Część 15. Magda

79 7 4
                                    


Magda

Dojechałam na miejsce tak zdenerwowana, że musiałam zaparkować kawałek dalej, żeby się przejść. Sięgnęłam po paczkę z ubraniami Maksa i ruszyłam uliczką, manewrując między samochodami, które rozpychały się na chodniku.

Nie musiałam czekać, Maks właśnie otwierał furtkę. Zrobiłam krok do tyłu, a on dwa do przodu, przez co stanęliśmy oko w oko, a moja osobista przestrzeń została zaatakowana przez jego widok, zapach i głos.

- Cześć – powiedział. Rzucił okiem na paczkę w mojej dłoni. – O. Ja nie zapakowałem twojej sukienki.

Spojrzałam na zawiniątko w jego ręce.

- Jest fajna w dotyku - powiedział.

Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie znalazłam odpowiedzi.

Maks się obejrzał.

– Gdzie twój samochód?

Pokazałam niesprecyzowany kierunek za swoimi plecami.

Wymieniliśmy się tymi ciuchami. Nasze zachowanie było zdecydowanie nienaturalne.

Maks przyjrzał się swoim bokserkom. Wzór był widoczny, bo zapakowałam je w przezroczysty woreczek.

- Miałem spodenki w banany – powiedział. – To nie moje.

Jeśli sytuacja była krępująca wcześniej, to teraz stała się taka jeszcze bardziej.

- Magda. – Jego głos był teraz mniej sympatyczny, porównując do naszych poprzednich interakcji. – Przywiozłaś mi gacie swojego męża?

Wizja, że mogłabym to zrobić, spowodowała konsternację, która przerodziła się w mój nerwowy śmiech.

- Nie! – powiedziałam szybko i trochę głośniej, niż bym chciała. – Zniszczyły się i musiałam je odkupić. Niestety nie było granatowych w banany, tylko w słoneczniki.

Maks przyłożył paczkę do oczu, jakby chciał się upewnić, że to dokładnie ten wzór.

- Kupiłaś mi gacie w kwiatki – stwierdził.

- Chodziło o żółty.

- Jasne – odparł z powątpiewaniem, które mnie wyprowadziło z i tak kruchej równowagi, dlatego dodałam:

- Poza tym banany są dużo bardziej cringe'owe.

Maks się minimalnie rozchmurzył.

- No, trochę też o to chodziło – zauważył. – To był prezent.

Poczułam rumieniec na twarzy i szyi.

- Wiem, że wzięłam je bez pozwolenia, a na dodatek zniszczyłam. Przepraszam.

Maks otworzył furtkę i spojrzał w kierunku domu. Zamachnął się i cisnął ubraniami w kierunku tarasu. Spadły na leżak, ale rzut nie był precyzyjny, więc jednak zsunęły się na dechy tarasu.

- Ups – powiedział. Zamknął wejście na posesję. – Chodźmy się przejść.

- Odprowadzisz mnie do samochodu – powiedziałam obronnie, tak, jakbym chciała powiedzieć: „odprowadzisz mnie tylko do samochodu i nic poza tym".

Maks zaśmiał się. Był już „tamtym sobą".

- Jasne.

Objął mnie ledwo dotykając. Przez moje ciało przeszedł dreszcz wywołany jego dotknięciem, chociaż dzieliło nas kilka centymetrów.

Niepewność (+18). #3 Magda & MaksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz