prawda

150 9 118
                                    

"- Byłaś zakładem - palnął Leon.
-Nigdy cię nie kochałem! - krzyknął na cały korytarz.
- Jak mogłaś myśleć że ktoś pokocha kogoś jak ty?! - powiedział z uśmieszkiem. - jesteś żałosna.

- Totalnie!! - dodał ktoś z tłumu.

- Niedowiarek się znalazł coo? - zaśmiał sie ponownie i wyrwał mi pamiętnik z rąk.
Leon przeglądał go na moich oczach, pokazywał każdemu strony i do kamery.
Śmiał się ze mnie, wszyscy się ze mnie śmiali.

- Z-zosta-w-w go.. błagam- szepnełam trzęsąc się ze strachu.

- Jesteś suką! - krzyknął i uderzył mnie prosto w policzek na którym było mnóstwo łez.

- Przestań.. - wykrztusiłam ponownie.

- Co mam zrobić? Przestać? Pogrzało cię? Jaki ci kamien na grób kupić? A no tak, przecież ty nie masz pieniędzy na ubrania dlatego chodzisz w łachmanach! - krzyknął po czym pociągnął mnie za włosy.
Wydalam głośny krzyk na ból, który mi wyrządził.

- Weźcie ją do szatni, tam się za nią zabierzemy - zaśmiał się."

****

Wtedy obudziłam się cała olana potem, moje ciało było rozgrzane, byłam przerażona.
Moje myśli wirowały.
Chwyciłam telefon i sprawdziłam godzinę, była trzecia w nocy, dokładnie trzecia trzydzieści dwa.
Próbowałam się uspokoić ale wizja snu który odtwarzał wcześniejsze wydarzenie nie dawał mi spokoju.
A co jeśli to się znów wydarzy? - zapytałam siebie łapiąc się za koszulkę, czułam ból w klatce piersiowej, strasznie dziwny ból.
Jakimś cudem udało mi się zadzwonić do Cioci, niestety nie odebrała.
Bibi również, Sandy tak samo, i Piper miała wyłączony telefon.
Na moje szczęście Edgar odebrał, natychmiast opowiedziałam mu co mi się przyśniło.
A on zaczął mnie pocieszać, że to tylko głupi sen który nic nie znaczy.
Nic nie znaczy?
Dosłownie to zdarzenie zniszczyło mi życie, każdy się ze mnie śmiał, a najbardziej zabolało mnie zachowanie Leona.
Ufałam mu.
No właśnie, ufałam.
Mówiłam mu przez telefon co myślę, że chce mi się wymiotować na samą myśl o tym śnie.

Po długich namowach Edgara namówił mnie na to żebym spróbowała zasnąć.
Odłożyłam komórkę i spróbowałam zasnąć, zbyt szybko nie zasnęłam ale gdy tylko zasnęłam stałam w ciemnym pokoju.
Rozglądałam się nie wiedząc co się dzieje, nagle zobaczyłam postać która była w rogu pokoju.

- Kim jesteś? - zapytałam drżącym głosem.
Postać podeszła do mnie i dopiero teraz zobaczyłam że jest cała różowo-fioletowa i ma rogi.
Miała ogon i żółte oczy, fioletowe włosy i skrzydła.

- W skrócie - zaczęła. - powiedziałabym ci że jestem twoim największym koszmarem ale nie tylko, jestem całą prawdą o której nic nie wiesz. - powiedziała poważnie. - dowiesz się rzeczy o których nawet nie miałaś pojęcia Colette.

- Czyli..?

- Jestem twoją złą stroną. - zaśmiała się diabelnie. Stała za mną, czułam na sobie jej oddech. - jak to wy mówicie na nas? Druga osobowość, a tak przy okazji. Jestem Trixie.

Zaniemówiłam, czyżby to uczucie i myśli to była druga osobowość?
Nigdy się nie spotkałam z tym więc nie wiedziałam co mnie czeka.

- Czego odemnie chcesz..? - zapytałam drżąc na ciele.

- Chcę twojego cierpienia. - po tych słowach znalazłam się na korytarzu szkolnym, było pusto.
Cicho i strasznie.
W rogu stała postać, po przyjrzeniu się jej zauważyłam że był to Leon.
Zaczęłam się cofać, bojąc się że wydarzy się to co wcześniej, a on po chwili zaczął do mnie iść.
Miał spuszczoną głowę i tym razem jego bluza nie wyglądała tak jak ostatnio, wszędzie miała odciski krwi.
Przerażona cofałam się dopóki nie poczułam że grunt się załamuje a ja zaczynam spadać.

"𝐩𝐨𝐳𝐧𝐚𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐰 𝐬𝐭𝐚𝐫𝐫 𝐩𝐚𝐫𝐤𝐮" - Colette X Edgar Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz