Mikołaj lubi tylko blondynki – słowa Korneli z wczoraj.
Moja przyjaciółka nie uroiła sobie tej informacji na podstawie wątpliwych faktów. To, że Mikołaj lubi tylko blondynki, uchodziło w naszej szkole za wiedzę powszechną. W każdym razie na pewno znacznie bardziej znaną tegorocznym maturzystom niż daty kolejnych rozbiorów Polski czy wartościowość węgla i wodoru.
Chociaż nie wiem, czy to dobrze świadczy o naszych zasobach umysłowych.
W każdym razie przedstawiam dwa dotychczas niezbite, a jednak zbite aktualnie dowody:
a) wszystkie eks Mikołaja miały blond włosy;
b) jego najlepszy przyjaciel często podsuwał mu pod nos zdjęcia mega hot lasek i prosił go o oceny atrakcyjności, a Mikołaj drastycznie je zaniżał, argumentując, że nie lubi brunetek. Już ja dawałam im wyższe noty.
Taa. Mikołaj lubi tylko blondynki, a w tej chwili idzie za rękę z laską z burzą loków o tak głębokiej czerni, że mam wrażenie, że od czasu do czasu połyskują granatem. To te same loki, które widziałam wczoraj na filmie. Mhm, właściwie to widziałam tylko te czarne loki sięgające do jej talii i ręce Mikołaja przemieszczające się po... No, po różnych częściach jej ciała. Wolę nie przywoływać w ten chwili tego obrazu do swojego umysłu. Uch.
– Nie! – Kornela patrzy szeroko otwartymi oczami to na mnie, to na Najbardziej Absurdalną Parę w Szkole (która wygląda zbyt dobrze, aż do porzygu). – Ten człowiek... No naprawdę, ten człowiek nie ma wstydu, sumienia, ani jakiegokolwiek kręgosłupa moralnego. To jakiś moralny bezkręgowiec! Ślimak! pędrak! Którego należy zgnieść... naostrzoną szpilą!
Ta Nowa Laska wygląda jak Wenus, a ja i Kornela w naszych włosach prezentujemy się co najmniej jak postaci z Leniuchowa. Ja jak ta wiecznie radosna dziewczyna w jaskraworóżowych włosach, a Kornela niczym ten stanowczo zbyt gibki facet, który nosił się na niebiesko.
W skrócie: my to karykatura, a ona to Mona Lisa, Pocałunek Klimta czy tam inne dzieło grzejące tyłek w Luwrze.
Marszczę usta i nos. Czy Kornela musi akurat teraz tak głośno chrupać te swoje walone cząstki selera?! Zresztą to ciekawa odmiana po przeżartych chemią, biedronkowych żelkach, ale nie wnikam. Nie mam na to siły.
– Chcesz selerka na poprawę nastroju? – Potrząsa śniadaniówką, grzechocząc nędzną przekąską o statusie Najspakudniejszego Warzywa Wszechczasów. Odsuwam się.
Och. Mam wrażenie, że czuję jego mdłą woń, chociaż to rzeczywiście musi być tylko wrażenie, bo seler to istna definicja braku wyrazu, pustki treściowej.
Dlatego prawdopodobnie karma sprawi, że w następnym życiu Mikołaj stanie się selerem. Albo bezkręgowcem Korneli – rozjechanym przez ciężarówkę czy usmażonym na asfalcie podczas czterdziestostopniowego upału.
Ja, Kornela i Estera siedzimy na ławce przed salą od geografii, czekając na następną lekcję. Estera podaje mi PopTartsy ze skomponowanej dla mnie apteczki zerwaniowej pomocy.
Przynajmniej ktoś tutaj pamięta, jak powinien być skomponowany pakiet rozstaniowy. Błagam, tu trzeba cukru, a nie jakiegoś selera, jakie to ścierwo ma niby właściwości odżywcze? Jak odzyskać energię dzięki czemuś takiemu jak seler?Wczoraj to właśnie Estera wysłała mi nagranie z moim byłym. Po mojej tragicznej rozmowie z Mikołajem Estera zadzwoniła do mnie i zapytała, czy czegoś nie potrzebuję. Po czym, nie czekając długo na odpowiedź, pisnęła, że robimy Dziady.
– Dziady, na których spalimy rzeczy, które dostałaś od Mikołaja! I wezwiemy ducha, który się na nim zemści! – Zatarła ręce.
Okej?
CZYTASZ
Na białym kuniu
RomanceKsiążęta z Tindera, czyli seria wpisów prowadzona przez osiemnastoletnią Oliwię (kryjącą się pod pseudonimem: Bohema Artystyczna), powraca! Oliwia nienawidzi być odrzucana. Znacznie lepiej wychodzi jej bycie tą odrzucającą. Może dla zabawy, a może...