Część 5. Magda

54 8 6
                                    

Magda

Najgorszy pomysł w pewnych okolicznościach może być najlepszym pomysłem.

Prawda?

Poprosiłam barmana o rachunek. Maks zwinął mi go jak rasowy złodziej, zablokował moją rękę, kiedy sięgałam do torebki, i zapłacił za wszystkie drinki.

Zeskoczyłam ze stołka i mocno klepnęłam go w ramię. Oparł łokcie o blat i ukrył głowę, ale i tak jego ramiona trzęsły się ze śmiechu. Stanęłam na palcach w swoich śmiesznych klapkach.

- To tak nie działa – powiedziałam prosto do jego ucha.

Poczułam zapach jego szamponu i wody kolońskiej. Obłędny.

Zwłaszcza po pięciu drinkach.

Maks opanował się, objął mnie i płynnym, tanecznym ruchem pociągnął w kierunku wyjścia.

- Umówiliśmy się, że ja zapłacę. Nie jestem twoją randką.

- Nie wygłupiaj się, Magda.

Wyszliśmy na zewnątrz i Maks spojrzał w dół, a potem prawdopodobnie podstawił mi nogę. Nie dało się w inny sposób wyjaśnić faktu, że potknęłam się na równej drodze.

- Hej – powiedział, trzymając mnie w pasie, ale na przyzwoitą odległość. – Rozjaśnij moje wątpliwości. Czy twój mąż nie powinien dzwonić, błagać o wybaczenie i śledzić twojej lokalizacji?

Wzruszyłam ramionami.

- To poniżej jego godności.

- O, ja pierdolę – powiedział Maks. Wyglądał na całkowicie trzeźwego, a siebie nie potrafiłam ocenić. Puścił mnie, ale wciąż staliśmy naprzeciwko siebie. – Poniżej czego?

- Jesteśmy razem od kilkunastu lat. Życie wygląda inaczej niż w komediach romantycznych.

- Niestety, nie znam się.

- Widzę. Nie masz powodu, żeby mi współczuć.

Co ja wygaduję?

Jasnobłękitne oczy skoncentrowały się na mnie.

- Nie współczuję ci – powiedział powoli Maks. – Nie mam pewności, jak jest naprawdę. Poza tym ty się wydajesz tym wszystkim nie przejmować, więc ja – tym bardziej nie muszę.

Prawie wpadłam na grupę ludzi niosących tutki z belgijskimi frytkami. Maks przyciągnął mnie do siebie i już nie wypuścił. Czułam jego ramię obejmujące moje plecy, ciepło przenikające przez cienki materiał koszulki odpowiedniej dla nastolatki.

Tak jak i moje zachowanie, zupełnie nieodpowiednie do wieku. 

Pokręciłam głową, w połowie zdegustowana, w połowie – przekonana, że ten rewanż jest słuszny.

W moich myślach znów pojawił się obraz Mikołaja, który przywiózł do naszego domu i wpuścił do naszego łóżka tę dziewczynę. Znaliśmy ją oboje. On lepiej, bo współpracowali ze sobą, a to czyniło jego zachowanie jeszcze gorszym, niż gdyby była kimś obcym.

Maks przystanął i wyciągnął telefon, sprawdzając punkt na mapie. Przecięliśmy już Rynek Starego Miasta.

- Za daleko – mruknął. Zerknął przez ramię i wciągnął mnie w boczną uliczkę. – Zawsze jest tutaj tak dużo ludzi?

- Jest piątek, początek lata. Oczywiście. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że w Trójmieście o tej porze są pustki?

- No, nie.

Niepewność (+18). #3 Magda & MaksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz