szpital

177 6 142
                                    

- Colette.. podobasz mi się. - powiedział do mnie Sandy.
Popatrzyłam się na niego i zaniemówiłam, on? Nigdy nie sądziłam że on coś do mnie czuje. Zawsze miałam go za tylko przyjaciela, a myśl że podobałam mu się przyprawiała mi strachu. Skąd ja mam wiedzieć że to znowu nie zakład?
Patrzyłam się w jego oczy, mimo tego że nie potrafiłam znowu komuś zaufać, dostrzegłam ciepło w jego oczach. Ciepło którego nigdy jeszcze nie widziałam, jego wzrok był inny, nie taki jakim patrzył na mnie Edgar czy Leon..
W sumie jak ja mogłam tego nie zauważyć? Cały czas był dla mnie obrzydliwe miły, od samego początku jak go poznałam.

- Teraz pewnie nie będziemy mogli być już przyjaciółmi. - szepnął smutno i zaczął patrzeć się w podłogę.
Po chwili, dosłownie chwilki zobaczyłam jak na podłogę lecą małe kropelki wody.
Sandy płakał.
Zrobiło mi się strasznie go żal, wyznał mi miłość a ja tak zareagowałam.
Jestem okrutna.

- Nie to nie tak.. ja po prostu się zdziwiłam, nie spodziewałam się. - wyznałam i przesunęłam się do niego bliżej. - Sandy.. przepraszam.. nie wiem co powiedzieć. - szepnełam wciąż patrząc na niego.

- Rozumiem.. - szepnął i popatrzył się prosto w moje oczy, był zapłakany, a ja nigdy nie byłam dobra w pocieszaniu ludzi, i tym razem również. - nie płacz.. - szepnełam i zaczęłam wycierać mu łzy. - nie płacz przezemnie..

-To nie przez ciebie. - odparł i uśmiechnął się delikatnie. - nie ważne co się stanie zawsze możesz na mnie liczyć. - rzekł i mocno mnie przytulił, odwzajemniam gest.

- Kocham cię, ale po przyjacielsku Sandy.. - szepnełam. - zawsze możesz na mnie liczyć. - dodałam.
On już nic nie odpowiedział, przytulał mnie z parę minut a ja milczałam.

W oddali zobaczyłam Edgara, wpatrywał się w nas z "zazdrością"?
Tak przynajmniej wywnioskowałam z jego oczu, stał i wpatrywał się na to co robił Sandy.
Prychnął jak Sandy przytulił mnie jeszcze mocniej, zaczął iść w naszym kierunku. Znowu ogarnął mnie lęk, moje ciało sparaliżowało się jak wcześniej.
On również był moim przyjacielem, ale czy mogę mu ufać?
Edgar tak samo jak Leon mógłby mnie wykorzystać, a potem wziąć na litość bo wie jaka jestem empatyczna i wrażliwa.

- Colette? Co się stało? - zapytał po czym przestał mnie przytulać, patrzył na mnie pytającym spojrzeniem a ja siedziałam jak wryta.
Nie wiedzieć czemu byłam przestraszona, ale czym? Edgarem?
Sama sobie nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, po prostu nie wiem.

- Jesteś w zmowie z Leonem prawda Sandy? - warknął czarnowłosy podchodząc do nas, Sandy od razu się odwrócił.

- Przepraszam co?

- Wiedziałeś o tym co robił Leon a nie pisnąłeś słówka. - warknął. - i ty Colette uważasz go za przyjaciela plus przytulasz go? - dodał teraz już patrząc się na mnie.

- To prawda Sandy? - zapytałam otrząsając się z chwilowego transu.

- Tak.. to prawda.. ale daj mi się wytłumaczyć.. - szepnął.

- Nie ma co tu tłumaczyć, on chce cię zranić tak samo jak Leon. - oznajmił czarnowłosy.

- Siedź cicho Edgar - warknełam do niego. - Sandy.. dlaczego? - zadałam pytanie drżącym głosem. Znowu wszystko się sypało, myślałam że mogę mu ufać, a jednak.

- Nie chciałem cię zranić, nie chciałem tego zrobić ale wiedziałem że nadejdzie ten dzień kiedy Leon zacznie przeginać.
Dlatego gdy widziałem zbiorowisko ludzi poszedłem zawiadomić twoich innych przyjaciół, gdyby nie ja.. mogłabyś nadal tam być, ale.. to nie zmienia faktu że to przezemnie się to stało.. zrozumiem jeśli.. - urwał i zacisnął pięści. - nie będziesz chciała mieć ze mną więcej
kontaktu.. - dodał smutno i popatrzył mi się w oczy, byłam na niego wściekła że mi nie powiedział, ale również wdzięczna że mi pomógł.
Jego wzrok był przepełniony żalem, smutkiem i miłością.

"𝐩𝐨𝐳𝐧𝐚𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐰 𝐬𝐭𝐚𝐫𝐫 𝐩𝐚𝐫𝐤𝐮" - Colette X Edgar Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz