Otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Znów leżałam w jakiejś szpitalnej sali. Zastanawiałam się, co się stało, jednak po chwili przypomniałam sobie, że brat byłego wychowawcy Czarka mnie postrzelił. Ale przecież po operacji się obudziłam i rozmawiałam z Wiktorem, więc czemu nie pamiętam, kiedy zasnęłam? Nagle przypomniało mi się, jak zaczął mocno boleć mnie brzuch i jak zemdlałam z bólu. Zaczęłam się zastanawiać, co było tego przyczyną. Wtem moje rozmyślenia przerwało pojawienie się Wiktora. Mężczyzna był widocznie zdenerwowany. Rozmawiał wzburzony przez telefon, praktycznie do niego krzycząc:
- ,,Jak to uciekł?! Do cholery trzeba było go zatrzymać! Przecież wiesz, że był przerażony i może sobie coś zrobić!"
Wtedy Wiktor spojrzał na mnie i ściszył głos:
- ,,Dobra, muszę kończyć. Znajdźcie go."
Zakończył połączenie i podszedł do mnie. Usiadł obok na krześle, ujął moją dłoń i pocałował ją.
- ,,Hej, kochanie. Dobrze, że się obudziłaś."
- ,,Co się stało?" - zapytałam niepewnie.
- ,,Szwy puściły i wznowił się krwotok. Musieli Cię reoperować, ale już jest dobrze." - poinformował mnie.
- ,,Och..." - mruknęłam, po czym zapytałam:
- ,,Z kim rozmawiałeś?"
- ,,A z Beniem..." - mruknął.
- ,,Okej, a co z Czarkiem?" - zapytałam i zobaczyłam, że Wiktor poruszył się niespokojnie i uciekł wzrokiem.
Wiedziałam już, że coś jest na rzeczy i zaczynałam się martwić.
- ,,Gdzie on jest?" - zapytałam zdenerwowana, jednak Wiktor nie zareagował.
- ,,Wiktor, co się stało?! Gdzie jest Czarek?!"
- ,,Nie wiem... uciekł..." - mruknął cicho, a mnie zmroziło.
- ,,Co?! Jak uciekł?! Nie upilnowaliście go?! Przecież on był przerażony!" - zawołałam, podnosząc głos.
- ,,Anka, szukają go i na pewno znajdą." - zapewnił mnie Wiktor.
- ,,A jak on..." - zaczęłam, jednak Wiktor mi przerwał:
- ,,Nie myśl tak nawet."
- ,,Kiedy uciekł?" - zapytałam cicho.
- ,,Przed południem..."
- ,,Dlaczego?" - spytałam smutna.
Wiktor milczał, a ja zrozumiałam jego wymowne milczenie.
- ,,Przeze mnie..."
- ,,Anka, to nie tak... Czarek dowiedział się, że musieli Cię ponownie operować i przestraszył się... Benio próbował go zatrzymać, ale Czarek był za szybki i zniknął mu z oczu... Szukają go..."
Smutna i przestraszona zamilkłam i patrzyłam na Wiktora. Martwiłam się o Czarka, a dodatkowo czułam ogromne wyrzuty sumienia.
- ,,Ania, on się znajdzie." - powiedział Wiktor, łapiąc mnie za dłonie.
Skinęłam nieprzekonana głową.
- ,,Zależy Ci na nim, prawda?" - zapytał łagodnie.
Spojrzałam na niego zdziwiona, jednak skinęłam głową.
- ,,Zależy, bardzo zależy..." - szepnęłam.
Wiktor skinął ze zrozumieniem głową.
- ,,Rozumiem." - stwierdził, po czym dodał:
- ,,Jemu też bardzo na Tobie zależy. Wczoraj po tym, jak Cię zabrali dostał mocnego ataku paniki, a dziś Benio mówił, że wypytywał o Ciebie, a gdy się dowiedział o reoperacji znów spanikował, a potem uciekł."
Spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
- ,,Biedny dzieciak. On nie ma nikogo, Wiktor. Rodzice go zostawili, a ukochana ciocia zginęła w wypadku. I jeszcze ten cały wychowawca się nad nim znęcał, a jego brat go porwał." - stwierdziłam.
- ,,I Ciebie postrzelił..." - powiedział Wiktor, a ja zauważyłam, że głos mu się łamie.
- ,,Ej, jestem tutaj, tak? Nic mi nie jest. Już dobrze." - zapewniłam go, ściskając jego dłonie.
- ,,Tak bardzo się bałem... Ja nie mogę Cię stracić..." - Wiktorowi łzy napłynęły do oczu i zaczął drzeć.
- ,,Nie stracisz mnie! Nigdzie się nie wybieram! Spokojnie." - powiedziałam, starając się uspokoić wystraszonego męża.
Po chwili mężczyzna się w miarę uspokoił.
- ,,Przepraszam..." - mruknął.
- ,,Za co?" - zdziwiłam się.
- ,,Nie powinienem się tak rozklejać." - stwierdził zakłopotany.
- ,,Wiktor, nie ma nic złego w tym, że się boisz i płaczesz. Każdy się czegoś boi. Przecież wiesz, jak bardzo sama jestem strachliwa i ile razy bezzasadnie panikuję." - pocieszyłam go.
Wiktor zachichotał cicho.
- ,,Tak, szczególnie jak piszczysz, widząc jakiegoś pająka." - stwierdził, śmiejąc się.
Zaśmiałam się.
- ,,To musi przezabawnie wyglądać." - mruknęłam.
Śmialiśmy się przez chwilę, po czym Wiktor spojrzał mi prosto w oczy. Patrzyłam w jego niebieskie tęczówki z uśmiechem na twarzy. Mężczyzna pochylił się nade mną i musnął moje usta. Odwzajemniłam pocałunek, a Wiktor pogłębił go. Całowaliśmy się przez dłuższą chwilę, a kiedy zabrakło nam tchu, oderwaliśmy się od siebie, ponownie patrząc sobie w oczy.
- ,,Kocham Cię." - odezwałam się pierwsza.
- ,,Też Cię kocham." - powiedział, uroczo się uśmiechając.
Wtem tę miłą chwilę przerwał telefon Wiktora. Mężczyzna niechętnie wyjął go z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz.
- ,,Benio." - mruknął.
- ,,Odbierz, może wiadomo coś o Czarku." - poprosiłam, a Wiktor odebrał, biorąc go na głośnik.
- ,,Co tam brat?"
- ,,Wciąż szukamy tego chłopaka. Nigdzie go nie ma."
Spojrzałam przestraszona na Wiktora, znów zaczynając się martwić. Mężczyzna uspokajająco ścisnął moją dłoń.
- ,,Anka, spokojnie, na pewno się znajdzie." - zapewnił mnie.
- ,,Anka?" - usłyszeliśmy zdziwiony głos Benia.
Zdałam sobie sprawę, że on pewnie nawet nie wie, że się obudziłam.
- ,,Cześć Benio." - przywitałem się.
- ,,Rany Ania, jak dobrze Cię słyszeć. Martwiłem się bardzo, odkąd usłyszałem, co się stało." - powiedział z ulgą w głosie.
Zrobiło mi się bardzo miło, że mężczyzna tak się o mnie martwił.
- ,,Już dobrze, Benio. A co tam z Czarkiem?" - zapytałam zdenerwowana.
- ,,Nie znaleźliśmy go jeszcze, a na pewno w końcu na niego trafimy."
- ,,A dzoniliście do niego?"
- ,,Tak, dzwonili do niego ze szpitala i jego Opiekunka dzwoniła, ale bez skutku. Nie odbiera."
- ,,To może ja do niego zadzwonię? Może odbierze, kiedy zobaczy mój numer." - zaproponowałam.
- ,,Nie zaszkodzi spróbować. Muszę kończyć, ale jakby udało się Wam czegoś dowiedzieć, to dawajcie znać." - powiedział Benio, rozłączając się.
Wiktor schował telefon i spojrzał na mnie pytająco. Spojrzałam na niego i zapytałam:
- ,,Gdzie jest mój telefon?"
Wiktor uśmiechnął się, odsunął szufladę szafki nocnej, wyjął telefon i podał mi go.
- ,,Proszę. Tutaj jest zguba." - powiedział rozbawiony.
Uśmiechnęłam się, wzięłam go i wyszukałam numer Czarka. Wykręciłam go.
- ,,Weź na głośnomówiący." - poprosił Wiktor.
Skinęłam głową, przełączając na odpowiedni tryb. Czekaliśmy kilka sygnałów, jednak chłopak nie odebrał. Domyślając się, że wystraszony chłopak może pomyśleć, że to jakiś podstęp, weszłam w SMSy i napisałam mu wiadomość:
,,Czaruś, gdzie jesteś? Proszę odezwij się. Martwię się o Ciebie."
Nie odpisał, jednak się nie poddałam i ponownie do niego zadzwoniłam. Tym razem o dziwo odebrał.
- ,,Czarek?!" - zawołałam.
- ,,Ania?" - usłyszałam jego zapłakany, łamiący się głos.
- ,,Tak, to ja. Gdzie jesteś? Czemu uciekłeś?" - zapytałam zmartwiona.
Chłopak nie odpowiedział, więc zapytałam ponownie:
- ,,Gdzie jesteś Czaruś? Wszystko w porządku?"
- ,,Ja... ja..." - wahał się, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- ,,Czarek, gdzie Ty jesteś? Wszyscy Cię szukają." - zapytałam po raz kolejny, starając się za wszelką cenę dowiedzieć, gdzie jest.
- ,,Ja jestem..." - zaczął, jednak w tej samej chwili usłyszałam jego wrzask:
- ,, AAAAAAAA!"
Potem było słychać dźwięk upadającego telefonu i jakiś głośny huk.
Przerażona, nie zważając na ból, usiadłam gwałtownie na łóżku, krzycząc:
- ,,CZAREK?!!!"
Odpowiedziała mi cisza.
- ,,CZAREK?!!! CO SIĘ STALO?!!! ODEZWIJ SIĘ!!! BŁAGAM!!!" - krzyknęłam spanikowana.
Telefon milczał. Ze strony chłopaka nie było żadnej reakcji. Po policzkach zaczęly spływać mi łzy. Przerażona spojrzałam na Wiktora.
- ,,Co teraz?" - szepnęłam, łamiącym się głosem.
Mężczyzna od razu po utracie kontaktu z Czarkiem, chwycił telefon i gdzieś zadzwonił. Teraz skończył rozmawiać i spojrzał na mnie. Patrzyłam na niego z niepokojem. Mężczyzna usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
- ,,Policja namierzyła jego telefon i już tam pojechali, tak samo jak Benio z chłopakami. Policja go znajdzie, a Benio na pewno mu pomoże. Spokojnie Aniu, na pewno wszystko będzie dobrze." - powiedział uspokajająco.
- ,,Boję się o niego. To brzmiało strasznie..." - szepnęłam zapłakana.
Wiktor nic nie powiedzial, tylko mocno mnie przytulił. Przytulona do mężczyzny starałam się uspokoić, jednak niezbyt mi to wychodziło. Tak bardzo martwiłam się o Czarka, bojąc się, że coś poważnego mu się stało.
- ,,Błagam... niech mu się nic nie stanie..." - szepnęłam wystraszona, wtulając się mocniej w Wiktora i czekałam na jakiekolwiek informacje dotyczące chłopca.
CZYTASZ
Płomyk nadziei
Fiksi Penggemar„Gdy przechodziliśmy obok placu zabaw, moją uwagę przykuł drobny chłopiec. Siedział samotnie na ławce z dała od innych dzieci. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie są jego rodzice i dlaczego siedzi sam na ławce, zamiast bawić się z innymi dziećmi." Anna...