Rozdział 20

99 27 20
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


– Co teraz będziemy robić? – zapytała Ashley, wsypując ostatnią miarkę owsa do żłobu. Otrzepała dłonie i wbiła we mnie wyczekujące spojrzenie.

– My?

Wzrokiem odszukałam Fabiana. Był już tak poirytowany, że wrzucił ostatnią porcję siana górą drzwi do boksu i wszystko wylądowało na Enigmie.

– Tak. Byliśmy na spacerze, jeździliśmy konno, pomogłam ci w kuchni, posprzątaliśmy stajnię i nakarmiliśmy konie. Co teraz?

Westchnęłam cicho. Zastanawiałam się, jak w najdelikatniejszy sposób dać jej znać, że chciałabym spędzić z Fabianem czas sam na sam.

– Może po obiedzie się zdrzemnij? – zasugerował Fabian. – Sen dobrze robi na urodę, a od płaczu masz worki pod oczami.

– Poważnie? – zaniepokoiła się. Wyciągnęła telefon i zaczęła się przeglądać. – Rzeczywiście. Wyglądam okropnie. Fabciu, czy ta... stażystka jest ładniejsza ode mnie? Powiedz szczerze, zniosę to z godnością.

– Eee... Ona jest... Jest... Ten...

– Nie, Ashley – wtrąciłem się, bojąc się, że Fabian powie coś, co ponownie ją rozstroi – nie jest ładniejsza od ciebie. Nie ma piękniejszej od ciebie, a jak się zdrzemniesz, będziesz jeszcze piękniejsza niczym miliony gwiazd na niebie. Nie pozwól, żeby przez takie coś zgasł twój blask. — Objęłam ją ramieniem i zaczęłam wyprowadzać że stajni. – Fabian ma bardzo dobry pomysł. Prześpij się, zregeneruj, naładuj baterię i... Coś wymyślimy później. – Pchnęłam ją lekko w stronę pensjonatu. – Dostałaś ekskluzywny pokój dla nowożeńców, z wielkim łożem, będzie ci tam cudownie.

– Będę sama – chlipnęła.

– Przyniosę ci mojego miśka. Jest wielki, mięciutki i cudownie pachnie. – Starałam się zachować cierpliwość i być dla niej wyrozumiałą, ale cały dzień snuła się za mną i Fabianem. Byłam zmęczona i poirytowana. Do tego zła na Jointa, za to, że gdzieś zniknął, zostawiając nas z Ashley samych i czułam się, jakbym miała pod opieką porzucone dziecko.

Ashley w końcu poszła do pokoju, a ja wróciłam do stajni do Fabiana. Gdy tylko się zbliżyłam, zamknął mnie w swoich ramionach i powiedział:

– Musimy coś wymyślić, żeby się jej pozbyć. Czymś ją zająć. Inaczej czas, który nam pozostał ograniczy się do nocy, a to za mało.

– Co proponujesz?

– Gdyby nie to, że naprawdę jestem jej wdzięczny, zaproponowałbym wywiezienie do lasu i zakopanie. Efekt gwarantowany.

Parsknęłam śmiechem. Lubiłam tą jego sarkastyczną naturę.

– A coś bardziej humanitarnego?

– Podajmy jej jakiś środek usypiający, mam taki w torbie...

Śladami tęsknotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz