/16/

48 2 0
                                    

Od jakichś 10 minut siedze na kanapie w jego luksus salonie, a on drepcze przedemną w te i nazat. W CISZY. Całą drogę tutaj też przebyliśmy w milczeniu.

Jestem ciekawa, o czym on teraz myśli. Siedze ze spuszczoną głową, nie chcę się rozglądać w razie jak by miał mnie zaraz stąd wypierdolić. Zastanawia mnie dlaczego jak tu byłam nie otwierał, a teraz siedze w tym samym domu, na jego kanapie.
Może pierwsza się odezwę? W tedy odpowie mi na pytanie, które chcę mu zadać.

Otworzyłam usta żeby zadać mu pytanie, ale on mnie wyprzedził.
-Czyli, krutko mówiąc wróciłaś tutaj po tym jak poleciałaś tam?
-Ja tam wogule nie poleciałam. Uciekłam kiedy przyszła moja kolej wejścia do samolotu.

Chłopak popatrzył na mnie i się roześmiał. Teraz jak na to spojrzeć to faktycznie jest to nawet zabawne.
-Jesteście znów razem!!!

Odwruciłam głowe. Za mną stał Pedri z wielkim bananem na twarzy, za nim był Lewy, który podobnie jak chłopak przed nim był zadowolony.
-No nareszcie, ile można było.
-To były tylko dwa czy trzy dni - wychrypiał, mój... już nawet sama nie wiek kim on dla mnie jest.
-No i co z tego, szmat czasu. Wy pasujecie do siebie jak ogień i woda - wyznał Robert.
-Tak to trzeba przyznać! - krzyknął Pedri.
-Yyyyy to ja już może pujdę - dość nie zręczna sytuacja jak dla mnie. Lepiej się stąd ulotnie za nim to zajdzie za daleko.
-A ty gdzie się wybierasz? Zostajesz ze swoim kochasiem, no i z nami oczywiście. Może się czegoś napijemy.

Robert podszedł do, którejś z szafek i wyją z nie wódkę. Uuuuu takie coś to ja oczywiście. HIHI.
-Mała też się napije, prawda?

Uśmiechnęłam się, wstała ze swojego miejsca i podeszłam do blatu na, którym stał już kiliszek z trunkiem.
-Nie waż się tego tknąć - powiedział ostro gość stojący tuż za mną.

Czułam jego oddech na karku. Przeszły mnie ciarki.

Ej!! A czemu nie?! To jest nie fair. To, że jestem nie pełnoletnia nie znaczy, że nie mogę pić. No znaczy nie pełnoletni nie mogą pić. Ale to tylko jeden kieliszek.
-Oj już nie przesadzaj rycerzy w ślniącej zbroi. Daj swojej księżnice nie napić.
-My nie jesteś razem - powiedział ostro.

Na te słowa zrobiło mi się smutno. Właśnie dlatego chciałam wyjść. Zawsze coś pujdzie nie tak. Idę stąd zanim usłyszę coś jeszcze.

Odwruciłam się w stronę drzwi i szybkim krokiem wyszłam z budynku. Opuściłam posesje i zaczęłam iść chodnikiem w stronę hotelu.

Nie powiem, zabolało. Ale czego ja się spodziewałam. Postawiłam na Hiszpanie, właściwie to postawiłam na niego, ale coś nie pykło. Będe na mieście pewnie na niego wpadać, ale ta znajomość musi dobiec końca. Bo kto wie co się jeszcze kurwa przydarzy.

+++++

Doszłam do hotelu, całe 40 minut drogi za mną. Musze się napić. A najlepiej upić. Pujdę do baru tego za rogiem. Normalnie to bym tam szukała pracy, ale przeiceż nikogo nie szukali. I muszę się tłuc niewiadomo gdzie. Weszłam po schodach na góre i otworzyłam drzwi do pokoju. Padłam na łóżko. Jestem zmęczony tym wszystkim, jutro zaczynam pracę, plus taki, że pracuje co drugi dzień. Są jakieś zalety. Czy jest sens się przebrać? Nie. Czy mi się chcę? Nie.
Czyli się nie przebieram. Ale telefon za to podładuje. Wyjełam go z torebki, podłączyłam do ładowarki i położyłam na stoliku. Jak zrobie sobie drzemke to nic się nie stanie, prawda?
Pół godziny nikogo nie zbawi. Nakryłam się kołdrą i zamknęłam oczy.

+++++

Obudziłam się o 18:00. No to pół godziny trochę się przeciągnęło. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Związałam włosy w koka, zrobiłam kreski i nałożyłam maskre. Usta pomalowałam różowym błyszczykiem. Przyjrzałam się w lustrze. Jest git.

Włożyłam telefon do tylnej kieszeni spodenek. No i teraz można iść. Czekaj, czy ja spałam w butach. No na to wygląda. O boże Chrisi kiedy ty się ogarniesz?

+++++

Przekroczyłam prub baru. Odrazu podeszłam do lady. Zamówiłam drinka o nazwie "SEX ON THE BEACH" i usiadłam przy wolnym stoliku. Upiłam łyk napoju. Tyy zajebiste to jest. Chyba mój nowy ulubieniec. Ale serio to jest dobre.

Wpatrywałam się w okno, jest nadal jasno, ale zaraz zacznie się robić ciemno, a to oznacza powrut do hotelu. Taaaa tylko, że mi się nie chcę. Dzisiaj Pablo zabrinił mi u siebie wypicia kieliszka wódki, ciekawe co by zrobił jak by mnie teraz zobaczył. Bardzo interesujące.
-Smakuje ci?

Męski głos dotarł do moich uszu. Stał nademną. Ja wiedziałam, że będziemy na siebie wpadać, ale kurwa praktycznie cały czas?! No halo!!
-A może jeszcze ci przynieść? Co tym razem, hm? Piwo, a może odrazu cala skrzynka! - to już podeszło pod krzyk. On ma jakiś do mnie problem czy co. Nie chcę mnie, a traktuje jak swoją własnoć. Kolego coś ci się pomyliło bo ja jestem swoja, w nie twoja.
-Przestań.
-Co mam przestać kurwa, co?!
-Ciszej... - jego ton zaczyna mnie już przerażać.
-Jak takaś mądra, to może i odrazu cały bar zamów w pizdu!! - jeszcze chyba nidgy tak na mnie nie krzyczał. Błąd, to pierwszy raz kiedy na mnie krzyczy.
-Prosze...przestań... - boje się coraz bardziej.
-Może choć raz byś mnie kurwa posłuchała!!!

Miałam dość. Wybiegłam z tamdąd w popłochu. To był zły pomysł żeby tu przychodzić.

Zaczęłam biec w stronę hotelu. Słyszałam jego kroki za mną. Gwałtownie przyśpieszyłam, gdy to zauwarzył zrobił tak samo. Biegłam szybciej, ale on jest piłkarzem więc dzieliła nas zaledwie odległość dwuch lub półtora metra.

Wbiegłam do hotelu. Wskoczyłam na schody. Tak ja wręcz po nich skakałam. Żeby zdążyć. Stanęłam przed drzwiami do pokoju, otworzyłam je. Po przekroczeniu progu miałam już je zamykać, ale jego dłoń chwyciłam mój nadgarstek. Prubując się wyszarpnąć z uścisku wciągnęłam go do środka. Wtedy pyścił mnie i zamknął za sobą drzwi.

Zaczęłam się cofać, aż natrafiłam na wielkie okno po drugiej stronie pokoju. Nie mam gdzie uciekać, a on jest wkurwiony.

Kurwa weź się pozbieraj nie możesz okazać strachu. Nie możesz. Co kolwiek się wydarzy i fo kolwiek posie muszę się mu postawić.
-Czy ty jesteś normalna?! Wiesz jakie to kurwa niebezpieczne!!! - krzyknął - Posłuchaj mnie jeś...
-To ty mnie posłuchaj - przerwałam mu w połowie słowa żeby przejąć pałeczke - masz mnie w dupie, nie nawidzisz mnie, nie chcesz. A nagle się zjawiasz i mówisz mi co jest dla mnie dobre, a co nie. Zostawiłeś mnie więc przestań się wtrącać w moje życie!!!

Zapadła cisza. Niech sobie pójdzie. Chcę być teraz sama. Łzy spłynęły mi po policzkach. Jeszcze mi brakuję tego żebym się przed nim rozkleiła.
-Nie zostawiłem cię.
-Zostawiłeś...ciebie już nie ma... - upadłam na kolana, dopiero teraz poczyłam to strasznr ukłucie w sercu.

Podszedł do mnie i wziął mnie na ręce w stulu panny młodej. Wycofał się w tronę łóżka, delikatnie mnie na min położył, po czym zajął miejsce obok mnie obejmując mnie swoim umięśnionymi ramionami.
-Jestem tu skarbie - wyszeptał mi do ucha.

Kolejny rozdział za bami. Zostawiajcie ⭐ i piszcie komentarze. Do zobaczenia😊🙂😊

If could go back... | Pablo Gavi |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz