4. Maddie

349 63 13
                                    

Thomas i Lizzy wyjechali nad ranem na planowany urlop. Przez kolejny tydzień będą opalać się pod palmami na dominikańskiej wyspie, a ja opiekować ich malutką córeczką.

Ostatni wieczór przeznaczyliśmy na naukę moich nowych obowiązków i pogłębienie więzi z Charlie. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie stresuję się kolejnymi dniami. Bo jestem tak zdenerwowana, że niemal wywija mi żołądek na drugą stronę i odkąd wyjechali, nie zmrużyłam już oka. Nie pomaga też fakt, że moja siostra zaszczepiła we mnie ogromny niepokój. Martwię się o nią i niestety w mojej głowie pojawiają się wizje, w których oboje giną w katastrofie lotniczej. Doprawdy czułabym się spokojniejsza, gdyby mi nie mówiła wczoraj o swoich obawach. Mogła poczekać z tym do powrotu z wakacji.

Jest godzina ósma, kiedy dochodzi mnie kwilenie z pokoju Charlie. Szybko odstawiam kubek z kawą na stół i przebiegam na schody, a gdy już je pokonuję, przechodzę niewielkim korytarzem do jej pokoju.

W pomieszczeniu skąpanym w ciemności, które oświetla zaledwie niewielka lampka nocna, panuje przyjemna atmosfera. Powiedziałabym, że wręcz kojąca.

– Cześć kochanie, wyspałaś się?

Podchodzę do komody, na której stoi podgrzewacz z butelką. Kątem oka obserwuję, jak mała chwyta szczebelki łóżeczka i próbuje wstać, a kiedy zaczynam nasypywać do butelki odpowiednią ilość proszku, już stoi przy szczebelkach łóżeczka i wyciąga pulchną rączkę po napój.

– E! – woła, ponaglając mnie.

Nie potrafię nie poczuć czułości. Uśmiecham się, widząc domaga się jedzenia. Charlotte jest totalnie przeurocza. Malutka, z okrągłą buźką, brązowymi włoskami i oczami – takimi samymi jak mamy obie z Lizzy. Prześliczna. Do tego czuję do niej miłość. To chyba dlatego, że to córka mojej siostry, i takie dzieci kocha się bardzo mocno. Chce się o nie dbać i rozpieszczać. Nie mam takiego napływu uczuć do obcych maluchów, nawet tych, które znam lepiej niż Charlotte. Ciekawe czy wszystkie ciocie tak mają?

– Już ci daję, tylko wymieszam, dobrze?

Gapi się na mnie, wciąż próbując sięgnąć mleka. Energicznie potrząsam butelką, by zawartość dokładnie się połączyła i podaję siostrzenicy. Pomagam jej znów się położyć, a kiedy zaczyna pić, siadam obok łóżeczka i przez chwilę ją obserwuję.

Charlotte patrzy na mnie ufnymi oczkami i przełyka łapczywie mleko do tego stopnia, że zastanawiam się, czy się nie udławi. Na szczęście nic takiego się nie dzieje. Wzdycham, siląc się na spokój. Pewnie do momentu, kiedy nie dostanę informacji, że wylądowali, będę ogromnie zestresowana i pełna wrażliwości na każdą drobną pierdołę.

Rozglądam się po pokoju urządzonym na różowo. Lizzy z Thomasem zapewnili swojemu dziecku życie niemal jak w bajce. Charlie mieszka nie dość, że w pięknym domu, to w przepięknej i spokojnej okolicy.

Kiedy my byłyśmy małe, dzieliłyśmy jeden niewielki pokój w miejskim mieszkaniu. Zewsząd dochodziły hałasy sąsiadów, i wiecznie ktoś miał o coś problem. Nie było zbyt dużej prywatności. To było zupełnie inne życie niż tutaj. I w sumie myślę z perspektywy czasu, że w mieście jako dzieci miałyśmy gorzej i byłyśmy narażone na więcej niebezpieczeństw, chociażby na używki. Charlie będzie dorastać w miejscu, które jest oddalone od miejskiego zgiełku, będzie cenić nieograniczony kontakt z naturą, jest też mniejsza szansa, że wpadnie w złe towarzystwo. Pomijając to, że wszyscy tutaj plotkują, to chyba jednak prowadzą znacznie inne życie niż mieszkańcy miast. Z pewnością zdrowsze. Tak mi się przynajmniej zdaje.

Charlotte kończy pić i wyrzuca butelkę w róg swojego łóżka. Wstaję na nóżki i z miejsca uśmiecha się zadowolona, bo ma pełny brzuszek.

– Chodź, ubierzemy się i zejdziemy na dół.

Mała piszczy radośnie i klaszcze, dokładnie tak, jakby rozumiała wszystko co do niej mówię. A może rozumie?

Wyjmuję ją, przebieram, a następnie schodzimy na parter. A kiedy idziemy na dół po schodach, zastanawiam się, co tak właściwie teraz będę z nią robić?

Przechodzę przez salon mijając kominek i wciąż trzymając ją na ręce, odsłaniam żaluzje, wpuszczając do pomieszczenia poranne promyki. Charlie wyciąga rączki, jakby chciała wejść na parapet, więc stawiam ją na moment w taki sposób, że może oprzeć się szyby i pooglądać okolicę.

– Jeśli będzie w miarę ciepło, to przejdziemy się po obiadku na spacer. Co ty na to?

Charlotte w odpowiedzi uderza rączkami o szybę, wydając radosne dźwięki. Zapewne gdyby mogła odpowiedzieć, to zgodziłaby się i to ochoczo. Całuję jej główkę i biorę w ramiona, by odejść od okna i włożyć do piankowego kojca. Teraz, kiedy raczkuje, to zapewne najbezpieczniejsze miejsce w całym domu – a przynajmniej tak mi powiedziała siostra.

Robię jej zdjęcie i przesyłam do mojej mamy.

Odpowiedź od mojej siostry o wylądowaniu dostaję kilka godzin później. Ulga jaką czuję jest niewyobrażalna. Nic się im nie stało. 

_________________

To co, następny rozdział może z perspektywy Graya? :)

Odnośnie pytania o moje social media - dzięki za obserwacje :) Tam też zawsze, a zwłaszcza w stories znajdziecie jako pierwsi informację o nowym rozdziale :) 

 #zgubioneserca

Fb: Katarzyna Rzepecka - książki dla kobiet

Ig: katarzynarzepecka_

X: kasia_rzepeckaa

Tt: katarzyna_rzepecka 


Zapomniane sercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz