Siedzę z Charlie pod kocem na narożniku. Mała wtuliła się pod moją rękę i przyciśnięta do boku ogląda bajkę, którą włączyłam jej na jakiejś platformie streamingowej. Do tej pory tego nie robiłam, nie sądziłam, że się na tyle zainteresuje, ale wygląda na to, że barwne postaci, muzyka i to, co się dzieje ogólnie na ekranie, zabiera całą jej uwagę.
Grayson dłubie przy drzwiach wyjściowych, naprawiając je własnymi rękoma. Jestem nadal opuchnięta od płaczu na twarzy, ale już nieco spokojniejsza. Melisa, którą sobie przygotowałam chyba trochę pomogła, tak jak i bliskość siostrzenicy, którą trzymam mocno przy sobie. A może najbardziej wpłynęła na mnie kojąco jego obecność.
Nie mam pojęcia co zrobić. Chciałam tutaj zostać na prośbę mojej siostry, bo to było jej ostatnie życzenie. Nie mam w mieszkaniu, które wynajmowałam z Anette, warunków do tego, by wychowywać w nim małe dziecko. Dodatkowo wyprowadzka zapewne negatywnie odbiłaby się na zdrowiu Charlie. Zmiana bezpiecznego dla niej miejsca, które zna od urodzenia, może naprawdę jej nie służyć w obliczu tak wielu ostatnich zmian w jej życiu. Ale kurde. Czy nie lepiej byłoby się wynieść stąd gdzieś, gdzie po prostu będzie żyło nam się lżej? Gdzie nie będę martwić się opałem, odśnieżaniem, dzikimi zwierzętami, samotnością? Mam ogromny mętlik w głowie, bo z jednej strony nie chcę źle dla niej, a z drugiej, powinnam dbać o nasze bezpieczeństwo.
– Nie jest wam zimno? To jeszcze chwilę potrwa – dochodzi do mnie opiekuńczy ton głosu Graysona, który ogrzewa równie dobrze co narzucony na nogi koc. – Muszę wymienić ten zawias na mocniejszy.
Uśmiecham się do niego, obserwując jak pracuje. Ma na sobie czarne spodnie i czarny golf, które są zbyt eleganckie na to, aby wykonywać w nich prace remontowe, jednak najwyraźniej wcale mu to nie przeszkadza. Jego dłonie są brudne od jakichś smarów.
– Nie jest źle, zaraz dołożę też pieca, to się ociepli.
– Siedź, ja to zrobię – odpowiada stanowczo, zatrzymując mnie w miejscu.
Drży mi dolna warga, kiedy obserwuję jak Gray troszczy się o nas. Nie wiem na ile on zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo mi pomaga tym, co właśnie teraz robi. Bo chyba tylko dzięki niemu pozostaję przy zdrowych zmysłach.
– Dziękuję – odpowiadam cicho ze smutkiem ale i wdzięcznością.
Mija sporo czasu, nim kończy. Dzięki temu mamy wszyscy możliwość ochłonięcia. Charlotte zachowuje się tak, jakby już nie pamiętała, że cokolwiek złego miało miejsce, więc zostawiam ją w kąciku zabaw i korzystając z tego, że mam wolne ręce, zaczynam przygotowywać nam ciepły posiłek. Umieram z głodu i Gray zapewne też.
Przyjemne i kojące dźwięki otulają dom, kiedy kroję warzywa i mięso na gulasz, a w tle słychać bajkę i mężczyznę kończącego swoją pracę. Pomimo unoszącego się zapachu podsmażanej cebulki, czuję też woń żywicy, wilgoci i zimy, dochodzącą z zewnątrz.
– Naprawiłem – oznajmia donośnie, sprawdzając drzwi z każdej strony. Dobrze, że w garażu Thomas trzymał narzędzia i zapasowe elementy, dzięki temu było w ogóle czym wykonać tę naprawę. – Założyłem mocniejsze zawiasy, to powinno znacznie poprawić stabilność drzwi. Nawet jeśli wróci, nie wejdzie do środka.
Wrzucam do garnka kolejne składniki i zmniejszam moc palnika, kiedy Gray odstawia wszystkie narzędzia na bok, tuż pod ogromną szafę stojącą w hallu, gdzie położył także strzelbę. Z ciekawością obserwuję każdy jego ruch. Ma w sobie coś takiego, że robi to po prostu pociągająco. Zwinnie. Chociaż prawda jest taka, że pociąga mnie niezależnie od tego, czego by nie robił.
– Skąd potrafisz takie rzeczy? No i właśnie. Skąd strzelba?
Gray spogląda na mnie jasnymi oczami. A kiedy patrzy mi w oczy, jego twarz się rozjaśnia, jakby podobało mu się to, co widzi.
CZYTASZ
Zapomniane serca
RomanceW niektórych kulturach wierzy się, że bogowie splatają pomiędzy ludźmi pisanymi sobie czerwoną nić przeznaczenia. Ta niewidzialna nić może się poplątać, lecz nigdy się nie zerwie, zawsze przyciągając nas do tej jednej, konkretnej osoby. Po tragiczn...