Rozdział IX

56 6 0
                                    




Z kilku klocków jesteś w stanie zbudować solidny mur, ale wystarczy, że ktoś wyjmie jeden a cała konstrukcja się rozleci.

******************************************************************************************************************************************************************************

Miley

-Dzień Dobry Pani Miley, jak uroczo znowu Panią widzieć -czy ten jego uśmiech musi być tu tak irytujący, myślałam, że jestem ponad to, że potrafię zachować profesjonalizm, ale jak mam to zrobić kiedy jego uśmiech działa na mnie jak płachta na byka a jedyna myśl jaka przychodzi mi do głowy to co zrobić, żeby zdjąć go z jego twarzy

-ACH Pan David... myślałam, że mieliśmy się umówić na dogodny dla WSZYSTKICH termin-staram się mocniej zaakceptować słowo wszystkich aby dać mu do zrozumienia, że nie miało go tu dzisiaj być.

-Ma Pani racje, ale stwierdziłem, że nie ma na co czekać, a że akurat miałem wolne popołudnie stwierdziłem,  że nie ma co marnować czasu tylko zacząć działać.Za chwile mają dotrzeć tu moi pracownicy, którzy będą odpowiedzialni za wszystko, ale przed tym chciałem osobiście zobaczyć ośrodek na własne oczy, a Patrick był tak miły że zabrał mnie na to....przyjęcie.

-I zdążył Pan już wszystko zobaczyć?, a może chciałby Pan przejrzeć dokumenty, pozwolenia albo sprawozdania finansowe za ostatnie miesiące?-dociekam, skoro już tu jest, chce zrobić wszystko co w mojej mocy aby zdobyć te pieniądze.

-Myślę, że zobaczyłem wszystko co chciałem , resztą zajmę się mój zespół. A teraz przepraszam Państwa, ale obowiązki wzywają.

-Dziękujemy Panie Davidzie, że poświęcił Pan swój czas. Miley odprowadzisz Pana Harissa do drzwi?-pyta Patrick

-Tak, oczywiście zapraszam.

Kiedy kierujemy się do wyjścia z Patio czuje jak pieką mnie policzki. Jestem poddenerwowana, to uczucie zawsze towarzyszy mi w jego obecności. Wychodząc oboje milczymy, ale nie jest to niezręczna cisza, ta wydaję się naturalna.

-Jesteś dziwnie milcząca, nie chcesz zapytać jaką decyzję podjąłem?-pyta mężczyzna 

-A już jakoś podjąłeś?-piszczę zaskoczona- myślałam że zobaczycie najpierw nasze dokumenty, sprawozdania, zrobiliśmy szczegółowe prezentację pokazujące przyszłe inwestycje -mówię z przejęciem- Proszę nie mów nie, wiem że mogłeś po dzisiejszym incydencie stwierdzić, że nie jesteśmy profesjonalistami ale ja... ja... -jąkam się- ja naprawdę darze uczuciem te dzieci i wszystko co robię, robię, żeby ich uszczęśliwić.-Nie podejmuj tej decyzji przeze mnie,jest tu masa innych osób Proszę daj nam szansę.

Jestem wściekła, wściekła i smutna, mam wrażenie, że Ziemia odsuwa mi się z pod nóg.

Prze ze mnie, przez moje zachowanie, przez moją niewyparzoną buzię niewinne osoby zostaną pozbawione pomocy...Moje samobiczowanie przerywa jego ochrypły głos:

-Miley macie to...-mówi tak po prostu, pewnie nie znając sobie sprawy, ze moje serce prawie zamiera.

-Słucham ?-skrzeczę, ponieważ moje gardło jest zaciśnięte przez dawkę emocji którą teraz doświadczam.

-Macie to, sfinansujemy wszystko.

-David... ja...ja... NAPRAWDĘ DZIEKUJE, nawet sobie nie wyobrażasz ile to dla mnie, dla nas znaczy.-mówię lekko wzruszona. Tutaj na tym parkingu w ciągu 5 minut miałam dosłownie rocesteller emocji. Zaczęło się od załamania a kończy na euforii rozsadzającej każdą komórke mojego ciała.

Moja zmoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz