Rozdział 5.

64 4 1
                                    

Kolejny tydzień. Poniedziałek. Koniec zwolnienia lekarskiego. Trzeba iść do tej cholernej budy. Plus jest taki, że nie będę tam siedzieć do wieczora, a tylko do puźnego popołudnia. Chociaż....CHOLERA DZISIAJ JEST SZERMIERKA I KUŁKO DZIENNIKARSKIE!
Jednak będę tam siedzieć do wieczora. No cóż, mogło być gorzej, w sumie sama wybrałam takie zajęcia.

Wybiegłam z domu do najbliższej lini metra. Pomimo, że stacja nie była bezpośrednio obok szkoły, to jednak była najbliżej z pośród stacji Autobusowych i Tramwajowych. Oczywiście, biegania nie ułatwiał mi fakt posiadania ciężkiego plecaka, wzbogaconego dodatkowo o zeszyty i materiały dodatkowe na kułko dziennikarskie, oraz torby z rzeczami na szermierkę. To cholernie niewygodne.

Wbiegłam na stację. Wcześniej, w obawie przed spuźnieniem na transport nie zdążyłam założyć słuchawek na uszy I wybrać muzyki. Więc zrobiłam to teraz. Jak zawsze.

Gdy pojazd przyjechał na stację, wsiadłam do jednego z wagonów i usiadłam na miejscu. Przymknęłam oczy aby bardziej wsłuchać się w muzykę. Nie obawiałam się przegapienia stacji, zawsze liczyłam zatrzymania. Miałam do przejechania 7 stacji. 4...5...6...7! Otworzyłam oczy i wtedy napotkałam spojrzenie pewnego zielonookiego blądyna. Patrzył na mnie jakby co najmniej ducha zobaczył. Skrzywiłam się nieco, gdy to zrobiłam typ chyba ogarnął, że widzę, że się na mnie lampi i natychmiast odwrócił wzrok. Wstałam z miejca i wyszłam z wagonu. To było...dziwne. Swoją drogą, wydawał mi się znajomy. Nawet bardzo. Paręnaście minut puźniej w końcu dotarłam do szkoły. Pobiegłam do szafek, odłożyłam ,,torbę szermierską" i pognałam do klasy. Zostało tylko dwie minuty. CHOLERNE SCHODY I CHOLERNA BIOLOGIA NA TRZECIM PIĘTRZE!!!

Wbiegłam do klasy, może minutę po dzwonku, ale oczywiście dla pani Unise(czyt.Uniz) to o wiele, wiele za długo.

-SCHWATZ!!! Spuźniłaś się! Ile razy mam powtarzać, że na moją lekcje się nie spuźnia!?- Jak zwykle. Dobra Merry, udawaj pokorną, to zawsze działa.
-Przepraszam pani Unise, miałam lekki problem z transportem - skuliłam się nieco aby okazać skruchę. Biologica przewróciła oczami i kazała mi usiąść. Chyba się nabrała. Mam nadzieję, że się nabrała.

Usiadłam w swojej kochanej pierwszej ławce wraz z swoim nieukochanym ,,koledą" Drake'iem Mafé. Szkolnym celebrytą który zbyt często uważa się za króla szkoły. Wiadomo, w każdej budzie jest tego typu osoba. Zazwyczaj jest to Dziewczyna, a tu się chłop trafił. Chociaż może, nie jest taki tragiczny jak inni tego gatunku. On potrafi być raz na ruski rok miły. Ale i tak nie dażę go jakąś wielką sympatią, jednak czasami się przydaje.

-Schwatz? - odezwał się brunet z zielonymi pasemkami. Podniosłam głowę z pod ławki, bo właśnie wyciągałam książkę i zeszyt z plecaka. Popatrzyłam w jego złoto-zielone oczy.
-Coś się stało, Mafé?
-Dać ci notatki z zeszłego tygodnia? - Mówiłam, że się przydaje. Choć sama nie wiem czemu to robi.
-Jeśli mi ich użyczysz będę wdzięczna- uśmiechnęłam się lekko. On się nie uśmiecha, przynajmniej nie do mnie.

-Dam ci je po lekcjach- bardziej poinformował niż zaproponował.
-Złapiesz mnie w sali plastycznej. Mam tam kułlo dziennikarskie. -
-Jasne. W takim razie, teraz lepiej ród to co trzeba. Chyba że chcesz przepisywać notatki również z tej lekcji - przewróciłam oczami i zaczęłam zapisywać. Będzie mi celebryta rozkazywać.

Lekcja mijała w miarę spokojnie, po za tym, że pani Unise patrzyła na mnie z pod byka. Strach pomyśleć co by zrobiła gdybym spuźniła się 5 minut, albo co gorsza 15! Krótko mówiąc, kwadrans studencki u tej baby nie przejdzie, chyba, że komuś życie nie miłe! Jak tej pannie. Odre Rapidé. Laska dość często się spuźnia, za każdym praktycznie razem od dwóch lat. Jest kuzynką Drake'a i też jest nawet lubiana. Ale jest cholernie spuźnialska i kompletnie nie ogarnia planu zajęć. Mimo tego, ma wielu przyjaciół w tym jedną szczególną osobę, swojego chłopaka Nate'a Feliego. To bardzo uczynny typ, też chodzi do tej pięknej klasy. To mamy już cztery osoby łącznie ze mną, a w klasie mamy ich z 20. Dalej jest Felix Taro, nastoletni model, w sumie nawet nie wiem jakiego magazynu, nie interesuje się modą jakoś przesadnie, według André Blax która u nas w klasie pełni rolę ,,divy", ,,widać to po mnie". Podkochuje się w Mafé, ale ten nie zwraca na nią uwagi. Penelope Fartera jest artystyczną duszą klasy, oraz przewodnicząca. Ma dużo dobrych pomysłów i fajnie się z nią gada, oczywiście, gdy akurat nie jest zajęta, planowaniem różnych klasowych rewolucji lub nie gada z Sharon Wei, Miren Toros oraz Simon'em Kurterem. Swoimi najlepszymi przyjaciółmi.
Co miłe z jej strony, to ona zawsze podchodzi do mnie na przerwach. Kolejne to Aurora Tres i Poly Staff, papużki nierozłączki, podobno przyjaźnią się od małego dziecka i nigdy się nie opuszczają. Kolejni to rodzeństwo bliźniacze Chris i Maria Brown, mają paru znajomych ale ogólnie wolą swoje towarzystwo. Kate Mosser, Daria Aperé i Nadia Closar to trzy z czterech jedynych dziewczyn w szkole, które zapisały się na lekcje szermierki, czwartą jestem oczywiście ja. Andreas Wolfen to uczeń z wymiany, jest tylko na ten rok, ale to zawsze coś. Na codzień mieszka w Berlinie, chyba nie muszę mówić, że jako jedyna rozumiem, co tam sobie mruczy, czasami pod nosem. Peter Darow chodzi ze mną na kułko dziennikarskie, oraz pisuje do szkolnej gazetki. Jest całkiem miły, jak akurat mamy tam pracę w parach, której nie cierpię. Ale patrząc na fakt, że zwykle to jego przydzielają mi do pomocy, da się I to przeboleć. I na koniec, mój szczery ulubieniec, Zacharias Paraté. W skrócie Zack, to mój serdeczny kolega z którym mogę pogadać w szkole.
Pewnie na bank kojarzy się określenie ,,cichy dzieciak" ten z amerykańskich filmów, który zwykle wywołuje strzelanine. No, to Zack jest kimś tego typu. Znaczy.. Nie wywołał nigdy strzelaniny, ale chodzi mi o to, że jest bardzo skryty i właśnie cichy. Wraz z nim jestem nazywana ,,mroczną parką". Bardzo często, gdy ataki akum były o wiele częstsze, zazwyczaj twierdzono, że czarny motylek przyleciał właśnie do mnie albo do Zack'a. Bo to w końcu, my mamy najwięcej zawahań psychicznych. Tym czasem, ani ja ani złotooki nigdy nie padliśmy się działaniu akumy, śmieszne nie?

Cholerny Dachowiec! | Miraculous | Chat Noir x OC Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz