🥀~Park~🥀
Perspektywa April
Człowiek nigdy nie wie, kiedy znajdzie człowieka, który okaże się jego bratnią duszą, niekiedy może się to pojawić na przystanku autobusowym, a niekiedy w restauracji. Czasami mi się wydaje, że w naszym życiu nic nie dzieje się przez przypadek. Niekiedy sądzę, że wszystko jest już wcześniej ustawione ,a my musimy się do tego przyzwyczaić i odnaleźć w świecie pełnych tajemnic, nawet jeśli jest nam trudno. Miłość pojawi się wtedy, gdy będziemy na nią gotowi, albo będziemy się dławić i ktoś poda nam rękę. Niekiedy nic nie oczywiste sprawia, że to jest właśnie ta osoba, tylko niekiedy my nie jesteśmy w stanie tego dostrzec, dopiero, gdy zniknie z naszego życia, wtedy wszystko do nas dociera, chociaż niekiedy jest już za późno na pewne rzeczy...
Wczorajszą rozmową z Brianem sprawiła, że trochę lepiej się poczułam. Jednak dobrze wiedziałam, że już więcej się nie spotkamy, gdy na koniec rozdaliśmy się przed budynkiem, od którego się wszystko zaczęło, wiedziałam, że to już koniec. Sam mężczyzna był dla mnie zagadką, wczoraj wyjawił, że przychodził do psychologa, żeby zmienić relacje z bratem, które są trudne po śmierci rodziców. Obaj mężczyźni nie umieli znaleźć wspólnego języka, przez co ciągle się od siebie oddalali. Miałam nadzieję, że w końcu uda im się znaleźć nić porozumienia. Ja sama, starałam się już o tym nie myśleć. Przystanęła na chwilę, żeby odpocząć od porannego biegu, jednak wtedy zobaczyłam wilczura, na smyczy, który kręci się w koło i nie wie co robić. Zawsze miałam problem do psiaków. Powoli do niego podeszłam, a on wtedy nastawił uszy i spojrzał na mnie.
— No już spokojnie. Nie zrobię Ci krzywdy, zgubiłeś się? — wyznałam, a gdy pozwolił mi się bardziej zbliżyć, uklękłam i spojrzałam na jego obroże. — Część Sam.
Pasek pomerdał ogonem, po czym usiadłam i zaszczekał. Uśmiechnęłam się lekko I go pogłaskałam.
— No chodź, znajdziemy twojego Pana — wyznałam I wzięłam go są smycz. O tej porze nie było dużo ludzi, miałam nadzieję, że nikt go nie porzucił.
— Tutaj jesteś, a ja cię szukam po całym parku, nie mówiłam już, że nie można wyskakiwać z jadącego samochodu — krzyknął ktoś, a ja nie mogłam uwierzyć, na znajomy głos. — April?
— Część Braian, jak widać, coś nas do siebie ciągnie — zaśmiałam się i oddałam mu smycz pieska.
— Dobrze, że go złapałaś, muszę się nauczyć, żeby zamykać wszystkie okna, gdy z nim jadę, bo jak widać źle się to kończy — podrapał się po karku. — Za to ,że go znalazłaś zapraszam cię na kawę do mnie. Tylko tyle mogę zrobić za podziękowanie.
— Nie chce się narzucać — zaczęłam, a on pokręcił głową.
— Chodź, zaparkowałem niedaleko.
Wtedy sądziłam, że to nic takiego, tylko małe odwdzięczenie się. Jednak prawda miała być inna...
*******************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy. Dziękuję ❤️
CZYTASZ
"Ł𝐲ż𝐰𝐢𝐚𝐫𝐤𝐚"
RomansDla April Morris łyżwiarstwo figurowe było wszystkim, przez jeden upadek przez winę partnera, starciła szansę na zwycięstwo. Do tego dochodzą sidła ciemności, które oblepiają ją. Dorabia w hotelu, gdzie plotek nie brakuje. Mężczyźni zawsze ją zawod...