– To kto z was nie stoi na głowie?
Patrzę na łysego jogina, który wygląda, jakby pościł przez ostatni tydzień, a potem zerkam na babcię, która wydyma wargę i podnosi rękę. Może i umie tańczyć, ale stanie na głowie to inna kategoria.
Też się zgłaszam, wzdychając.
Babcia i pan Rajesh parę dni temu poszli na pierwszy dzień kursu tanga, więc Artur napisał, czy bym nie chciała z nim pojechać, żeby ich odebrać. Oczywiście na blogu, chyba tylko po to, żeby rozsiewać jeszcze więcej plotek wśród moich czytelników na Tumblrze, których co prawda nie ma zbyt wielu (bo błagam, kto w 2024 roku jeszcze czyta blogi na Tumblrze?), ale i tak jest to kilkutysięczna widownia.
Dał się namówić na przejście na messa. Śmiałam się, że jesteśmy jak rodzice, którzy jadą odebrać dzieci z pierwszej lekcji baletu, ale się zgodziłam, mimo że od poniedziałku latte baileys jakoś mi zbrzydło.
Jednak, spijając piankę, jakiś chochlik w mojej głowie śmiał się złowieszczo na myśl o tym, że to właśnie ja siedzę obok Artura w Mustangu, a nie Lana.
Odebraliśmy dziadków z tanga, promienieli. I w pewnym momencie babcia powiedziała:
– Oliwio, Adrena... Arturze – poprawiła się szybko babcia. – Rajesh polecił mi znakomite studio jogi, jak to było?
– Hatha Yoga Studio – powiedział dziadek Artura, a ona pokiwała głową.
– Tak, właśnie. – Spojrzała na niego. Miałam wrażenie, że jej skóra lśni, ale nie przez makijaż (którego nałożyła więcej niż zazwyczaj), tylko że to jakiś wewnętrzny blask, który roztacza wokoło. – Rajesh mówi, że to wspaniałe miejsce, w którym, dzięki pracy z oddechem, ciało na powrót łączy się z umysłem.
Pan Rajesh pokiwał głową. W patchworkowych, szerokich spodniach wyglądał jak prototyp osoby, która chodzi na zajęcia z jogi i próbuje cię nawrócić na medytację z czakrami. Albo zaprosić na koncert gongów.
– Chodzi o dążenie do oświecenia. Do zdania sobie sprawy z tego, że ciało tak naprawdę zawsze było umysłem, a umysł ciałem.
Mijały nas kolejne pary, które wyszły razem z dziadkami z zajęć. Oczywiście wszyscy byli znacznie młodsi niż oni.
– Ciekawe – powiedziałam, a oni jakby tylko na to czekali, bo od razu zaczęli mi mówić, jedno przez drugie, o tym, jak dobrze otworzyć swój umysł. Byli gorsi niż świadkowie Jehowy stojący z gazetkami na przystankach. Pan Rajesh wcisnął mi przy tym naszyjnik z drzewa rudra-cośtam, co byłoby całkiem miłe, gdyby nie to, że to wszystko śmierdziało mi podstępem.
Spojrzałam na Artura w poszukiwaniu pomocy, ale on tylko rozłożył ręce.
Babcia Dejanira złapała mnie za ręce, przez co prawie wypuściłam drewniany naszyjnik z dłoni.
– Chodź z nami – powiedziała, a ja otworzyłam szeroko oczy. – Chociaż na pierwsze zajęcia. – Popatrzyła na Artura. – Ty też. Pójdźmy razem. W grupie ćwiczy się znacznie raźniej.
Po powrocie do domu bardzo się wahałam, więc rzuciłam monetą, licząc na reszkę, ale moje manifestacje były słabe.
Moneta kazała mi wyjść.
Tak właśnie znalazłam się tutaj – na lepkiej, fioletowej macie w hinduskie wzory w sali z kilkunastoma osobami, które stają na głowach. Łącznie z panem Rajeshem, który zaplata w powietrzu nogi, jakby siedział w odwróconej pozycji lotosu oraz z Arturem, który też nie ma z tym większego problemu.
Do diabła, to przecież poziom zero, a jakimś cudem tylko ja, babcia i jeszcze jeden facet nie potrafimy stanąć na głowie.
– Zróbcie zamiast tego pozycję deski – mówi jogin. Jeez, na co ja się zgodziłam. – Musicie się wzmocnić. A teraz przejdźcie do Ardha Pincha Mayurasany, pozycja delfinka. Prawie jak Adho Mukha Svanasana. – Jaka asana? – Pies z głową w dół – dodaje, kiedy widzi, że nie mam pojęcia, o co mu chodzi. – A teraz zbliżcie mostek do maty i głowa do góry, tak, żeby podbródek był przy macie. Oprzyjcie się na pezedramionach – Facet podchodzi do mnie i dociska mi plecy. Człowieku, czy ty nie widzisz, że ja tu umieram. – O, tak. Głowa nie na czole, na podbródku.
CZYTASZ
Na białym kuniu
RomanceKsiążęta z Tindera, czyli seria wpisów prowadzona przez osiemnastoletnią Oliwię (kryjącą się pod pseudonimem: Bohema Artystyczna), powraca! Oliwia nienawidzi być odrzucana. Znacznie lepiej wychodzi jej bycie tą odrzucającą. Może dla zabawy, a może...