Część 2. Maks

59 8 4
                                    

Maks

Jeśli atrakcyjna kobieta doprowadza do stłuczki w bocznej uliczce, można mówić o prawdziwym pechu. Ta, która mnie stuknęła, była nie tylko naprawdę atrakcyjna. Ona była również recydywistką w nieodpowiednim zachowaniu się na drodze.

Już raz ją widziałem. Tego samego dnia, tylko kilka godzin wcześniej. Jechała z młodą dziewczyną, która była uprzejma pokazać mi fucka przez szybę, chociaż to jej matka wymusiła pierwszeństwo.

Teraz, około dziewiętnastej, kobieta, która zapewne kupiła prawo jazdy na bazarze, zrobiła dokładnie to samo, ale miała mniej szczęścia.

Stuknęła mnie, a ja nie mając innego wyjścia także uszkodziłem jej auto.

Oboje się zatrzymaliśmy. Rzuciłem okiem. Ja pierdolę, pomyślałem. Nie wierzę.

Jechała rozmawiając przez telefon. Trzymała go przy uchu.

Natychmiast się zorientowała, że to widzę, i upuściła komórkę na puste siedzenie pasażera, ale było za późno.

Stanąłem obok jej drzwi, włożyłem ręce w kieszenie i przyjrzałem się bez pośpiechu. Absolutnie mój typ. Ciemne włosy, długie i lekko pofalowane, jasna cera, delikatne rysy z nutką nieobliczalności w oczach, pełne usta, obecnie skrzywione, ale nadal totalnie całuśne. Nie patrzyła na mnie, najwyraźniej przetwarzając całą sytuację i robiąc, być może, jakiś plan. W końcu jednak musiała się skonfrontować z poszkodowanym w stłuczce, której była sprawcą.

Wysiadła i stanęła krzyżując ramiona na piersi. Raczej dobrze, że tak zrobiła, bo zapewne gapiłem się na jej cycki pod przezroczystą, chociaż bardzo elegancką kremową bluzką. Oprócz tego miała na sobie obcisłą malinowoczerwoną spódnicę i ciemnoniebieskie szpilki.

Przesunąłem spojrzenie wyżej i trafiłem na jej wkurzony wzrok.

- Musiał pan akurat teraz przejeżdżać? – zapytała.

Parsknąłem śmiechem i obejrzałem się na swój samochód z wgnieceniem.

- Wycofywała się pani z bardzo ciasnej uliczki. – Pokazałem szyld z napisem „Kozia". – Z komórką przy uchu. Bardzo nieodpowiedzialnie.

Zacisnęła usta.

- „Przepraszam" – odezwałem się. – Tak brzmi to słowo.

- Przepraszam – burknęła.

Z niechęcią zlustrowała mój wygląd. Nie miałem pewności, po co. Czy oceniała poziom mojej wyrozumiałości, czy sprawdzała, z kim ma do czynienia.

- Co więcej – dodałem – wpadamy dzisiaj na siebie drugi raz. Na placu Bankowym prawie się zderzyliśmy, a pani córka była uprzejma pokazać mi niezbyt uprzejmy gest.

Podniosłem środkowy palec, żeby nie było wątpliwości.

Przełknęła ślinę.

Zrobiła krok do tyłu i oparła się o swoje auto. Mimo woli zrobiłem krok w jej kierunku, jak przyciągany niewidoczną nicią, ale kobieta tego nie zauważyła, bo pochyliła głowę i oparła czoło o wyciągnięte palce prawej dłoni. Miała pomalowane na ciemną czerwień paznokcie. Zero biżuterii. Brak obrączki.

- Koszmar – powiedziała pod nosem.

- Zgadzam się. Muszę zadzwonić na policję. To firmowe auto.

- Oczywiście – odparła z przekąsem. - Jakże by inaczej.

Ton jej głosu był taki, jakbym to ja wjechał w nią, a nie odwrotnie, ale nie wchodziłem w spór. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer.

Niepewność (+18). #3 Magda & MaksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz