Zastała nas rozjebana ścina. Lecz Kai'a już tam nie było.
-Lloyd wszystko okej?- zapytał przerażony Cole.
W moim ciele buzowała agresja, odciąłem się na amen! Poczułem nagły przypływ negatywnej mocy czułem ze coś dzieje się z moim ciałem lecz to zignorowałem.-Jay-
Z naszym przyjacielem było coś nie tak.
Po chwili koło niego powaliła się jakaś fioletowa energia czy cos, z jego tułowia wybiły się dodatkowa para rąk. Lloyd zrobił się cały złoty a na jego twarzy pojawiła się jakaś maska stwora! Chyba oni, mistrz Wu opowiadał mam o oni.
-chodźcie.- jego ton stał się o wiele niższy!
-Lloyd wszystko gra?- zapytałem. Ten tylko wybiegł przez dziurę w celi. A ten zostawił nas na pastwę niechybnego losu!-Czekaj!- wykrzyczał zdezorientowany Cole- dobra olejmy życie, mówi się na przypale albo wcale!- powiedział i pobiegł w stronę miasta.
-Japierdole.- powiedziałem a po chwili wszyscy byli już w mieście.Zauważyliśmy Kai'a przy boku Aspheery i Ogniokła.
Lloyd zaczął atakować wężową armie, szło mu całkiem nie najgorzej. (Jak na Lloyd'a)-Kai zabij ich.- rozlazła szamanka.
A ten jak jakiś powalony zaczął nas atakować czarnym ogniem...-Lloyd-
Zaatakowałem naszą iskierkę.
Po wycieńczającej chwili zadałem ostatni cios.Wymierzony w klatkę piersiową przyjaciela. On momentalnie upadł na plecy.
Każdy z nas podbiegł do Kaia, oprócz mnie zabiłem tą jebaną
Ashpeera i jej kochaną armię.Po kilku minutach podbiegłem do ledwo żyjącego Kaia.
-Hej stary nic ci nie jest?- zapytałem troskliwym się głosem.
- O młody hej. Ściągnij te cholerną maskę bo ci nie pasuje.
Zasłania twoje piękne zielone oczy... tak te piękne zielone oczy.- powiedział kaszląc czarną jak smoła krwią.Nagle coś we mnie pękło. Co ja do Pana Boga zrobiłem! Zabiłem mojego przyjaciela! Brata! Ojca!
-Kai...j-ja nie chciałem na prawdę! Przepraszam, zawiodłem cię.-momentalnie mój umierający brat stał się na nowo sobą, czekoladowe oczy oraz te brązowe włosy ułożone tak samo od naszego pierwszego spotkania.
-Eh po co te łzy?! Co? To że umieram to tylko i tylko moja wina młody. A ty Nya nie płacz wiesz że nienawidzę jak ryczysz-powiedział lekko dławiąc się.-Jay ty ruda wiewiórko dbaj o nią bo jak nie to wstanę z martwych i cię usmażę!
-s-spoko frajerze. -
opuściłem swoją znienawidzoną formę oni. Jak ja jej nienawidzę, nie, ja siebie nienawidzę!
-To ja powinnienem zginąć!-wymamrotałem cicho.
-Ej nawet tak nie mów! Jesteś moim młodszym braciszkiem! Wszyscy jesteście. Nawet Jay-zażartował Kai.Lecz ta chwila musiała tak czy siak się skończyć... Kai nasz Kai przeobraził się w ogień...
Jego ciało znikło.Rok później...
-Dosłownie rok temu Kai, Kai Smith odszedł. Był prawdziwym bohaterem. Nie! Nie był tylko bohaterem on był... rodziną! Najlepszym bratem, uczniem oraz mistrzem żywiołu. Będziemy o tobie pamiętać Kai...-zrobiliśmy ceremonie na pamięć o Kai'u. Brakuje mi go, nam!
Na codzień nie wychodzę z mojego pokoju lecz dziś poszedłem do naszego ulubionego miejsca.
!POLSAT!
Może nie jest to takie złe zakończenie? Co nie?
![](https://img.wattpad.com/cover/367720856-288-k414391.jpg)
CZYTASZ
„Inne życie" ninjago
AksiPierwsze dni Lloyda Montgomery Garmadona w szkole. Ale okazuje się ze jego wujek Wu jest mistrzem ninja a jego przyjaciele to jego podopieczni. Lecz Kai okazuje się ze ma ciemną stronę... - nie posiadam praw autorskich do postaci ale buja