6. Anna

95 9 2
                                    


Dobrze, że zgodziłam się na pomysł Adama. Przyzwyczaiłam się do jego obecności w łóżku i nie robiłam się już czerwona jak burak gdy tylko wychodził z łóżka pół nagi. Ja również byłam coraz śmielsza w jego towarzystwie. Bezceremonialnie paradowałam w bieliźnie po sypialni jakbym była u siebie. Teoretycznie można powiedzieć, że jestem u siebie... no za trzy miesiące będę. Adam dotrzymał słowa i poza przytulaniem kilkoma buziakami w policzek i usta do niczego więcej nie doszło. Trochę szkoda...bo mi się podobało. Cóż, taka była umowa, ja również nie chciałam jej łamać, więc nie pogłębiałam pocałunków. Najważniejsze, że przestałam się bać nocy poślubnej. Zaczęłam jej wręcz wyczekiwać.

W związku z fuzją i przejęciem firmy przez mojego narzeczonego Adam dużo pracował, więc widywaliśmy się tylko rankiem i wieczorami, tak jak z resztą zapowiadał w rozmowie z moim ojcem. Zawsze jednak przynajmniej godzinkę ze sobą rozmawialiśmy coraz lepiej się poznając. Pomógł mi także wypełnić podanie o przyjęcie na uczelnię, w końcu był jej absolwentem, więc wiedział co robić.

W dniu zaręczyn obudziłam się bo coś utrudniało mi oddychanie. Gdy otworzyłam oczy okazało się, że to Adam z głową w moich piersiach. Uśmiechnęłam się na ten widok, jednakże było mi bardzo niewygodnie więc pacnęłam do ręką w głowę.

-Ała, za co?

-Miałeś mnie nie molestować! -Odparłam niby oburzona. - Poza tym było mi niewygodnie, gniotłeś mi cycki swoim twardym łbem!

-Korzystam puki mogę. To ostatnia nasza wspólna noc przed ślubem. -powiedział ze smutkiem.

-Ale jak to?

-Mama wraca z tygodniowego wyjazdu do SPA.

-I co z tego?

-Jakby zobaczyła nas razem w łóżku przed ślubem, to by dostała szału. Wierz mi nie chcesz tego oglądać. To wariatka.

-Przecież ze sobą nie sypiamy...

-Weź jej to wytłumacz gdy tu wściekła wparuje!

-Ale z ciebie maminsynek...

-Czyżby ktoś był rozczarowany?

-Jestem rozżalona bo pozbawia się mnie osobistego kaloryfera!

-Ja tam się cieszę, przez jakiś czas nikt mnie nie będzie kopał po łydkach.

Oberwał poduszką.

Po śniadaniu zaczęły się przygotowania do uroczystości. Przepiękną suknię jednego z najsłynniejszych projektantów dostałam od ojca który oczywiście musiał pokazać jaki to on jest bogaty. Na szczęście wyboru samej sukni dokonywała mama, bo jak ojciec od zawsze twierdzi "ja tam się nie znam na damskich fatałaszkach". W związku z tym, suknia oprócz tego, że piękna i droga była także w miarę wygodna. Zanim ją jednak założyłam czekały już na mnie makijażystka, manicurzystka i fryzjerka. Czekała mnie kilkugodzinna gehenna. W takich chwilach zazdroszczę facetom. Godzina i są gotowi. Ustaliliśmy z Adamem, że pojedzie na salę sprawdzić czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik, a ja dołączę do niego wraz z Charlotte przed piętnastą. Trochę się obawiałam, że nie zdążymy, ale moje obawy okazały się bezpodstawne. Już o czternastej zakładałam suknię. Gdy z pewną pomocą mi się to udało przerzałam się w lustrze. Powiedziałabym, że wyglądam ja milion dolarów, gdyby nie fakt, że pierścionek który noszę kosztował ponad dwa. O cenę sukni wolałam nie pytać, żeby nie płakać gdy ją zniszczę, a jako, że ze mnie jest łamaga to prawdopodobieństwo, że tak się stanie jest całkiem spore. Z pomocą Charlotte udało mi się wsiąść do limuzyny. Suknia przetrwała tą operację, podobnie jak fryzura. Dwadzieścia minut przed oficjalnym rozpoczęciem przyjęcia zaparkowaliśmy pod lokalem w którym mieściła się sala bankietowa. Większość gości była już w środku, podobnie jak Adam. Na mój widok go zamurowało, otworzył usta i znieruchomiał.

Małżeństwo plus VatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz