Rozdział 19. Nie mam siły.

15 6 13
                                    

- Mów w końcu, co się dzieje... – prosiłam, kiedy rozsiadłyśmy się w kawiarence.

- Jestem królową tworzenia sama sobie dramatów – wyjęczała Monica.

- Nie będę się z tym kłócić. Więc? – uśmiechnęłam się zachęcająco.

- Wczoraj Will wyciągnął mnie na imprezę do ich znajomych z roku...

- Poszłaś, ale opierałaś się rękami i nogami – zachichotałam, czym zasłużyłam na morderczy wzrok dziewczyny.

- Poszłam. Było... fajnie. Will jest...

Przerwała, bo do naszego stolika podszedł kelner z zamówieniem. Dziewczyna zlustrowała go wzrokiem, uśmiechając się przy tym promiennie, więc spojrzałam na chłopaka.

Może i jesteś przystojny, ale mnie bardziej interesuje, co przyniosłeś.

Kelner położył przede mną talerz, filiżankę i szklankę z wodą. Aromat czarnego, podwójnego espresso natychmiast pobudził moje ślinianki, mózg i nawet nogi, które zaczęły podskakiwać pod stołem. Brownie w towarzystwie truskawek i borówek, spoglądało na mnie spod błyszczącej warstwy czekolady...

Ale cudo... Jak to dobrze, że nie jestem Alicją. Nie potrzebuję kartki z napisem „zjedz mnie".

Widelczyk wszedł miękko w ciasto, nabierając kawałek raju dla mnie.

Mmm... jakie to dobre... – pomyślałam, oblizując górną wargę z czekolady aromatyzowanej malinami.

- To jak ty jesz desery, szczególnie te z czekoladą, ma niemalże erotyczny wydźwięk. Aleks ma przerąbane przy tobie – powiedziała Monica, gapiąc się na mnie. – Nawet na mnie to działa.

Rumieniec oblał moją twarz, przez co kolorystycznie zbliżyłam się do truskawki, którą właśnie wrzuciłam do ust.

- Nie mów głupot i kontynuuj. Will jest...?

- Will jest... fajny.

- Cóż za emocje! – nie mogłam się powstrzymać.

- Bo zaraz nic ci nie powiem!

- Nie gróź, jak nie masz zamiaru spełnić groźby – powiedziałam ze śmiechem, na co ona wystawiła mi język.

- Wracając do mojego dramatu! Z Willem fajnie się bawiliśmy... ale wiesz, jak kumple. On nie jest mną zainteresowany, a ja... jak go poznałam lepiej, to doszłam do wniosku, że jak mam prawie umrzeć z bólu przy porodzie, to jednak wolałabym komuś innemu dzieci rodzić.

- Ufff, czyli odkładamy kwestię dzieci na później. Super! Co dalej?

- Jak na kogoś straumatyzowanego, masz świetny humor i jeszcze bardziej cięty język niż zwykle. To mnie trochę martwi... – Popatrzyła na mnie z troską.

- Może to reakcja obronna organizmu na moje permanentne zmęczenie psychiczne. Dramat studencki, bez urazy kochana, jest jak złapanie oddechu.

- O k e j. To kontynuuję... Na imprezie był też Chris z Summer. Laska niestety znów przyszła z kijem w tyłku i mordem w oczach. Pokłócili się zaraz na początku o jakąś totalną pierdołę. Nie, to nie była kłótnia. Ona się darła o to, że on pił piwo, a miał nie pić, bo przyjechali samochodem. Próbował jej wytłumaczyć, że wrócą taksówką, ale ona po zrobieniu sceny, obraziła się i gdzieś sobie poszła. Chris ją olał. A mnie w końcu zostawił Will dla jakiejś wypacynkowanej, długonogiej blondynki. Palant. No i wiesz... zaczęliśmy rozmawiać z Chrisem. Rozmawiać i pić. Jezuuuu nie patrz tak na mnie, jakbyś już znała zakończenie.

Nigdy mnie nie straciszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz