Nie powinnam była ufać Korneli. Ta zdzira zawsze potrafi wymyślić coś, co sprawia, że szczena mi opada.
- Właściwie to powinnaś być mi wdzięczna. Mikołaj przecież lubi tylko blondynki, więc tak naprawdę przez dzisiejszy, szlachetny akt przefarbowania ciebie i stworzenia brand new Oliwii, wspieram ten twój kretyński plan zerwania z powodu jednego głupiego zdania.
No jasne, bo przecież nie mam żadnego innego powodu, żeby z nim zerwać. Choćby takiego że na początku wydawał się ciekawy, ale okazało się, że może jest ciekawy, ale... Ciekawy do oglądania z daleka, na szkolnym korytarzu.
Rozmowy z nim jakoś się nie kleją, nie mam pojęcia, dlaczego wcześniej tego nie dostrzegałam. Jak teraz na niego patrzę, zaczynam się zastanawiać, dlaczego kiedyś jego wygląd mi się podobał, chociaż głupio mi się do tego przyznać nawet przed Kornelą, żeby nie zaczęła mi mówić, jaka to nie jestem płytka.
Im dłużej patrzę na jego twarz, tym brzydsza mi się wydaje. Jeez, i ten jego jeden lekko szary ząb, który stał się taki podobno przez martwicę nerwu. Na początku naszego związku ten ząb zupełnie mnie nie obchodził, a teraz nie mogę oderwać od niego wzroku.
Okej, przyznam, to brzmi absurdalnie, kiedy mówię, że zrywam z chłopakiem (oho, już zaakceptowałam zerwanie w czasie teraźniejszym) przez „Masz oczy jak gwiazdy", nieklejące się rozmowy i martwego zęba. Chciałabym powiedzieć, że to tylko wierzchołek góry lodowej, tyle że... To mógłby być wierzchołek najwyżej stosu ubrań leżących na moim fotelu, a tak się składa, że aktualny stos ma najwyżej dwadzieścia centymetrów. Dosłownie nie ma o czym mówić. O żadnej głębi, niczym takim. Ten związek od początku budowaliśmy na jakiejś absurdalnej płyciźnie, więc nie zawiera nic więcej poza gwiazdami, suchymi rozmowami i szarym zębem.
Jednak na samą myśl o tym, że jutro (Kornela kazała mi podać deadline, więc bezmyślnie powiedziałam: „jutro") mam spojrzeć Mikołajowi w twarz i powiedzieć, że z nim zrywam, robi mi się niedobrze.
- Ale różowe włosy na stałe?! - Odbicie w lustrze nie wygląda zbyt zachęcająco. Nigdy nie przepadałam za kolorowymi fryzurami. Stonowane koszule, cygaretki, minimalistyczna biżuteria. Long-size'owe sukienki. I naturalne blond włosy. To właśnie jestem ja. A nie jakiś przybrudzony róż. - Dlaczego powiedziałaś, że to szamponetka na dwa mycia, idiotko?!
Kornela zasłania się rękami.
- No przepraszam! Przepraszam! Pomyliłam się, okej? Myślałam, że naprawdę kupiłam dla ciebie ten szajs na dwa tygodnie. - Zgodziłam się na ten traumatyczny zabieg, bo wyła mi o naszej wspólnej metamorfozie przez jakąś godzinę. Wczoraj ufarbowała sobie włosy na niebiesko i chciała, żebyśmy pokazały się tak razem w klasie - zmienione i mające gdzieś szkolny regulamin. Zgodziłam się TYLKO dlatego, że myślałam, że farba zmyje się nim się obejrzę, a teraz Kornela wyskakuje mi z wiadomością, że „sorry, instrukcja była po niemiecku i Google Tłumacz źle ją zinterpretował". - Ale weź no, to nie dramat. Odrosną ci te włosy. Poza tym trzeba próbować nowych rzeczy, co nie?
- Prawda. Słońce, momentami zamykasz się na nowe doświadczenia. Stanowczo za bardzo, jak na osobę w twoim wieku - mówi babcia Dejanira, stając w progu łazienki wielkości schowka na buty. Mieści się tutaj dosłownie tylko kabina prysznicowa z zasłoną w żaby z wytrzeszczem (jakby właśnie widziały nadjeżdżający samochód, który jak gilotyna zmierza w ich stronę), umywalka wielkości pojemnika na śniadanie, kibelek jak dla dziecka albo hobbita, no i babcine bibeloty, które zapełniają przestrzeń.
Cóż, babcia ma metr pięćdziesiąt, więc podejrzewam, że takie parametry w zupełności jej wystarczą, ale ściśnięte tutaj w dwójkę ja i Kornela wyglądamy... stanowczo niewymiarowo.
CZYTASZ
Na białym kuniu
RomanceKsiążęta z Tindera, czyli seria wpisów prowadzona przez osiemnastoletnią Oliwię (kryjącą się pod pseudonimem: Bohema Artystyczna), powraca! Oliwia nienawidzi być odrzucana. Znacznie lepiej wychodzi jej bycie tą odrzucającą. Może dla zabawy, a może...