21. Doszczętnie złamane serce

29 4 0
                                    

Nad Jersey City pierwszy raz od tygodnia zaświeciło słońce, co wcale nie znaczyło, że było cieplej. Wokół i tak wszędzie leżał śnieg, a chłodne powiewy wiatru przypominały każdemu, że cały czas trwa zima. Cała grupka spotkała się przed szkołą rozmawiając i zwracając na siebie uwagę każdego przechodzącego ucznia czy nauczyciela. W tym wszystkim był również Mike bezustannie spoglądający na George'a, który jak ognia unikał jego wzroku. W tym samym czasie Logan wypatrywał wszędzie tej jednej sarkastycznej brunetki, której nieobecność odczuł bardziej, niż mógłby się spodziewać.

— A Alexa gdzie? — zapytał w końcu, zerkając na jej brata, który zamarł w jednym momencie. Razem z Jakiem i Katie zaczął posyłać sobie tajemnicze spojrzenia. No tak. To był ten dzień. Przeklęty piąty lutego. Dzień, który zmienił wszystko.

— Nie przyjdzie dziś i jutro pewnie też nie. — westchnął, na co każdy przeniósł na niego wzrok. — Dziś jest rocznica śmierci Thomasa.

— I siedzi teraz sama w domu? — zapytał Black z lekkim oburzeniem, na co czarnowłosy kiwnął głową. Gdy tylko to zrobił szarooki odwrócił się na pięcie i zrobił parę kroków w stronę wyjścia ze szkoły.

— Gdzie idziesz? — pytanie wypowiedziane przez Katie należało raczej do tych retorycznych.

— Jak to gdzie? Nie pozwolę siedzieć jej samej w takim dniu. — odpowiedział bez zajęknięcia i z lekkim wyrzutem, spoglądając na nich. Zaraz jednak pożałował swoich słów, a raczej sposobu ich wypowiedzi. Dostrzegł smutny wzrok blondynki i grymas na twarzy George'a. Zrozumiał też, dlaczego dzisiejszego ranka Jake był taki cichy i zamyślony. I nagle, gdy tak przed nim stali zdał sobie z czegoś sprawę. Oni również stracili przyjaciela. Mogli to dobrze ukrywać i udawać, że sobie z tym poradzili, mogli próbować żyć normalnie, ale prawda była taka, że takich ran jak te nie da się pozbyć.

— To nie jest dobry pomysł Logan. — odezwał się w końcu Jake, patrząc na przyjaciela przygnębionym wzrokiem.

— Ona naprawdę potrzebuje dzisiaj spokoju. Co roku tak jest. — rzucił George, przeczesując ręką i tak rozmierzwione już kosmyki włosów. Wiedział co Black czuję, wiedział, że chce jej pomóc, oni wszyscy próbowali. Jednak w końcu zrozumieli, że w ten dzień po prostu muszą dać jej spokój.

— To czas to zmienić. Mogę nawet siedzieć przy niej i się nie odzywać, ale muszę mieć pewność, że wszystko z nią w porządku. — nieustępliwe spojrzenie Logana kazało odpuścić i w taki oto sposób czarnowłosy już po chwili był w drodze do posiadłości Walkerów.

— Możemy porozmawiać? — zapytał nagle Mike niebieskookiego, który słysząc jego głos automatycznie się spiął. Zerknął kątem oka na przyjaciół, którzy, jak gdyby nigdy nic rozmawiali o planach na dzisiejszy dzień.

— Śpieszę się na siłownię. — uciął krótko. — Przyszedłem tylko zapytać, jak się czujecie. — to pytanie skierował do stojących nieopodal Katie i Jake'a, jakby czekał na pozwolenie. Ci jednak nie zamierzali go powstrzymywać, bo wiedzieli, że nie tylko Alexa potrzebowała tego dnia zapomnieć o wszystkim. W końcu śmierć Thomasa dotknęła ich równie mocno.

— Jest dobrze, idź. — powiedział w końcu Jake, przez co George nie czekając ani chwili ruszył do wyjścia. Wcześniej jeszcze posłał jedno, dłuższe spojrzenie jasnowłosemu, który tylko kiwnął w jego kierunku na pożegnanie. — To może my też gdzieś pójdziemy? — zwrócił się do stojącej obok blondynki, która spojrzała na niego spod rzęs. Chwilę się namyślała, ale ostatecznie przystanęła na ten pomysł.

— W takim razie my nie możemy być gorsi. — wyszczerzył się Chris, ciągnąc Mike'a w stronę wyjścia. Wiedział, że od dłuższego czasu go coś gryzie, ale wolał poczekać aż sam mu to powie. Często zdarzało się, że w trójkę razem z Loganem siadali i rozmawiali na poważniejsze tematy. Bo nikt nie wiedział o sobie tyle, co o oni. Byli nierozłączni.

Our DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz