1.2 Tylko jeden zwycięży

158 9 0
                                    

Dopłynęli do wyspy. Wszyscy zebrali się na dziobie łodzi, aby móc podziwiać klasztor Chena.

Jedynie Randivia została na swoim miejscu. Nie chciała podchodzić do ludzi, aby nie prowokować swojej mocy. Miała problem aby nad nią panować. Jej moc była destrukcyjna. Dlatego też postanowiła, że w trakcie całego turnieju nie użyje jej ani razu. W ogóle nie planowała brać udziału w tym wydarzeniu. Chciała jedynie porozmawiać z Clausem albo Chenem. Zależało jej na dostępie do ich biblioteki i ewentualnie pomocy przy opanowaniu mocy.

W końcu to oni wysłali do niej list, że mogą ją wyszkolić.

- Witajcie na wyspie Chena- zaczął Claus schodząc na ląd- Wielki Turniej Żywiołów zgromadził tych dzielnych wojowników- tuż za nim wyszedł Garmadon- Mistrz Chen ucieszy się, że powróciłeś senseiu Garmadonie.

- Cała przyjemność po mojej stronie- burknął sarkastycznie mężczyzna.

- Absolutnie pewne- Claus ruszył w stronę bramy, za którą krył się klasztor w pełnej okazałości.

- Wyczuwam pomiędzy wami konkretne napięcie. A wiem co mówię, jestem mistrzem błyskawic i tego co elektryczne- oznajmił Jay.

- Tak. I jak to możliwe, że tej wyspy nie ma na żadnych mapach- dodał Kai.

- I wyjaśnisz czemu szef najpopularniejszej knajpy z makaronami w Ninjago potajemnie organizuje turnieje dla wojowników?- kolejne pytanie zadał Cole.

Mistrzowie żywiołów mijali ich, chcąc iść za Clausem. Tylko ninja i Garmadon stali w miejscu rozmawiając.

- Mistrz Chen był kiedyś moim przyjacielem, a teraz jest zdrajcą. Podczas wojen z Wężonami Chen zwrócił się przeciwko swoim braciom i robił wszystko by pomóc gadom.

- Chodzi o bitwę w której walczyłeś razem z wujkiem Wu?- wtrącił się Lloyd. Wiedział dużo o histori Ninjago... Ale wiele też musiał uzupełnić. Zawsze z zaciekawieniem słuchał o historii miasta- Chen był waszym wrogiem?

- Użył oszustwa by podzielić wszystkich mistrzów żywiołów. Ledwie udało nam się pokonać Wężonów. A Chen poddał się i za karę miał nigdy nie opuszczać tej wyspy. Nie wiedzieliśmy, że zacznie stąd organizować swe przestępcze imperium- opowiadał.

Randivia szła za nimi i w skupieniu słuchała opowieści byłego mistrza. Ufała mu, ponieważ jeszcze jako Lord Garmadon, dbał o nią. Uczył ją autodestrukcyjnej formy panowania nad żywiołem, ale dbał o jej bezpieczeństwo. A przede wszystkim nie bał się jej. Miał w tym oczywiście egosityczne pobudki, ale liczył się sam fakt.

- Może i zdołał skłócić naszych przodków, ale z nami mu się nie uda- oznajmił Lloyd.

Kai zarknął przez ramię, gdy usłyszał, że ktoś za nimi idzie. Zwolnił kroku, aby zaczekać na dziewczynę.

Rudowłosa szła z przymkniętymi oczami. Była chorobliwie blada.

- Wszystko dobrze? Wiem, że ze sobą konkurujemy, ale chciałbym cię pokonać w uczciwej walce...- oznajmił Kai, gdy odłączył się od swoich przyjaciół i zrównał krok z Vią.

- Jest dobrze- mruknęła słabo, chociaż na widok chłopaka wyprostowała się i napięła mięśnie. Próbowała pokazać, że czuje się lepiej niż w rzeczywistości się czuła.- Zresztą nie pokonasz mnie, ja nie walczę.

- W takim razie co tu robisz?

- Szukam czegoś- odparła bez zastanowienia.

- My kogoś- mruknął Kai.

Zatrzymali się na schodach tuż przed zamkniętą bramą. Randivia poczuła tłum ludzi, zakręciło jej się w głowie. Kai widząc jej lekkie wahanie odruchowo chwycił ją za bark, aby nie upadła. Chciała odepchnąć chłopaka, ale ręce zaczynały jej drętwieć.

Szkarłatna NinjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz