Rozdział 13

37 3 0
                                    

To był wyjątkowo dołujący piątek. Ale przynajmniej zjadłam dobre gofry, nie? I zdołowałam się jeszcze bardziej jedząc lody i słuchając jakiś piosenek na YT, yay!.(ta kropka jest tu specjalnie~Autoreczka)

Otworzyłam oczy, które oślepiło światło promieni słonecznych, wlatujące przez uchyloną klapę od tarasu. Zasłoniłam oczy przedramieniem i mruknęłam niezadowolenie po czym obróciłam się na brzuch.
A wydawało mi się, że zamykałam klapę. Wzięłam pierwszy kontrolowany oddech tego dnia i podniosłam głowę. Chwyciłam w ręce telefon.

-Jedenasta - mruknęłam.
Czy mi się chcę wstawać? Dobre pytanie. Mam wrażenie, że odpowiedź na nie, brzmi ,,Nie". Odłożyłam komórkę na bok, po czym znów położyłam głowę na poduszce i poszłam spać.

-Peny, śpisz jeszcze? - No i sobie pospałam.
Ponownie otworzyłam oczy. Podniosłam głowę i wyjrzałam na dół. Babcia stała w moim pokoju, była w pełni ubrana i wyglądała na gotową do wszelkiego działania. Ja też na starość będę sobotnim rannym ptaszkiem?

-Stało się coś? - spytałam przecierając oko i ziewając.
-Pojechałabyś ze mną po kogoś na lotnisko? -
-Teraz, zaraz? -
-Nie no, za dwie godziny. Ale chciałam żebyś była już ubrana i coś zjadła. Droga potrwa w dwie strony z półtora godziny. Chcę żebyś była po śniadaniu. - ponownie ziewnęłam.
-A po kogo jedziemy?
-To niespodzianka - babcia uśmiechnęła się promiennie a od jej oczu odbiło się światło.
-Dla kogo?
-W pewnym sensie dla ciebie -
-Z jakiej okazji? - babcia naburmuszyła się nieco, położyła ręce na biodrach i zmarszczyła brwi.

-Dziecko, za dużo pytań zadajesz -Skarciła mnie po czym bez dalszego gadania poprostu wyszła z pokoju. . . Aha...

Ziewnęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej. No dobra, wypadałoby się ogarnąć. Nie bawiłam się w zbytnie przebieranki. Dżinsy, zaduża bluza z kapturem rozpinana, ulubione bezpalcowe rękawiczki, skarpetki itp. Może i jest około południa, ale jest sobota i w tym czasie wolałabym poleżeć w swym wygodnym łóżku.

Zlazłam na dół, babcia robiła jajecznicę z jakąś szynką. Ładnie bachniało ale ja jakoś specjalnie głodna nie byłam. Ziewnęłam co zwróciło uwagę biało włosej. Odwróciła się w moją stronę z lekkim uśmiechem.
-Peny, jesteś może głodna?- kiwnęła lekko głową w stronę patelni. Skrzywiłam się nieco.

-Wiesz, ja może jednak podziękuję. O której wczoraj wróciłaś? - spytałam pełna ciekawości, bo gdy wróciłam do domu z mojej ,,wycieczki" było ok. 23:00 lub północy. Nie słyszałam aby ktoś wchodził do domu, więc albo przyszła gdy mnie nie było, albo gdy już spałam.

-Po pierwszej, słońce. Zagadałam się nieco z Anarką. Z resztą, wiesz jak to jest, stara babka się rozgada i nic jej nie powstrzyma od skończenia tematu - zachichotała.

-Nie jesteś wcale taka stara - chociaż. . .ile tak wzasadzie masz? - To uczucie kiedy ogarniasz, że nie wiesz ile tak dokładnie lat ma twoja bra-babcia. . . Chyba to nie jest aż tak popularne zjawisko, przynajmniej mam taką nadzieję.

-Kochanie, kobiet się o wiek nie pyta, nawet sobie znanych i samemu będąc kobietą. - puściła mi oczko po czym odwróciła się w stronę szefek aby najpewniej wyciągnąć talerz.

Nie chcę zostawiać tak tego tematu, wypadało by wiedzieć takie rzeczy...
Chwila moment główkowania i coś mi przyszło do tej główki.
-A ile lat ma pra-dziadek Harry? - babcia podniosła na mnie wzrok, kładąc talerz na blacie. Uśmiechnęła się nieco dumnie.
-Przyznam, że nawet niezły plan, jednak nieudany. Jego wiek z koleji jest tajemnicą państwową której nie można zdradzać osoba poufnym - uśmiechnęła się pokazując perłowe ząbki. Przewróciłam oczami.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 20 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Cholerny Dachowiec! | Miraculous | Chat Noir x OC Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz