Rozdział XII

48 6 2
                                    

Podjęcie ryzyka to pierwszy krok do wygranej...

David

Mam deja vu. Po raz kolejny mój poukładany dzień zniszczyła ta sama kobieta.

Po raz kolejny nie mogę przestań o niej myśleć, tkwię w błędnym kole. Za każdym razem kiedy przekonuję już sam siebie, że powinienem dać sobie spokój i zapomnieć los stawia tę kobietę na mojej drodzę. Krew zawrzała mi w żyłach gdy Miley wpadła na mnie pod siedzibą firmy, coś w tej kobiecie sprawia, że zamieniam się w opryskliwego gbura tylko po to, aby zobaczyć jak zareaguję. Wnosi w moje życie pewien powiew świeżośći, którego dawno nie zaznałem. Nie pamiętam by jakakolwiek kobieta wiedząc kim jestem traktowała mnie w ten sposób. Czuję się koszmarnie z myślą o tym, jak na mnie działa. Kiedy zobaczyłem ją w jej  pracy, uświadomiłem sobie, że nie pamiętam kiedy i czy w ogóle widziałem kogoś kto by emanował takim ciepłem w stosunku do obcych dzieci. Jej szczery niczym nieskrępowany śmiech był czymś tak zaskakującym i intrygującym jednocześnie, że nie potrafiłem choćby na chwile odwrócić wzroku. Wychowując się w środowisku gdzie pieniądze grają tak wielką role tacy ludzie są rzadkością. Organizowanie bali charytatywnych jest tylko przykrywką do odliczenia podatku albo chęcią pokazania się wśród innych. Nie żartowałem mówiąc Ashtonowi, że ja nigdy nie przegrywam a ta kobieta nieświadomie wkroczyła do gry. Zaintrygowała mnie i zaprosiła do zabawy, za to ja zaproszę ją wprost do mojego łóżka.

Chcę wrócić do normalności a zdaję się, że stanie się to tylko wtedy gdy sią z nią prześpię. Szybki seks i stracę zainteresowanie. Tak jak zawszę. Czas wziąć sprawy w swoje ręce i zacząć działać.

-Kim, umów mnie proszę Patrickiem Sulivanem to dyrektor ośrodka, który ostatnio wsparliśmy, najlepiej jeszcze na dziś.-mówię przez interkom

-Dziś ma Pan spotkanie z inwestorami...

-To je odwołaj-mówię zirytowany -Chcę Sulivans dziś!! rób co musisz.

 

-Tak jest szefie.

 

Miley

-Proszę was nie biegajcie, zaraz któreś z was się przewróci..., zostawicie siły na park.-mówię do nich kiedy idziemy chodnikiem. Wraz z innymi opiekunami jakiś czas temu obiecaliśmy zabrać dzieciaki do wesołego miasteczka i właśnie dziś na moje nieszczęście nadszedł ten dzień.

-Skąd oni mają tyle energii ? -pyta Matt

-Nie mam pojęcia, ale powinni się z nami dzielić, znacznie ułatwiłoby nam to życie.

-Dobra, ja idę po opaski dla dzieciaków, tak żeby mogli do woli korzystać z atrakcji kiedy my będziemy odpoczywać i odsypiać noc-stwierdza Matt-a ty w tym czasie uświadom naszą wesołą gromadkę, że mają być grzeczni i nie sprawiać problemu.

-Tak jest !!!

Kiedy wróciliśmy z dzieciakami do pracy ledwo trzymałam się na nogach, byłam tak potwornie zmęczona całym tym dniem, właściwie całym tygodniem że marzyłam tylko o kąpieli i o łóżku.

Musiałam jeszcze tylko dokończyć jedno sprawozdanie i byłam wolna. Niestety życie nie jest takie kolorowe i wystąpiły w nim komplikacje. Komplikacje o imieniu szef. Jeszcze dobrze, nie usiadłam przy biurku a dopadła mnie Ashley sekretarka szefa oznajmiając, że on sam  ma gościa i razem  czekają  na mnie aby omówić jakąś ważną kwestie. Nie mam pojęcia co to za niecierpiąca zwłoki sprawa, ale czułam w brzuchu jakieś niepokojące uczucie. Mam wrażenie, że ostatnio w moim życiu dzieje się tyle kuriozalnych sytuacji, że każde takie niezapowiedziane wydarzenia wywołują u mnie niepokój, który jak się okazuję jest  uzasadniony ponieważ gdy tylko wchodzę do gabinetu zastaję tam Davida Harrisa. Kiedy mnie dostrzega na jego twarzy zauważam delikatny, ale przy tym irytujący uśmiech. Obaj Panowie wstają, żeby się przywitać. Dopada mnie uczucie skrępowania przez strój jaki mam na sobie, wiedziałam że większość czasu spędzę dziś w wesołym miasteczku więc założyłam wygodne jeansy i bluzke bez ramion. Obaj mężczyźni mają na sobie garnitury ten Harrisa jest idealnie skrojony, pewnie był szyty na miarę i kosztuję majątek w dodatku tym razem bez żadnych plam. Patrick nawet z widocznym brzuszkiem wygląda profesjonalnie, do czego mi w tym momencie daleko. Patrick nie sprawia wrażenia jakby mu to przeszkadzało, wiec czemu mi tak?.

-Miley jesteś wreszcie, wiem, że pewnie jesteś zmęczona dzisiejszą wycieczką, ale mam poraz kolejny wspaniałe wieści dzięki uprzejmości Pana Davida.

-Dzień Dobry Panno Jones-mówi lekko zachrypniętym głosem, co wywołuje w mnie dziwne uczucie. Jego głos... mógłby zrobić karierę na sex-telefonie, mogę się założyć, że kobiety wydały by fortunę aby choć  tylko trochę z nim poświntuszyć. Kiedy ściska mi rękę na przywitanie mam wrażenie, że przytrzymuję ją dłużej niż jest to konieczne.

-Usiądźmy-zarządza Pattrick , wskazując stół konferencyjny przy oknie. Ruszam pierwsza a tuż za mną podąża jakże „uroczy'' powód tego spotkania, który siada na wprost  mnie, patrząc mi prosto w oczy przez co nie czuję się komfortowo i wiercę w miejscu.

Specjalnie przenoszę wzrok na Patricka. Biorę głęboki wdech i staram uspokoić krążące  po mojej głowie myśli. Po wczorajszym incydencie z kawą czuję okropną złość na PANA „TO ARMANI'' a to nie powinno mieć wpływu na moja prace dlatego biorę  się w garść i staram się nie myśleć o tym kto siedzi przy tym stole.

Poradzisz sobie, zaraz się to skończy i zapomnisz o nim i o wszystkich sytuacjach z nim związanych.

-Czy mógłby Pan przestawić propozycję, którą przedstawił Pan mnie wczoraj?

Wczoraj ?-dziwie się w myślach

-Jak Pani zapewne wie moja firma co roku urządza ogromne przyjęcie z wszystkimi naszymi klientami oraz z zaprzyjaźnionymi firmami. Moja siostra, która mocno angażuję się w pomoc charytatywną wraz z swoją fundacją jest mocno zainspirowana waszą formą pomocy, dlatego wraz z naszym działem ds. Public Relations stwierdziliśmy, że nasza pomoc nie powinna ograniczać się tylko do dania wam datku, chcemy żebyście pozyskali sieć darczyńców. Dlatego tegoroczne przyjęcie będzie przyjęciem charytatywnym, a wszystkie zebrane środki zostaną wam przekazane, całą organizacją zajmę się moja siostra, która ma ogromne doświadczenie w organizacji tego typu przedsięwzięć.-obserwowanie go podczas tego spotkania jest czymś fascynującym, jego postawa, sposób mówienia jest tak różny od tego jakim zwykłam go widywać. Przybrał maskę poważnego, profesjonalnego mężczyzny, którym zapewne jest w pracy. A ja prawie zapominam jak bardzo zadufany jest w sobie.

-Bardzo mnie cieszy chęć pomocy, jaką oferujecie nam Państwo, jesteśmy niezmiernie wdzięczni za to jak priorytetowo nas traktujecie. To dla nas wielkie wyróżnienie.-mówię i naprawdę tak myślę. Pomoc jaką dzięki nim dostaliśmy pozwoli na zrealizowanie ogromnej ilości wsparcia podopiecznym  a przy tym są kompletnie bezinteresowni. Zazwyczaj przy tego typu datkach firmy maja ogromne wytyczne, które musimy spełnić zanim pomogą, a my jesteśmy tylko drogą do celu aby oni mogli poprawić sobie swój PR.

-Cieszy mnie Pani entuzjazm ponieważ wraz z Panem Patrickiem stwierdziliśmy, że to Pani będzie reprezentować was na tym przyjęciu.

-Ja? Ale Patrick przecież tyyy- jąkam się.

-Miley oboje wiemy, że to ty najlepiej nas zaprezentujesz. Znasz to wszystko od podszewki od spraw finansowych po naszych podopiecznych. Twoje zaangażowanie i pasja z jaką to robisz...chcę żeby inni też to poczuli a tylko ty jesteś w stanie tego dokonać. Po za tym też tam będę, żeby Cię wesprzeć.

-Na czym będzie polegała moja rola?

-Będzie Pani moją osobą towarzyszącą...

**********************************************************************************************************************************************************************************************

Jak wrażenia po dzisiejszym rozdziale?

David zaczyna grę, ciekawe kto okaże się zwycięzcą ?

Cieszy mnie, że jest tu was coraz więcej... daje mi to motywację aby zostać i pisać.

Dziękuje za gwiazdki i komentarze, nie jesteście w stanie uwierzyć ile to dla mnie znaczy...

DOZOBACZNIA NIEDŁUGO

LITTHHYY

Moja zmoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz