Część 13. Magda

70 6 5
                                    


Magda

Pospiesznym krokiem, prawie biegiem, pokonałam park i zatrzymałam się obok sklepu; po chwili wyszłam stamtąd z butelką lodowatej wody. Wypiłam całą od razu. Nie potrafiłam ostygnąć po wszystkim, co wydarzyło się... właściwie od wczorajszego popołudnia.

Naprawdę dobrze się złożyło, że Niki wyjechała i wróci dopiero wtedy, kiedy będę wiedziała, co robić, pomyślałam.

Przysiadłam na oparciu ławki. Napisałam do Jany.

Mikołaja nie ma u Ciebie? Napisz, że tak jest.

Nie ma, odpisała od razu Jana. Chciał się umówić na lunch, ale miałam inne plany.

Jakie? Jesteś poza domem?

W domu. Plany inne niż słuchanie jego pierdolenia. Możesz wpaść.

Zawsze miałam problem z takimi zwrotami, jak „pierdolenie Mikołaja", bo Jana nie ograniczała się i wtedy, kiedy rozmawiałyśmy przy Nikoli, a także w chwilach, kiedy młoda mieszkała u niej. Uważałam, że to dawanie złego przykładu, bo Mikołaj, przy jego liście wad, był naprawdę troskliwym ojcem.

Złapałam taksówkę na Józefosław. Mijałam tę dzielnicę złożoną z domków z ogródkami i przez moment przeszła mi myśl o tym, jak bardzo chciałam mieszkać w podobnym, ale nie było takiej opcji. Po latach polowania na ekskluzywne mieszkanie w starej kamienicy podpisaliśmy niedawno umowę i właśnie zaczynaliśmy remont apartamentu w Alei Róż.

Co oznaczało kolejne zadania, których trzeba będzie przypilnować. Wrr.

Jana zdążyła otworzyć drzwi na oścież. Nieufnie obwąchał mnie jej samojed, pewnie doznając dysonansu z powodu zmieszanych zapachów kogoś obcego, ale może przesadzałam z poziomem jego zainteresowania moim życiem osobistym, obwąchał mnie, bo był psem.

Pogłaskałam Płatka, ale uniknęłam otarcia się gęstą sierścią o moje nogi. Wciąż płonęłam z gorąca.

- Tutaj – zawołała Jana.

- Kiedyś wejdzie tu ktoś, kogo się nie spodziewasz – zauważyłam. Rzuciłam się na fotel pod wiatrakiem. Jana najwyraźniej robiła porządki w szafie.

Zobaczyłam stos starych ubrań Niki. Wzięłam do ręki sweter bożonarodzeniowy, do którego miałam wielki sentyment, bo wszystkie trzy kupiłyśmy sobie taki sam wzór: Nikola, jej biologiczna mama i ja. Macocha.

- Możesz to zabrać? – zapytała Jana. – Nie mam pomysłu, co zrobić z tymi ubraniami. Oddać komuś? Nie znam żadnych dzieci.

- Na pewno jakieś znasz, tylko nie zwracasz na to uwagi. Masz mnóstwo znajomych – powiedziałam.

- Nie każdy jest fanem zbędnego zaludniania ziemi.

Po kilkunastu latach zdążyłam się oswoić z poglądami Jany, która nigdy, ani przez chwilę nie ukrywała subtelnej wzgardy związanej z grupą kobiet, które realizowały się tylko jako matki. Ja miałam w jej oczach fory. Pracowałam oprócz tego.

No, ale taka właśnie była, można było przyjąć ją w całości albo w całości odrzucić.

Wiedziała także, co ja o tym sądzę. Uzupełniała mnie. Była taką kobietą, która mówiła i robiła to, na co ja nie znajdowałam w sobie odwagi.

- Co jest? – zadała kontrolne pytanie. – Wyglądasz dziwnie.

- Co chciał omówić Mikołaj? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

Niepewność (+18). #3 Magda & MaksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz