Rodział 12.

64 5 4
                                    

Co chwilę pisałam do Mamy, Cioci i Babci. Mówiłam gdzie aktualnie jestem, ile zostało do domu, z kim jadę i podawałam opis osób.

,,Peny, uspokój się. Trafisz spokojnie do domu"

Odpisała mi babcia. Jako jedyna. Mama I ciocia pewnie, śpią. A ja mam jakąś paranoje, że mnie porwą. Boże pomocy. Zginę tu. Porwą mnie. Zabiją i nie powiem co jeszcze...
Położyłam rękę na przedramieniu i zacisnęłam na nim dłoń.

-Merry? Wszystko dobrze? - natychmiast odwróciłam głowę i nagle mi się przypomniało, że przyjebałam wcześniej tym o to łbem w fotel. Krótko mówiąc, Ała!
Pytanie oczywiście zadał blądyn Adi, no bo kto?

-Co? Tak, wszystko okej - powiedziałam szybko. Nie brzmiało to przekonująco. Ale mój ton nie miał być przekonujący, Miał poprostu uświadomić mu, że nie chcę ciągnąć tematu.
Chłopak nieco się skrzywił, jednak ostatecznie tylko Kiwnął głową. BOŻE DZIĘKUJĘ!

Po parunastu minutach jazdy w kompletnej ciszy. W końcu zajechaliśmy pod moją kamienicę. Odpiełam pas i otworzyłam drzwi od auta.
-Narazie, dziękuję za podwózkę. Dowidzenia Panu- powiedziałam szybko i wyszłam z auta.
-Narazie Merry - powiedział Adrien.
-Dowidzenia Merry - dodała Kagami.
Uśmiechnęłam się lekko i zamknęłam drzwi od auta.

Otworzyłam drzwi od domu.
-Już jestem - powiedziałam. O dziwo nie uzyskałam odpowiedzi. W całym domu było ciemno. Zapaliłam światło w holu i spojrzałam na zegar ścienny umieszczony nad framugą prowadzącą do przedpokoju(Tak Btw. Zajebista chata w której jest i hol i przedpokoju, do tego osobno~ Autoreczka).

,,Prawie 22:00. Może śpią"

Zakluczyłam dżwi od domu. Zdjęłam buty i kurtkę po czym weszłam w głąb domu. Skierowałam się do pokoju Wujka i Cioci. Uchyliłam drzwi...Nie było ich. Ojoj. Zamknęłam je. Powinni już dawno być w domu. Nie podoba mi się to. Poszłam na drugie piętro i zajrzałam do pokoju mamy. Też jej nie było. Zerknęłam na telefon. Przejrzałam większość aplikacji kontaktowych i w końcu w SMS'ach zobaczyłam wiadomość od Mamy.

Mama/Cholerne FBI
20:15.

,,Kochanie, wrócę dziś puźno. Mam sporo spotkań. Ciocia Lucette ma dziś dużo zebrań z rodzicami, a do tego rocznicę z wujkiem Marcel'em(Czyt.Marsel'em. Ale to w sumie jak kto woli ~Autoreczka) więc ich pewnie też nie będzie gdy wrócisz do domu. Ciocia zostawiła telefon w domu, a wujek ma go rozładowanego. Ale chyba zostawili ci kartkę na lodówce. Miłej zabawy na imprezie skarbie. Buziaki"

,,No dobra, to swoje tłumaczy. Ale żeby jej aż tak długo zajmowały te spotkanie? "

Westchnęłam.

,,Jak ja nie zauważyłam tej wiadomości wcześniej?"

Przeciągnęłam ekran ustawień w dół.

,,Telefon wyciszony, to normalne u mnie"

Ustawienia aplikacji.

,,Kiedy ja wyciszałam tą apke?"

Uniosłam brew.

,,Chyba serio muszę się udać do lekarza z tą pamięcią. Pewnie przepisze mi jakąś dietę z orzechami. W sumie lubię orzechy... a to i tak leprze niż skończenie jak cioteczny dziadek Heaven, z Alzheimer w jakimś szpitalu dla osób starszych"

Westchnęłam na wspomnienie o nim.

,,Szkoda go...żyje nawet nie wiedząc jak się żyje(Pomimo, że to zdanie brzmi bez sensu, to w wielkim uproszczeniu i skrócie na tym polega naprawdę puźne stadium Alzheimera. . . Trochę dołująco się zrobiło~ Autoreczka)"

Cholerny Dachowiec! | Miraculous | Chat Noir x OC Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz