Część 18. Maks

53 6 6
                                    


Maks

Wszystko było nie tak, a ja zupełnie nie czułem się sobą.

Zamówiłem taksówkę spod jej domu, walcząc z odruchem, żeby nie powiedzieć czegoś niewłaściwego. Jak tylko przekroczyłem próg własnego mieszkania, od razu podszedłem do szafki z alkoholem.

Wyciągnąłem butelkę whisky, szklankę, lód i w ciągu półtorej godziny byłem już kompletnie napruty.

Patrzyłem w telefon.

Zobaczyłem wiadomość od Leny, którą skwitowałem jednym zdaniem:

Nie mogę, dobrej nocy.

Nie chciało mi się czytać jej odpowiedzi, więc ją zablokowałem. Dawno powinienem to zrobić.

Zacząłem pisać do Magdy, z planem, że oczywiście nic z tych wypocin jej nie wyślę.

Ja nie musiałbym pytać, jaki chcesz prezent. Sam bym coś wymyślił. Próbowałem nie myśleć o Tobie od drugiego czerwca i nic to nie dało, bo jesteś zbyt piękna i tak całkowicie w moim typie, że nie mogę w to do dzisiaj uwierzyć. Byłoby mi o wiele prościej sobie odpuścić, gdybym wiedział, że jesteś szczęśliwa z mężem, tylko że nie jesteś. I gdyby tak było, to w ogóle byśmy się pewnie nie spotkali, bo spędzałabyś czas z nim. Kiedy słucham jego rozmów z Tobą, chce mi się rzygać. Tobie nie? Dlaczego pozwalasz się tak...

Miałem dopisać słowo „traktować", a zamiast tego moja dłoń nagle odmówiła współpracy i wybrała jej numer.

Wpatrywałem się w jej imię wyświetlające się na komórce.

Magda odebrała, a ja poczułem się jeszcze bardziej nietrzeźwy.

- Maks? – zapytała zaspanym głosem. – Coś się stało?

- Stało się – odpowiedziałem, bo biorąc pod uwagę sytuację, to była najsensowniejsza odpowiedź.

- Obudziłeś mnie.

- Wyjedź ze mną jutro.

Głos Magdy stał się przytomniejszy.

- Dokąd?

- Coś wymyślę. Obojętnie.

Słyszałem szelest pościeli. Wizja jej ciała w koszulce nocnej była niszcząca dla mojego umysłu. Skrzywiłem się. Zaczynałem czuć działanie alkoholu w postaci nadchodzącego morderczego kaca.

- W poniedziałek odwiozę cię do domu albo do pracy. Po prostu daj mi jeden dzień i jedną noc. Tylko dla mnie. Dobrze? – prawdopodobnie brzmiałem błagalnie, co było wystarczająco upokarzające, a i tak przeczuwałem jej odmowę.

- Jesteś pijany? – zapytała w końcu.

- Jak szpadel.

Magda westchnęła z irytacją.

- Powinnam się rozłączyć. Nie znoszę pijaków.

Milczałem nie chcąc jej bardziej rozjuszyć.

- Maks? Zasnąłeś? – spytała.

- Nie.

- Jutro nie będziesz pamiętał, co mówiłeś.

- Wykluczone. O jedenastej czekam przed twoim domem. Chciałbym wcześniej, ale rano... - ukryłem nieudolnie jakiś odgłos zdradzający, w jakim jestem stanie. – Będę musiał dojść do siebie, żeby cię bezpiecznie zawieźć.

Nie odzywała się, co wziąłem za dobrą monetę.

- Przyjdziesz, tak? – upewniłem się.

- Przekonasz się jutro.

Niepewność (+18). #3 Magda & MaksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz