/44/

43 3 1
                                    

Narzuciłam na siebie moją ramoneskę i wyszłam na dwór. Mimo hiszpańskiego klimaty jest dość chłodno bo tylko osiem stopni na termometrze. Rozejrzałam się po ogrodzie rodziców mojego bruneta. W Hiszpanii nidgy nie padał śnieg, a jak padał to strasznie rzadko. Ja nie stety nie natrafiłam chyba na hiszpańską zimę ze śniegiem. Nie wiem czy mam się cieszyć czy być raczej przygnębiona. Kiedy moi dziadkowie jeszcze żyli to co roku przyjeżdżałam do nich na ferie zimowe. W stanach jak to w stanach każdej zimo spadała masa białego puchu. Ciekawe jak szybko się roztopi?

-O tutaj jesteś - kobiecy głos rozbrzmiał za mną. Odrazu się odwróciłam, aby ujrzeć matkę Pabla - Wpadłam na pomysł, abyście nie wracali po nocy do domu, tylko przenocowali tutaj. Będziecie spali w starym pokoju Pabla, a Aurora porzyczy ci jakieś ubranie do spania.
-Och to miło z pani strony. Jeśli to nie problem to zostaniemy - odparłam.
-Oczywiście, że to nie problem, no. A teraz chodź chodź do środka bo się jeszcze przeziębisz.

Zrobiłam tak jak powiedziała kobieta. Po chwili znowu stałam w ciepłym przed pokoju. Odwiesiłam kurteczkę spowrotem na wieszak, zdjęłam buty i ruszyłam w stronę salonu.

Mój wzrok odrazu spotkał się ze wzrokiem bruneta, który rozmawiał ze swoim ojcem. Uśmiechnęłam się lekko do niego. Moje gałki ocznej skierowały się teraz ma Aurorę, która szła w moją stronę.

-Jak tam święta?
-Bardzo dobrze, a tobie jak mijają?
-Świetnie.
-Rozkosznie.

Zaśmiałyśmy się cicho. Spojrzała na mnie wzrokiem. Miała takie spojrzenie małego rozbawionego dziecka. Pamiętam gdy miałam czternaście lat. W dniu moich urodzin moja mama miała wypadek samochodowy, w którym zginął mój młodszy brat. Miał w tedy dwa lata. Często się nim opiekowałam że względu na pracę rodziców. Zawsze gdy mnie widział uśmiechał się. Zawsze patrzył na mnie właśnie tym samym wzrokiem, którym patrzy na mnie teraz siostra dziewiętnastolatka.
Złapała mnie za rękę. Splotła nasze palce ze sobą.

-Chodź dam ci jakieś majteczki - poruszyła sugestywnie brwiami.
-Jasne - HIHI.

+++++

-A wiesz, że podobno powinno się pić wino w święta? - wydusiła między jednym, a drugim napadem śmiechu nalewając sobie czerwoną ciecz do kieliszka.
-Nooooo - odpowiedziałam przeciągle - A dlaczegooo? - dodałam piskliwie na co obie zarechotałyśmy.
-Po pan Jezus pił wino że swoimi dwunastoma uczniami - wyprostowała się i zrobiłam poważną minę, aby pokazać jaką jest znawczynią.

Prychnęłam na jej postawe i sięgnęłam po butelkę wina, która jest już praktycznie na wykończeniu. Gdy słyśmy do pokoju szatynki wstąpiłyśmy jeszcze do spiżarki, aby zawinąć z tamdąd jakieś przekąski. Ale skończyło się na tym, że biorąc jedzonko w przelocie Aurora złapała butelkę z czerwoną cieczą w środku, a ja dwa kieliszki.

-Nie powinnyśmy pić - wychrypiałam- A raczej nie powinnyśmy pić same, gdy na dole przy stole siedzi z dwadzieścia innych osób i jedzą smarzonego dorsza, posypanego sezamem oraz otoczonego bułką tartą.
-Masz rację, niepowinnyście pić same - męski głos obudził mni z transu w jakim przed chwilą byłam.

Dostrzegłam, że wciąż trzymam butelkę i kieliszek w pozycji nalewającej, a tak na prawdę, wino już dawno się przelało. Odrazu odstawiłam butelkę na panele koloru beżu mieszającego się z jasnym brązem. Nigdy nie przepadałam za takim kolorem podłogi. Zawsze uważałam, że wymyślanie i frezowanie z różnymi odcieniami paneli jest bez sensu. W domu moich rodziców wszędzie były położone panele w kolorze szarości pomieszanym z kolorem gruszkowym. Nigdy mi się one nie podobały. Tylko w moim pokoju położone były panele w kolorze jasnej szarości. Pamiętam jak uparłam się w sklepie, aby takie dokładnie zamówili. Zaczęłam biegać po całym sklepie i wrzeszczeć na całe gardło. Rodzice stwierdzili, że się nie uspokoje jeśli nie zgodzą się na moje wymagania co do podłogi. Zrobiłam w tedy wielko szum. Pamiętam jak o włos moi rodzice nie zostali wyrzucceni przez ochronę. Ale wygrałam to starcie i z podniesioną głową wyszłam ze sklepu. Zadowolona ze swoich czynów.
Miałam w tedy siedem lat, a moje życie było takie bez troskie. Teraz też jest. Mam wokół siebie przyjaciół i chłopaka, którego kocham. Kto by pomyślał, że zwykły wypad do Hiszpanii zmieni się w coś czego już nie cofnę.

-Dlaczego gapisz się w podłogę?
-Co...znaczy... - jąkałam się.

Co im mam powiedzieć? Że wspominałam jaki miałam kolor paneli w swoim dawnym pokoju? To by było nie dobrzeczne.

-Dobra chodźcie, trzeba posprzątać - powiedział, z frustracja w głosie, że zagoniono go do sprzątania.
-Świetnie. Mama zagoniła cię do szprzątania, a ty żeby nie sprzątać wszystkiego sam przyszedłeś po nas - Aurora wręcz zamrażała go wzrokiem jaki mu teraz posłała.
-To ona kazała was zawołać! - krzyknął i zrobił tą swoją naburmuszoną minę dzieciaka.

Jaki on musiał być cholernie słodki gdy był mały.

Podniosłyśmy swoje tłuste tyłki z łóżka i wyszłyśmy z pokoju kierując się schodami w dół do salonu. Zadowolony z siebie brunet zbiegł po schodach niczym strzała i zniknąć za ścianami budynku. Ja i Aurora posłałyśmy sobie jedynie zdziwione spojrzenia. Wzruszyłyśmy ramionami i również zbiegłyśmy po schodach.

W salonie zastałysmy całą trójkę zbierającą talerze. Chłopak posłał nam promienny uśmiech, za to starszy mężczyzna spojrzał na nas że zdziwieniem na twarzy. Tak samo zrobiła kobieta , dwoma talerzami w prawej i kilkoma sztućcami w lewej ręce.

-A co wy tutaj robicie dziewczynki? - w mojej głowei odrazu zapaliło się pytanie. Tak samo u szatynki obok mnie co można było wywnioskować z jej wyrazu twarzy.
-Pablo po nas przyszedł. Powiedział, żebyśy przyszły pomóc sprzątać.

Niska kobieta, a nawet niższa ode mnie o jakieś pięc centymetrów przeniosła wzrok na swojego syna.

-Mówiłak ci, że masz sprzątać sam i żebyś ich nie budził po pewnie obydwie śpią.
-Ta śpią. Zawaliły butelkę wina ze spiżarki i całą wychlały - prychnął brunet.
-Słownictwo i za karę sprzątasz wszystko sam - odwróciła się w stronę męża - Chodź kochanie. On sobie poradzi.

Kobieta odstawiła wszystkie rzeczy, które trzymała w rękach na stół po czym wyszła z pomieszczenia. To samo zrobił jej mąż i podążył za kobietą. Ja tylko wzrószyłam ramionami, obruciłam się na pięcie i tak samo jak dwie osoby prze demną wyszłam z salonu.

+++++

-Boże, myślałem, że już nigdy nie skończę - marudził zakładając czyste spodnie dresowe.

Leżałam już wygodnie na łóżku w dawnym pokoju Pabla szykując się do spania, gdy te z impetem wpadł do pokoju. Zabrał swoje rzeczy i poszedł do łazienki. Wrócił kilka minut później, a ja przez to, że chłopak mnie wcześniej rozbudził już straciła ochotę na na jaki kolwiek sen.

-Świetnie, a mógł byś nie hałasować? - spytałam ironicznie.

Jego przerzucacie każdej rzeczy na inne miejsce, mamroczenie i marudzenie już mnie zaczyna iriytować.

-Aż tak ci przeszkadzam? - zapytała jak głupi.
-Tak, ciągle hałasujesz. A to szeleścisz, a to szurasz, przerzucać, przesówasz i chuj wie co jeszcze robisz. Jest już po północy i chciałabym pójść spać - powiedziałam wszystko na jednym wdechu.
-Już dobrze, przepraszam.

Poszedł do łóżka po czym wsónął się pod kołdrę. Obruciałam się na bok, tak, że teraz leżymy twarzamy do siebie. No ja to w zasadzie mam idealny widok na jego nagi tors. Oparłam o niego ręcę. Zamknęłam oczu, po chwili można było usłyszeć dwa spokojne oddechy.

Wiem, że mnie długo nie było, ale postaram się to natrobić w wakacje. Do zobaczenia😽😽😽

If could go back... | Pablo Gavi |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz