25. Pierwsi świadkowie

11 4 0
                                    

Alexa i George nie rozmawiali o tym co się stało, w ogóle nie poruszali tego tematu. Co prawda dziewczyna martwiła się o brata już od dłuższego czasu, ale nic nie mogła zrobić, bo był tak cholernie skryty w sobie. Sytuacja nie powtórzyła się, chłopak udawał, że nic się nie stało. Jednak mimo wszystko był jakiś... nieobecny. Minęły dwa dni, a on w ciągu nich nie rozmawiał prawie z nikim. Było to do niego tak bardzo niepodobne. Myślał, że uda mu się to wszystko poukładać, ale wcale tak nie było. Może nie unikał już Mike'a, ale cały czas trzymał go na dystans, może nawet większy niż wcześniej.

George skończył właśnie wykłady, gdy na dworze robiło się już ciemno. Jego znajomi próbowali przekonać go do wyjścia do klubu, ale on odmówił, tłumacząc się, że musi pomóc młodemu z lekcjami. Było to poniekąd prawdą, ale tak samo prawdą było to, że gdyby on mu nie pomógł to znalazłoby się sześciu innych chętnych. Jednak wydawało się to całkiem niezłą wymówką. Bo chłopak nie chciał nigdzie z nimi iść, jedyne o czym w tej chwili marzył to kubek gorącej czekolady i upragniony sen.

W takich chwilach czuł się jakby odstawał od reszty jeszcze bardziej. Bo gdy oni wychodzili do klubu, na koncert czy inne wydarzenie, on siedział w domu z rodzeństwem albo na siłowni. To też nie tak, że nie wychodził nigdzie, bo robił to bardzo często, ale zazwyczaj z Alexą, Katie, Loganem, Jakiem, Chrisem i Mikiem. Z nimi mógł siedzieć godzinami, co było dziwne, bo tych trzech poznał wcale nie tak dawno temu.

— To na pewno z nami nie idziesz? — zapytał Asher, patrząc na niego pytającym wzrokiem. Był to średniego wzrostu brunet o brązowych oczach. To z nim George był najbliżej, jeśli z którymkolwiek z nich w ogóle był. Bo czuł się jakby kompletnie od nich odstawał i bał się, że gdy prawda wyjdzie na jaw... — George? — zapytał ponownie, gdy pogrążony w myślach chłopak nawet mu nie odpowiedział.

— Wszystko w porządku? — kolejne pytanie padło z ust Iana. Czarnowłosy przeniósł na niego wzrok, od razu dostrzegając jasne kosmyki wystające spod kaptura kurtki. I wtedy go zobaczył. Mike Allen stał, oparty o murek i patrzył wprost na niego. Chłopak poczuł nagły ścisk w żołądku, a oddech ugrzęzł mu w gardle. Nic nie było w porządku.

— Tak, wszystko okej. Zobaczymy się jutro. — powiedział i po prostu od nich odszedł. Nie wiedział co jasnowłosy tu robi i nie miał pojęcia jak powinien się zachować. Więc tylko do niego podszedł, czekając aż ten powie, po co przyszedł i skąd wiedział o której kończy zajęcia.

— Hejka. — powiedział blondyn, bujając się lekko do tyłu. Ręce trzymał w przednich kieszeniach jeansów, a wyraz jego twarzy wskazywał na to, że jest zestresowany. Zresztą nie tylko on. George nie miał pojęcia co mu odpowiedzieć, prawie zapomniał, jak się mówi.

— Cześć. Co ty tu robisz?

— Chciałem pogadać. — tego chłopak się bał. Rozmowy. Rozmowy o nich. — Wiedziałem, że będziesz wolał porozmawiać tylko we dwójkę i poza domem. — to nie tak, że George wolał w ogóle nie rozmawiać.

— To... o czym chcesz rozmawiać? — ale on wiedział, doskonale wiedział.

— Dlaczego mnie unikasz? — zapadła cisza, bardzo nieprzyjemna cisza.

— Nie unikam cię. — odpowiedź czarnowłosego zabrzmiała jak pytanie, tak bardzo przesiąknięta była niepewnością.

— George nawet teraz nie potrafisz na mnie spojrzeć. — westchnął i w tym momencie Walker uniósł wzrok, aby pokazać mu, że wcale tak nie jest. Że może na niego patrzeć.

— Potrafię, po prostu... — zaczął, ale nie skończył, bo tak naprawdę nie wiedział co powiedzieć.

— Po prostu nie chcesz. — dopowiedział jasnowłosy z nadzieją, że George zaprzeczy, że chociaż pokręci głową, ale nie zrobił żadnej z tych rzeczy.

Our DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz