Cadillac

134 13 7
                                    

We were just kids when we fell in love, not knowing what it was, I will not give you up this time. Darling, just kiss me slow, your heart is all I own and in your eyes you're holding mine – baby, I'm dancing in the dark, with you between my arms, barefoot on the grass, listening to our favourite song, I have faith in what I see, now I know I have met an angel in person and he looks perfect, I don't deserve it... You look perfect tonight.

Dean obserwował zmianę pory roku z ekscytacją. Tęsknił za wiosną, jeszcze bardziej za latem, za tą zwyczajnie cieplejszą połową roku, kiedy możliwym było wychodzić na dwór w samej koszulce i podziwiać zachód słońca późno wieczorem, nie o trzeciej czy czwartej popołudniu. Oczywiście marcowa odwilż nie równała się jeszcze ciepłym wieczorom, na spływający strugami śnieg patrzyło się jednak przyjemnie. Z jakiegoś powodu u Casa było odwrotnie. Nadejście wiosny i perspektywa lata zdawały się go w ogóle nie cieszyć, markotniał, gdy Dean o tym wspominał.

Przez pół roku w umyśle blondyna niemal zdołało się zatrzeć wspomnienie o beżowym cadillacu DeVille z 69, tym, którego naprawił krótko po trafieniu do zamku wymieniając rozrusznik – po drodze wydarzyło się tak wiele, że nie miał czasu, by rozmyślać o tamtym samochodzie, a i nie było ku temu specjalnych powodów. Przypomniał sobie o nim, pewnej deszczowej marcowej nocy... I następnego dnia zaciągnął Casa do garażu, zmokli, bo deszcz nie przestawał padać. Niebo zasnute było szarymi chmurami niezwiastującymi szybkiego końca ulewy.

– Dean – stanęli przed maską auta. Woda ściekała po garażowych drzwiach. – Po co mnie tu przyprowadziłeś?

– Na przejażdżkę, rzecz jasna. – Popatrzyli na siebie. – Siedzimy w tym zamku całymi dniami, nie służy ci to, Cas. Wyrwijmy się.

Wzrok bruneta mimowolnie spoczął na pieczęci na nadgarstku Winchestera. W niektóre dni ten znak na jego ręce wydawał się blaknąć, w inne stawał się na powrót wyraźniejszy – westchnął, to oczywiste, że Dean dostrzegał jego pieski humor, dostrzegłby go ślepy, co mógł jednak na to poradzić. Nie potrafił tryskać w swych smutnych okolicznościach radością.

You look like an angel, walk like an angel, talk like an angel, but I got wise – tym razem to blondyn siedział na miejscu kierowcy i darł się wniebogłosy wtórując głębokiemu tonowi Elvisa, Castiel spojrzał na niego, przekrzywiwszy głowę, Dean miał totalny ubaw z dostania się za kierownicę. Wycieraczki ściągały z przedniej szyby całe strumienie. – You're the devil in disguise! Woah! – zawołał i roześmiał się, Cas przewrócił oczami.

– Twój dobór utworów do samochodu doprawdy zdaje się mnie obrażać.

– Nie można brać wszystkiego do siebie, Cas. You fooled me with your kisses (zwodziłeś mnie pocałunkami), you cheated and you schemed (oszukiwałeś i knułeś), Heaven knows how you lied to me (Bóg mi świadkiem, jak mnie okłamałeś), you're not the way you seemed (nie jesteś tym, czym się wydawałeś).

Cadillac zatrzymał się na skraju łąki. Cas zmrużył oczy, wyglądając za okno, ta... łąka. Przyjeżdżali tu z Deanem jako dzieci, na koniach – czy Dean przyjechał w to miejsce kierowany śladem w pamięci, czy też był to zupełny przypadek? Nie wierzył w przypadki. Coś musiało podpowiadać chłopakowi, kierować go znaną w przeszłości trasą. Łąka nie wyglądała tak, jak zapamiętał. W lecie porastały ją fioletowe i białe kwiaty, teraz była to jedynie zeszłoroczna, zeschła trawa; wysiedli z auta, Cas zadarł głowę, spoglądając na otaczające łąkę drzewa. Dawno temu prześwitywało przez nie, pokryte zielonymi liśćmi, słońce, dziś deszcz moczył mu twarz, spływając po policzkach.

– Pięknie, co? – Dean podparł się pod boki, Cas popatrzył na niego, spod mokrych rzęs. – Dobre miejsce na piknik przy lepszej pogodzie.

Pachniało deszczem. Jakże mocno pachniało deszczem, mokrą trawą!

Piękna i Bestia (DESTIEL AU)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz