Część 17. Magda

61 5 8
                                    


Magda

- Jesteś naprawdę wkręcony w gotowanie – powiedziałam, kiedy Maks zaparkował odwożąc mnie do domu na Potulnej.

- W jedzenie – poprawił mnie. - Wracamy z knajpy, pani mecenas.

- Nie tylko jesz, bez przerwy o tym gadasz - dodałam.

Przez większość czasu Maks omawiał, co jemy, jak to zostało zrobione i co by w każdej potrawie zmienił. Chociaż dania były pyszne.

- A tobie smakowało? – zagadnął.

- Bardzo.

- Byłaś tam wcześniej?

- Nie.

- Często chodzisz z mężem na kolację na miasto? Na... randki?

Popatrzyłam w ciemne okna. Miałam wrażenie, że kotka myje się na parapecie. Widziałam nieznaczny ruch na tle jasnej zasłony.

- A my byliśmy na randce?

Maks dotknął mojej ręki.

- Możemy się spotykać, Magda?

Oparłam głowę o górną część fotela.

Popatrzyłam na niego. Był tak uprzejmy, że woził mnie po mieście moim własnym autem. Zapłacił za kolację. Zabawiał rozmową.

Nie wspominając o tym, że padł na kolana w nowym mieszkaniu, żeby sprawić mi, i tylko mi, nieziemską przyjemność.

- On miałby coś przeciwko? – zapytał.

Przełknęłam ślinę, mimo wszystko zaskoczona, że Maks traktuje całą sytuację z taką naturalnością.

- Nie miałby.

Zobaczyłam uśmiech na jego twarzy, który szybko się pojawił i dość szybko też znikł.

Podniósł moją rękę do ust.

- Więc? Możesz być na chwilę moją „dziewczyną"?

Teraz ja się zaśmiałam.

- Kim?

- Jak mam mówić? „Kochanką"? – zapytał z rzeczywistym zainteresowaniem.

- Chyba bardziej.

- Co będzie, jeśli zobaczy nas jakiś sąsiad?

Odebrałam mu rękę. Maks roześmiał się. Dotknął palcem mojego policzka, ale błyskawicznie go cofnął.

- Taka niewinna – szepnął. - Mógłbym być twoim przyjacielem, kuzynem albo wdzięcznym klientem, który podrzucił cię do domu.

Pokręciłam głową.

- Nie spoufalam się z klientami.

Odchrząknęłam i dodałam zgodnie z prawdą:

- Z mężczyznami, których reprezentuję. Jeśli chodzi o kobiety, staram się je wspierać, ale to co innego.

- Co masz na myśli: „wspierać"?

- Czasami trafiają do mnie dziewczyny w katastrofalnej sytuacji. Zdarzyło mi się zapłacić za mieszkanie albo kupić ubranka dla dziecka, albo po prostu... – Zamyśliłam się na wspomnienie oczu kobiety, która przyszła mi na myśl. – Kupić jagodziankę. Po tym, jak moja klientka i ja wyszłyśmy z sali sądowej po czterech latach walki o rozwód z gwałcicielem. Ona nie jadła nic dwa dni wcześniej, bo nie była w stanie. Bała się spotkania z mężem na rozprawie.

Maks przyglądał mi się z jeszcze większym napięciem.

- Jesteś idealistką, tak? Wierzysz w literę prawa?

Niepewność (+18). #3 Magda & MaksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz