Bear
Zazdrość.
Cholerna, głupia zazdrość spowodowała, że pękłem.
Że nie mogłem usiedzieć na miejscu i podszedłem do niej, jeszcze zanim zdążyłem to przemyśleć.
Przez większość życia byłem racjonalny. Kierowałem się czystą logiką. Gdzie się podziała, gdy była mi potrzebna? Wyparowała. Tak po prostu. Puf!
Od kiedy ją zobaczyłem, nie zachowywałem się jak ja. To nie byłem ja! Nienawidziłem zmian, a ta kobieta miała na czole napisany wielki napis „chaos". Wprowadzała go do mojego życia i nie byłem zadowolony z takiego obrotu sprawy.
A przynajmniej nie powinienem być.
Z drugiej jednak strony nie miałem nic przeciwko obserwowaniu jej z oddali. Analizowaniu. W tym byłem dobry.
To było dobre. Powinienem na tym zaprzestać. Powinienem tylko zaspokoić swoją ciekawość i nie naruszać jej przestrzeni osobistej bardziej, niż już do tej pory to zrobiłem.
Obserwowałem ją prawie cały dzień. Trzymałem się z boku, ale też pokazywałem jej, że tam jestem. Nie chciałem, by się mnie kiedyś wystraszyła. Nie byłem głupi. Wiedziałem, jak wyglądam. Przerośnięty mutant z tępym wyrazem twarzy.
Jeśli chciałem, mogłem doprowadzić swoich wrogów do płaczu samą moją obecnością, postawą. Nie musiałem nawet otwierać buzi lub wyciągać broni.
Wystarczyło, że po prostu byłem.
Nie chciałem, by ta kobieta się mnie bała. Może z czasem... gdyby przyzwyczaiła się do mojej obecności... może moglibyśmy stworzyć jakąś bliższą relację.
I nie mówiłem tu o związku. Broń Boże. Taka kobieta nie spojrzałby na mnie jak na kogoś godnego uwagi. W rzeczywistości to żadna kobieta, by tak na mnie nie spojrzała, gdyby wiedziała o moich problemach.
Mogłem jednak ją obserwować. Dostać przynajmniej jakąś jej namiastkę, prawda? Chciałem mieć choć to!
Przynajmniej tak sobie wmawiałem...
A potem coś zjadło mnie od środka, gdy zobaczyłem, że obdarza uśmiechem Travisa, a on z zażyłością dotyka jej różowego pasemka.
Pękłem.
Pierwszy raz w życiu poczułem, czym jest prawdziwa zazdrość. Może czułem ją kiedyś – nie wiem, nie jestem pewny – ale na pewno nie na tak intensywnym poziomie. To mnie pochłonęło. Dotknął ją tak, jak ja chciałem to robić. Jak pragnąłem, bym tylko ja mógł to robić!
Kurwa!
Zniszczyło mnie to.
Doszczętnie.
Gdy tylko kobieta wyszła z hotelu bez walizki, poczułem się wkurzony. Widziałem ją wcześniej w oknie. Od kiedy ją zauważyłem po raz pierwszy, wiedziałem o każdym jej kroku. Doskonale wiedziałem, gdzie muszę spojrzeć, by ją znaleźć. Widziałem, jak rozmawiała przez telefon, gdy ukrywała się za firanką. Patrzyła na mnie. I nos mi podpowiadał, że rozmawiała z Walkerem.
Gdyby zadzwoniła na policję, zgłaszając prześladowanie – tak jak zresztą powinna zrobić – to jakiś funkcjonariusz już dawno siedziałby mi na dupie. Oczywiście tylko dla zachowania pozoru, że to oni mają tu władzę. W rzeczywistości cała miejscowa policja siedziała Walkerowi w kieszeni, a w konsekwencji i mi.
Nie wiem, co naopowiadał jej ten skurczybyk albo do jakich wniosków doszła sama, ale kiedy puściła mi oczko na parkingu, chciałem opaść na kolana.
CZYTASZ
Bear - Angels of death MC / Tom 3
RomanceDwie zranione dusze, które starają się nie pokazywać światu swojego bólu. Aurora ma trzydzieści dwa lata i musi zacząć wszystko od nowa. Gdy tylko dostaje propozycję pracy w innym stanie, nie waha się. Jeszcze tego samego dnia zaczyna pakować swoje...