Byłam półprzytomna, kiedy Aleks wynosił mnie z domu. Miałam zamknięte oczy, ale słyszałam... wszystko słyszałam...
- Aleks co się stało? - pytał spanikowany Mark.
- Znalazłem ją z mamą. Zemdlała...
- Cholera mogłem z nią na ciebie poczekać... Zabierz ją...
- Do nas. Wszyscy chodźcie do nas. Adam znajdź dziewczyny, wychodzimy – zarządziła mama Aleksa.
- Dziękuję. Sam, gdzie jest Josh? Wychodzimy... - Mark mówił z wielkim trudem.
- A wy gdzie się wszyscy wybieracie? Mark, Sam? To pogrzeb waszego ojca! Miejcie na tyle szacunku dla niego, żeby zostać i uczcić jego pamięć – zawodziła matka.
- Na nas już czas... mamo – odpowiedział jej Mark, sycząc przez zęby ostatnie słowo.
- Dlaczego Maja ma czerwony policzek? Co się stało? - pytał Sam roztrzęsionym głosem, ale ton jego głosu sugerował, że nie chce poznać odpowiedzi.
Słyszałam też w tle śmiech babci...
I szept rozmów zgromadzonych osób... Szept, który dla mnie brzmiał, jak krzyk.
Zimne powietrze na zewnątrz mnie otrzeźwiło. Zachłysnęłam się nim, aż poczułam ból w piersiach. Przyjemny ból, który upewnił mnie, że wciąż tu jestem.
Otworzyłam oczy dopiero, kiedy poczułam znany mi zapach domu Aleksa. Delikatna kwiatowa woń mieszała się ze słodkim aromatem wypieków... Wciągnęłam głębiej otaczające mnie powietrze...
Chyba ciasteczka maślane z kawałkami czekolady i orzechami pekan... Uwielbiam je... Kiedyś piekłam je razem z Panią Graham i Alaną – błądziły moje zmęczone myśli.
Aleks zaniósł mnie do swojego pokoju, do tak dobrze znanego mi łóżka. Poczułam ulgę, ale i tak nie chciałam go puścić, kurczowo trzymając się klap jego marynarki.
- Już dobrze kochanie, jesteś bezpieczna... - szeptał mi do ucha i gładził po plecach. Pomału rozluźniłam uścisk i opadłam na łóżko. Wtedy zobaczyłam, że prawie wszyscy tu są. Josh, Sam, Mark, Adam...i ich strach o mnie.
Jestem dziwna – myślałam, leżąc wśród nich. Całe życie walczyłam, aby mieć wokół siebie rodzinę, ludzi, którzy bezwarunkowo będą mnie kochać. A teraz marzę o tym, aby zwinąć się w kłębek i zniknąć, nawet dla nich. Jestem taka zmęczona, a ból rozdziera na strzępy moje serce, ale i...
- Potrzebuję zimny okład na kolano i moje tabletki przeciwbólowe – wychrypiałam.
- Boli cię? Dlaczego? Stałaś na tej nodze? – panikował Sam i już ściągał mój stabilizator z kolana. – Cholera, jest przypuchnięte.
Wszyscy zaczęli mówić jeden przez drugiego, wspominając nawet o szpitalu.
- Hej! – krzyknęłam, ile miałam sił. Słabo, ale i tak wszyscy przestali mówić i popatrzyli na mnie.
- Przestańcie panikować. Boli mnie kolano, więc dajcie mi te cholerne tabletki i zimny okład. W tym domu na pewno jest zapas mrożonego groszku. I tak, stałam na tej nodze. Miałam wybór: albo to zrobię i obciążę kolano, albo dostanę ataku paniki przy matce. Więc wybór był oczywisty. Dzięki temu ostatnie słowo należało do mnie. Ba! Kazała mi się wynosić, więc uznaję, że wygrałam – starałam się uśmiechnąć, choć ostatecznie moją twarz wykrzywił grymas bólu.
W tym momencie do pokoju wszedł Adam z mrożonym groszkiem. Aleks podał mi tabletki i pomógł mi się napić. Moje ręce tak się trzęsły, że sama nie utrzymałabym szklanki. Mark usiadł w moich nogach ze zmartwioną miną. Sam stał oparty o ścianę i patrzył w ziemię, a Josh... może mi się tylko wydawało, ale chociaż stał z tyłu, chciał być bliżej mnie. Nie spuszczał ze mnie wzroku, jakby bał się, że jak to zrobi, to stanie się znów coś złego. Ale może to mój zmęczony umysł podpowiadał mi obrazy, których nie było.
CZYTASZ
Nigdy mnie nie stracisz
RomanceKontynuacja losów Mai, Aleksa, Josha i ich rodzeństwa z powieści "Nigdy z Ciebie nie zrezygnuję...". Maja wyjeżdża ze swej rodzinnej miejscowości na rehabilitację kolana. Chociaż Nowy Jork był jej celem i marzeniem od lat, teraz stał się synonimem...