1.1 Zaproszenie

241 9 4
                                    

Po odejściu Zayne'a nic już nie było takie samo. Drużyna się rozpadła. Każdy poszedł w swoją stronę i nawet wezwania Mistrza Wu nie motywowały do spotkania.

Lloyd czuł ogromną presję. Wiedział, że jeżeli nic nie zrobi, to Ninjago nie będzie bezpieczne. Bez przyjaciół nie mógł bronić miasta. Potrzebował ich... Ninjago ich potrzebowało.

Postanowił więc spróbować. Ten ostatni raz.

Doskonale wiedział gdzie znajduje się każdy z chłopaków. W końcu sam był ninja.

W pierwszej kolejności odwiedził Jay'a. Chłopak od kilku miesięcy prowadził telewizyjne show. Lloyd czasami starał się oglądać program, ale przychodziło mu to z ogromnym trudem.

Zakradł się do garderoby swojego przyjaciela i cierpliwie czekał. Musiał zaczekać do końca show. Do tego czasu Lloyd mógł się spokojnie rozejrzeć.

Na dużym biurku, tuż pod lustrem stało zdjęcie oprawione w niebieską ramkę. Każdy z chłopaków posiadał kopię tego jednego zdjęcia. Przedstawiało ono ich wszystkich. Lloyd był jeszcze mały, ale już wtedy był częścią drużyny.

Zabiły dzwony, które oznajmiały przegraną dzisiejszego zawodnika. Lloyd ukrył się pod sufitem. Nie musiał długo czekać na przyjście niebieskiego ninja.

Jay usiadł na krześle przy biurku z głośnym westchnięciem. Nawet nie spojrzał na swoje odbicie. W pierwszej kolejności chwycił zdjęcie.

- Ninja się nie poddają. Co Zane?- zapytał ponuro.

- Drużyna naprawdę cię potrzebuje- przemówił Lloyd.

Jay poderwał się z krzesła i uważnie zaczął się rozglądać po małym pomieszczeniu. Zielony ninja zeskoczył spod sufitu.

- Jak ty się tu dostałeś?!- zapytał Jay. Nie chciał przyznać się, że tęsknił za młodym spryciarzem. Nie chciał się przyznać, że tęskni za kimkolwiek.

- Jestem ninja. A ty masz na twarzy makijaż!- krzyknął rozbawiony wskazując na przyjaciela.

- Ej! To jest korektor, często wykorzystywany przez ninjów... I nie mamy drużyny- wypowiedzenie tych słów zakuło go w serce. Tak miało być lepiej- Nie zamierzam walczyć u boku Cole'a. Nic nie sprawi, żebym wrócił do kradnącego laski, zdradzieckiego, kamieniarskiego...

- Jay!- Lloyd przerwał mu pełen złości monolog- Ona wciąż o tobie myśli- wyznał coś, za co Nya zapewne by go zabiła. Ale musiał za wszelką cenę ratować drużynę.- To nie jest twoje miejsce Jay. Nie jesteś sobą. Jesteś mistrzem piorunów, nie mistrzem oświetlenia! Wiesz gdzie będę jeśli zmienisz zdanie.

I rozpłynął się. Zniknął. Odszedł nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Nie licząc goryczy, którą czuł Walker. Prawda jest taka, że w ciągu trzech ostatnich lat bardzo zżył się z chłopakami. Byli dla niego rodziną. Po utracie Zane'a rodzina się rozpadła... Ale czy prawdziwa rodzina może się tak rozpaść? Może to właśnie dla tego nie mógł przestać myśleć o przyjaciołach... Braciach.

Następny na liście był Cole. Lloyd doskonale wiedział, że najtrudniejszy do przekonania będzie Kai, więc zostawił go na sam koniec.

Cole postanowił całkowicie odciąć się od swojego żywiołu. Znalazł normalną pracę i grubą kreską odciął od siebie przeszłość ninja.

Lloyd postanowił go zaskoczyć. Wskoczył na gałąź, tuż obok czarnowłosego.

- Drużyna naprawdę cię potrzebuje- oznajmił, zwracając na siebie uwagę przyjaciela.

- Myślałem, że jestem mistrzem kosy, ale z siekierą idzie mi jeszcze lepiej- nie przerwał rąbania grubej gałęzi, na której stał.- Mam dosyć walki Lloyd. Mam dość Wężonów, dość Nindroidów i dosyć... Jaya- westchnął zmęczony- A tutaj nikt nie wie kim jestem. I nikt niczego nie oczekuje- spojrzał na ludzi, którzy przenosili porąbane drewno. Miał normalną pracę. Żył jak zwykły człowiek... Ale w głębi serca tęsknił za walką, Wężonami, Nindroidami i Jayem.

Szkarłatna NinjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz