• Aljanah •
Po dłuższym czasie wróciliśmy z George'm do pokoju wspólnego gryfonów. Szliśmy tam w ciszy, każde zatopione w swoich myślach. Powoli ogarniał mnie spokój i nie czułam potrzeby ukrywania się. Rudzielec wzbudzał we mnie emocje, które miałam w zwyczaju ukrywać. Teraz jednak pozwoliłam, żeby zaczęło mi zależeć. Na George'u, na Fredzie, na Cassy, czy nawet na Lee Jordanie. Te uczucia były nowe, niespotykane i musiałam się do nich Jeszcze przyzwyczaić... ale było mi z nimi dobrze.
- O! Wreszcie jesteście! - wykrzyknęła McConnor z uśmiechem, gdy tylko przekroczyliśmy próg. - Śnieg zaczął padać!
Blondynka skakała, jak małe dziecko, co chwila podbiegając do okna wieży i wyglądając na zewnątrz.
- No to chyba trzeba to jakoś uczcić - uniósł brwi George i popatrzył na nas porozumiewawczo.
- Czy my... - zapowietrzyła się ślizgonka - ... o matko będzie bitwa na śnieżki!
- Lećcie się ubrać i idziemy na błonia - puścił nam oczko Fred, a Cassy pociągnęła mnie za rękę, prowadząc do wyjścia.
Kilka minut później stałyśmy razem z bliźniakami, Jordanem, Harrym, Hermioną i Ronem na zewnątrz, patrząc, jak biały puch otula drzewa.
- Drogie panie, drodzy panowie. Czas podzielić się na drużyny - powiedzieli uroczyście rudzielcy.
- Zrobimy tak. Ja, Fred, Hermiona i Harry będziemy przeciwko wam. Co wy na to? - zaproponował George i zatarł ręce.
- Wchodzę w to - zmrużyłam oczy, przygotowując się na wielki pojedynek.
Chwilę później śnieżne kule latały nam nad głowami, a co rusz któraś trafiała w czyjąś kurtkę. Schowałam się więc za drzewem i szybko zaczęłam lepić śnieżki. Widziałam, jak Fred atakuje Cassy, Ron trafia śniegiem w Harry'ego, a Lee akurat przewraca Hermionę. Zaraz... kogoś mi brakowało.
W chwili, gdy zrozumiałam, że na polu bitwy nie ma młodszego bliźniaka, ogromna ilość białego puchu trafiła mnie w plecy. Obróciłam się błyskawicznie i zbombardowałam George'a tym, co zdążyłam do tej pory ulepić.
Rudzielec jednak robił zręczne uniki i gdy tylko skończyła mi się amunicja, podbiegł do mnie i zaczął mnie pchać. Wciągnęłam głęboko powietrze i się zaparłam. Nie zamierzałam pozwolić mu wygrać.
- Niezła jesteś Promyczku - szepnął tuż nad moim uchem, a mnie przeszedł dreszcz po plecach. - Szkoda, że jednak jestem silniejszy.
Zanim zdążyłam się zastanowić, co znaczyły jego słowa, leżałam w górze śniegu, a George śmiał się nade mną z góry.
- Ale z ciebie wredna wiewiórka! - zawołałam, udając zdenerwowaną. Tak naprawdę jednak tak strasznie chciało mi się śmiać, że dosłownie resztami sił się powstrzymywałam.
- Oj Promyczku, mogłaś się choć trochę wysilić - zachichotał i się odwrócił z zamiarem odejścia. Ja jednak jeszcze nie skończyłam.
Chwyciłam rudzielca za tył kurtki i nim ten się obejrzał, już leżał w zaspie, obok mnie. Spojrzałam na jego minę i nie wytrzymałam. Parsknęłam cicho śmiechem, widząc totalny szok na twarzy George'a.
• George •Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. Tajemnicza dziewczyna się zaśmiała. Po tylu wspólnie spędzonych chwilach, po miesiącach rozśmieszania jej, teraz naprawdę to zrobiła. Myślałem, że zaraz zacznę skakać ze szczęścia. Dzisiejszy dzień ewidentnie przełamał jakąś barierę. Miałem tylko nadzieję, że tak zostanie już zawsze.
CZYTASZ
Mysterious girl • George Weasley
FanfictionAljanah Meadowes pojawia się nagle w Hogwarcie na piątym roku i to miesiąc po rozpoczęciu lekcji. Jest cały czas obojętna... no chyba, że chodzi o dwóch rudzielców doprowadzających ją do szału. A już szczególnie o tego konkretnego... Uniwersum należ...