15. Maddie

236 51 7
                                    


– Chcę, żebyś zrobił coś nieodpowiedniego – odpowiadam cicho, ale zdecydowanie, i odrobinę się do niego przysuwam, unosząc pupę w górę.

– Maddie – znów mówi do mnie ostrzegawczo, jak chwilę przez naszym pierwszym pocałunkiem. Jego dłoń jednak wcale nie słucha polecenia, za to wędruje wyżej, aż kładzie ją na udzie.

– Co Gray?

Śmieje się cicho, po czym lekko się unosi, zbliżając się do mnie tak, że niemal nade mną zawisa.

– Jesteś niegrzeczna – zauważa, po czym wsuwa dłonie pod moją koszulę, i kładzie je na pośladki okryte zaledwie cienką warstwą bielizny. Czuję jego zapach, płyn po goleniu na jego skórze, kiedy mnie zaskakuje i unosi.

Dzieje się to nagle. W jednej chwili siedzę na narożniku, a w drugiej niemal góruję nad nim, gdy mnie dźwiga do pozycji pionowej, zamykając w swoich ramionach.

– Gray! Co ty robisz? – pytam zdezorientowana, ale przyjemnie zaskoczona z uśmiechem, którego nie potrafię powstrzymać.

Chwytam go mocno za ramiona, nogami oplatam zaś biodra, czując wybrzuszenie w jego spodniach, a on poprawia uchwyt, trzymając mnie mocno za pośladki. Podniecenie, jakie czuję, jest oszałamiające. Ta pozycja jest niezwykle intymna, zwłaszcza, że nasze twarze dzieli odległość szeptu.

– Gdzie jest twój pokój? – pyta cicho, nie spuszczając wzroku z moich ust. Jego klatka piersiowa unosi się ciężko, jakby walczył ze sobą, by mnie nie pocałować.

– Na górze – odpowiadam szeptem. – Idziesz ze mną do łóżka?

Gray unosi jeden kącik ust w szelmowskim uśmiechu, po czym mocniej chwytając mnie za pośladki, zaczyna kroczyć w kierunków schodów. Spogląda mi głęboko w oczy. Czuję jego kciuk, który wsuwa się delikatnie pod materiał majtek i chociaż to jest bardzo delikatny odruch, ma nie mnie niesamowity wpływ.

– Idę zanieść cię do twojego łóżka, nim zrobię coś, czego naprawdę nie powinienem.

– Och – wzdycham, robiąc smutną minę. – A zapowiadało się fajnie.

Grayson śmieje się po chichu, kiedy wchodzimy na górę. Z każdym pokonanym stopniem schodów jesteśmy coraz bliżej sypialni, a jego siła zdaje się nie słabnąć. Ten facet musi coś trenować, a z pewnością przerzucanie śniegu łopatą. Przytulam się do niego mocniej, korzystając, że mam ku temu okazję. I to jest takie dobre, naturalne, jakby te ramiona od zawsze należały tylko do mnie. Kiedy tutaj przyjechałam, wielu rzeczy się nie spodziewałam, a już nie z pewnością tego, że z każdym dniem będę coraz bardziej przyzwyczajać się do tego mężczyzny i stanie się dla mnie bardzo cenny.

– Które to drzwi? – pyta, rozglądając się po piętrze.

– Te po prawej.

Wchodzimy do mojej sypialni, gdzie wpada jedynie światło z korytarza, przez co pokój tonie w mroku, ale nie tak dużym, by nie można było zauważyć kształtów mebli. Grayson daje kilka kroków, które niosą się po drewnianej podłodze, po czym pochyla się razem ze mną i kładzie mnie ostrożnie na miękkim posłaniu.

Zatapiam się w poduchach, nie wypuszczając go z objęć. Przesuwam tylko delikatnie dłonie, by objąć go za szyję. Jest ciepły i tuż nade mną, bardzo blisko. I pachnie tak męsko, cudownie.

– Strasznie mnie kręcisz, wiesz? – Przesuwam z czułością dłonie, wtapiając je w jego włosy.

Gray unosi kącik ust i wyjmuje spode mnie dłonie, opiera się kolanem na boku łóżka, po czym jedną dłoń unosi i poprawia mi włosy. Jego jasne oczy z uczuciem badają moją twarz, widzę jak błyszczą pomimo mroku. Jesteśmy teraz tak blisko siebie, że słyszę i czuję jak głośno bije jego serce. Silne i żywe.

– Wolałbym nie wiedzieć. Idź spać Maddie – mruczy cicho, nie odsuwa się jednak jakby wciąż na coś czekał. Nie zamierzam jednak się prosić o to, by mnie przeleciał, albo pocałował. Chociaż bardzo bym tego chciała. Cholera, od pierwszego spojrzenia, gdy tylko go zobaczyłam, chciałabym się z nim przespać. To jest takie pragnienie, że strasznie trudno się powstrzymać. Ale wtedy to nie miałoby takiego znaczenia jak teraz, bo teraz mi na nim zależy. Wolę też, by to wyszło od niego. By sam pragnął mnie do tego stopnia, by nic go nie powstrzymało. A później może by się otworzył bardziej, bo ja z pewnością chciałabym go w swoim życiu nie tylko w roli przystojnego kolegi.

– Dziękuję Gray za dzisiaj – mówię za to. – Mam nadzieję, że będzie ci się spało na dole dobrze. Jeśli wstaniesz wcześniej niż ja, obudź mnie. Mała wstaje koło ósmej.

Mój towarzysz uśmiecha się, po czym delikatnie pochyla, by złożyć na moim czole pocałunek. Jego miękkie wargi na chwilę stykają się z moją skórą. A następnie nieco się unosi. I kiedy myślę, że się oddali, spogląda na moje matki, i zadartą do pasa koszulę nocną. To zaskakujące, że mogę dostrzec jak przełyka ślinę i bije się z własnymi myślami. Nasze oczy najwidoczniej przyzwyczaiły się już do panującego w pokoju półmroku.

Wzdycham głęboko, a moje piersi unoszą się, gdy to robię.

– Jesteś cholernie piękna – wydusza, po czym ostrożnie kładzie dłoń na moim brzuchu. Podniecenie uderza we mnie ze zdwojoną siłą, aż uchylam wargi i zaczynam ciężej oddychać. Jego ciepła dłoń na mojej skórze doprowadza mnie do szaleństwa, a to tylko delikatny dotyk.

W pokoju panuje cisza ciężka od naszego pragnienia i decyzji, które wiszą w powietrzu. Na twarzy Graya maluje się czyta żądza. Uważnie obserwuję jego dłoń, która się zniża i przesuwa na udo, rozsyłając dreszcze przyjemności po moim ciele. Oblatuje mnie gęsia skórka, gdy to robi. Układa ją po wewnętrznej stronie nogi, tak blisko mojej kobiecości, że zapewne czuje na mojej bieliźnie podniecenie. Z każdą sekundą jestem coraz bardziej gotowa, a nawet mnie nie pocałował – to tylko ciepła dłoń na moim udzie.

Boję się odezwać, by go nie spłoszyć, a jednocześnie zwariuję, jeśli nie zrobi nic więcej. Obudził we mnie coś, co woła o ukojenie.

W ciszy nocy słychać nasze ciężkie oddechy i delikatny szelest pościeli, gdy Gray poprawia się i zaczyna masować dłonią moje udo.

– Czy masaż, który ci wykonałem na dole, pomógł?

Uśmiecham się, słysząc to pytanie.

– Nawet dobrze go nie zacząłeś.

Gray spogląda na szafkę nocną, na której stoi balsam do ciała. Mógłby go użyć, by wmasować go w mój brzuch i wyżej w piersi, ale najwidoczniej odzyskuje panowanie nad sobą, bo się unosi i wstaje. Jego sylwetka góruje tuż nade mną, gdy mówi:

– Skończymy innym razem, teraz odpoczywaj, miałaś ciężki dzień.

A potem wychodzi, zamykając za sobą cicho drzwi.

***

Grayson ulotnił się skoro świt. Czuję się nieco rozczarowana, bo miałam nadzieję, że spędzimy jednak ten ranek razem, najwidoczniej on zdecydował inaczej. Zostawił mi tylko wiadomość na stole z informacją, że wypadło mu coś pilnego. Nie mam pojęcia, co ważnego może się stać w niedzielę rano, ale niech mu będzie. Wolę wierzyć w to, niżbym miała zakładać, że nie chciał tutaj dłużej być.

Dzień mija nam spokojnie. Dzwonię do rodziców, sprawdzam co u nich i cieszę się na informację, że mama postanawia mnie odwiedzić. Jeszcze nie zdecydowała dokładnie kiedy przyjedzie, ale zapowiedziała, że planuje wziąć tydzień wolnego od własnych obowiązków. Słyszałam w jej głosie, że jest jej bardzo ciężko i że tęskni za Lizzy. Myślę, że niestety ta rana będzie żywa do końca naszego życia. Nie opowiadałam jej dlatego o niedźwiedziu, bo wiem, że to byłoby dla niej w obecnej chwili podwójnie stresujące. Teraz ważne, by przeżyła żałobę po jednej córce, a nie martwiła się o kolejną.

Z ostrożnością wychodzę też na dwór, zauważając, że od wczoraj nie padało i rozglądam się po podwórku, szukając nowych śladów dzikiej zwierzyny. Plusem zalegającego śniegu jest to, że zdradza podchodzących intruzów. Z ulgą stwierdzam, że raczej nic więcej nie zadziało się przez noc.

Wzdycham zapach rześkiego, zimnego powietrza. Czuję woń igliwia, a wszędzie panuje cisza, bo tutaj praktycznie nie ma ruchu ulicznego. Pierwszą poważną komplikację mam za sobą. Mam nadzieję, że będzie ona ostatnią. 


Zapomniane sercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz