Rozdział 20. To nie jest twoja wina.

21 6 8
                                    

Zaburzenia depresyjno-lękowe. Taka była diagnoza psychiatry, do którego wysłała mnie moja psycholog na konsultację. Trzy słowa, które zmroziły Aleksa, Sama i Marka. Ja nie wiedziałam, co o tym myśleć. Było mi obojętne, jak to ktoś nazwie. Chciałam tylko przestać martwić innych sobą. Przerażało mnie to, że jak czegoś ze sobą nie zrobię, to wszyscy ode mnie uciekną.

Tak więc jeśli chcą, żebym brała jakieś tabletki, będę to robić. Mam kontynuować psychoterapię? Będę. Mam unikać sytuacji stresujących? Roześmiałam się w myślach. Ktoś, kto daje takie zalecenie, musi żyć w jakiejś alternatywnej rzeczywistości.

Zastosowałam się grzecznie do większości wskazówek i wydaje mi się, że z każdym dniem było ze mną odrobinę lepiej. „Odrobinę" to kluczowe słowo. Zazwyczaj trzymałam się kurczowo Aleksa albo Monici, która stała się dla mnie prawdziwym oparciem. Jej nieustanne gadanie, dramaty miłosne i ubraniowe, były sporą dawką śmiechu każdego dnia. Udawałam, że dzięki temu chociaż na chwilę wychodziłam ze swojej czarnej dziury. Udawałam, bo tak naprawdę, co by się nie działo i z kim bym nie była, przynajmniej jedną nogą tkwiłam w niej i czułam nieustanne wciąganie mnie do środka.

Chodziłam oczywiście grzecznie do psychologa, ale wizyty te coraz bardziej mnie irytowały. Musimy przepracować problem twojego poczucia winy związanego ze śmiercią ojca – powiedziała przykładowo dziś moja psycholog. Co to w ogóle jest za tekst? Pięć lat studiów i dowiaduję się od niej czegoś, co wiem bez jej wykształcenia. Kolejna złota rada: porozmawiaj szczerze z braćmi o swoich uczuciach. Serio?? Serio! Siedziałam na wykładzie totalnie poirytowana moją wizytą u niej, z postanowieniem, że jednak więcej tam nie pójdę.

Żartuję, oczywiście, że pójdę. Radośnie i w podskokach.

Prawda jest jednak taka, że głęboko w sercu od dawna wiedziałam, co muszę zrobić i to bez sugestii psychologa. Muszę przedyskutować to z Joshem.

Tylko jak mam porozmawiać z kimś, kto nie chce ze mną rozmawiać? A może po naszym ostatnim spotkaniu w parku, da się przekonać? Muszę spróbować, bo to właśnie on mnie w pełni zrozumie i będzie brutalnie szczery. A ja potrzebuję poznać prawdę. Muszę zadać głośno pewne pytania i poznać na nie odpowiedzi. Tak. Właśnie to muszę zrobić – przytakiwałam sama sobie w głowie. Jak to dobrze, że przynajmniej w myślach jestem taka odważna – dodałam z przekąsem na koniec.

Z zamyślenia wyrwała mnie Monica, która nie rozumiała, dlaczego nie zbieram swoich rzeczy i nie uciekam, gdzie pieprz rośnie, skoro najnudniejszy wykład świata na temat historii sztuki – w jej opinii oczywiście – właśnie się zakończył. Ogarnęłam się szybko i ruszyłam za nią w stronę kawiarni, gdzie miałyśmy zwyczaj przesiadywać między zajęciami. Dziś dołączyli do nas Simon i Nick, którzy siedzieli na wykładzie za nami.

- Po jaką cholerę uczymy się historii sztuki? Przecież jesteśmy tu po to, żeby tworzyć własną historię! – zawodziła moja przyjaciółka.

- Po to, żeby znać, jakie były kiedyś trendy, jakie mają wpływy na współczesną... – zaczęłam, ale natychmiast mi przerwała.

- Laska, to było pytanie retoryczne... – roześmiała się, a chłopaki jej zawtórowali.

W kawiarni rozsiedliśmy się wygodnie i głównie obgadywaliśmy naszych wykładowców. Było miło i zabawnie. Chociaż co rusz wracała do mnie myśl, że muszę zadzwonić do Josha, to ta godzina w miłym towarzystwie pozwoliła mi się zrelaksować i uspokoić moje wiecznie nadszarpnięte nerwy. Nie uszło też mojej uwadze, że Simon nie spuszczał oczu z Monici, co ona dostrzegała i chyba jej się to podobało.

Nigdy mnie nie straciszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz