10 czerwca
„On jest dla mnie ważny! Jeżeli on ma odejść... to ja też chcę. Nie chcę żyć bez niego."
Minęły lata, a Cas wciąż pamiętał, jak się wtedy czuł – miał ochotę wyrwać sobie z piersi serce, tak bardzo bolało. Myślałby kto, że w ostatnią noc przed swoim odejściem będzie się kochał z chłopakiem swoich marzeń tak długo, jak to będzie możliwe, ale nie. Rozpacz ściskała go za gardło i nie potrafił spojrzeć Deanowi w oczy. Dlatego zaszył się na swojej wieży, a Dean położył się zwyczajnie spać. Ostatnia noc minęła im bez fajerwerków. Dziesiątego czerwca słońce wstało rano, jak gdyby ten dzień nie różnił się niczym od pozostałych, Cas szczerze zazdrościł każdemu, dla kogo była to jedynie kolejna normalna sobota, przy śniadaniu w jadalni patrzył, jak Dean wciąga miodowe płatki z mlekiem i nie miał w sobie... już nic. Ani jednej łzy, siły by uciekać, krzyczeć, błagać o litość. Stał się pusty. Potwornie wykończony i zużyty jak stara bateria.
Różany ogród skąpany był w słońcu. Spodziewałby się, że tego dnia choć niebo zapłacze nad jego smutną dolą, z jakiegoś powodu tak to sobie wyobrażał – wyobrażał sobie dziesiątego czerwca jako dzień pochmurny, zimny. Na pewno nie ciepły i słoneczny. To nie poprawiało mu humoru, w takiej wspaniałej aurze trudno odchodzić. Szli z Deanem żwirową alejką trzymając się za ręce, Cas nie odzywał się wiele. Dean chyba w końcu się z tym pogodził, bo po jakimś czasie przestał męczyć go, żeby się rozchmurzył.
– Tę pamiętam – pokazał na białą różę z ciemnymi krawędziami. – Róża Harlequina.
– No proszę – Castiel uśmiechnął się, krzywo. – Miło wiedzieć, że czegoś się przy mnie nauczyłeś. – Nie odzywał się, bo zastanawiał się nad tym, czy w ogóle warto podejmować próbę pożegnania się z nim. Oczywiście między słowami. Czy miało to jakiś sens? Czy pragnął nie poruszać tego tematu wcale czy jednak powiedzieć mu coś na koniec? – Dean – zatrzymali się. – Co byś zrobił... – chwila zawahania. – Gdybym ci powiedział, że jutro mnie tu nie będzie?
– Co? – Dean zamrugał. – Cas, o czym ty mówisz?
– Gdybym ci powiedział, że... że umrę – okej, to nie było „między słowami". Niemal żegnał się z nim wprost. – Czy ty... żyłbyś dalej i zapomniał o mnie? Cieszyłbyś się życiem?
– What the fuck – gorzkie parsknięcie. – Co to za pytania. Jesteś chory czy co?
– Nie. – Był chory. Był chory na miłość do Deana, to ona miała sprowadzić na niego za kilkanaście godzin piekielne ogary. – Tak pytam. Chciałbym mieć pewność, że poradzisz sobie beze mnie.
– Ale po co? Cas! Jesteśmy młodzi, mamy przed sobą tyle lat! Prawdopodobnie. Przecież tego nikt nie wie! Możemy nie rozmawiać o takich rzeczach? Huh? To piękny dzień, świeci słońce, nie rozumiem, czemu mielibyśmy o tym rozmawiać. Skoro nie jesteś chory. Bo nie jesteś, tak?
– Nie jestem.
– To porozmawiajmy o czymś innym, serio. Przeraziłeś mnie – blondyn zaśmiał się, zimno. W jego śmiechu faktycznie dźwięczał strach, takich rzeczy nie mówi się od tak. Normalni ludzie o nich nie myślą, a na pewno nie w takich sytuacjach, podczas spaceru w słoneczny poranek w różanym ogrodzie. – Nie chcę o tym więcej słyszeć. Wiesz, co bym zrobił? Nie pozwoliłbym ci umrzeć, proszę, oto odpowiedź. Zadowolony? To zmieńmy temat. Chryste.
Cas spuścił wzrok, mógł nie zaczynać. Po co to do cholery zrobił, po co o tym wspomniał? „Nie pozwoliłbym ci umrzeć." Gdyby tylko Dean miał taką moc.
Krzyki dobiegły od strony pałacu, odwrócili się, obaj. Strażnicy wołali coś, biegnąc za wysokim, szczupłym chłopcem z grzywką – na jego widok Dean zmrużył oczy. Co do... cholery? Sam? Poznałby go z kilometra, choć nie widzieli się rok. Dokładnie rok! Uświadomił sobie, że trafił do zamku Casa dziesiątego czerwca rok wcześniej co do dnia, jakże prędko upłynął mu ten czas. Sammy naprawdę biegł w jego stronę, nie zmienił się nic a nic, długimi nogami sadził susy tak dalekie, że gwardziści nie mieli z nim szans. Dotarł do brata i księcia, który doprowadził do ich rozłąki pierwszy, zostawiając ich z tyłu.
CZYTASZ
Piękna i Bestia (DESTIEL AU)
FanficW dzieciństwie książę Castiel i jego przyjaciel Dean byli nierozłączni - niestety, los bywa okrutny. Zmuszony przyjąć na siebie straszliwą klątwę, by ratować Deana, Cas doprowadza do rozdzielenia się z nim na ponad dwie dekady. Czy kiedy się wreszci...