Część 13

759 148 15
                                    


Aurora

Przede mną stały trzy szklanki, które były odwrócone dnem do góry. Pod jedną z nich ukrywał się szot. Ellie zamieszała naczyniami przed moimi oczami, a później stuknęła paznokciem o każde z nich.

– To od ciebie zależy jak skończy się ten wieczór – powiedziała poważnym tonem. – Wybierz właściwie. Nasz los jest w twoich rękach.

Alice zachichotała na poczynania przyjaciółki. I wcale się nie dziwiłam. Wszystko to okazałoby się uczciwą grą, gdyby szklanki nie były przezroczyste.

Bawiliśmy się w klubie już od dobrych trzech godzin. Spędziłam naprawdę miło ten czas, dlatego cieszyłam się, że jednak zmieniłam zdanie i przyszłam na spotkanie z przyjaciółmi. Dochodziła już prawie dwudziesta czwarta.

Słyszałam, jak kilka minut temu Cash mówił Ellie, że muszą już wracać, bo rano muszą odebrać córkę od jej mamy. Kazał swojej żonie pożegnać się i zabrać swój tyłek do samochodu. Kobiecie nie spodobał się jednak jego plan.

Tak więc oto znalazłam się przed tym niełatwym wyborem. Ciągnęłam więc ten teatrzyk i udałam, że myślę nad odpowiedzią.

– Nie możesz zrzucać na mnie tego. Nie zniosę tej odpowiedzialności, jeśli wybiorę źle – rzuciłam równie poważnie co kobieta.

– Dasz radę. Skup się tylko na celu.

– Myślę, że to może być ta. Tak mówi mi rozum – powiedziałam, wskazując na pustą szklankę, a potem udałam, że się waham i wskazałam tę właściwą. – Serce każe mi jednak podnieść tę.

– Słuchaj się serca – rzuciła Sylvie, wtulając się w pierś Walkera. – Z doświadczenia wiem, że to lepszy doradca.

Odwróciłam szklankę pod którą skrywał się szot i wszystkie zawiwatowałyśmy, jakbyśmy odkryły nowy pierwiastek.

Ellie z pobłażaniem poklepała swojego męża po policzku

– Widzisz, kochanie? Nie możemy iść jeszcze do domu. Żadna z nas nie podpowiadała Aurorze. Tak zadecydował los.

Była pijana. Wręcz urżnięta. Gdyby była trzeźwa, nigdy nie powiedziałaby tego z takim przekonaniem. Kobieta kłamała mu w żywe oczy.

Cash przewrócił tylko oczami. Nawet nie skomentował zachowania żony. Wszyscy widzieliśmy jednak jego uniesiony kącik ust. Mężczyzna kochał to, jak zwariowana była jego kobieta.

– Dobra dwa drinki i koniec – rzucił, a dziewczyna z uśmiechem objęła jego szyję.

– Odwdzięczę się wieczorem – próbowała szeptać mu do ucha, ale wyszło średnio. Wszyscy to usłyszeliśmy. Już dawno odkryłam, że pijane osoby nie potrafią szeptać.

– No mam taką nadzieję.

Telefon Walkera zagrał mu w kieszeni, zwiastując, że ktoś chciał z nim rozmawiać. Dopiero gdy wyciągnął komórkę, zorientowałam się, że wcale mi się nie przesłyszało i wokół nas rozszedł się motyw przewodni ze Strażnika Teksasu.

Tym razem to Walker przewrócił oczami, a później klepnął Sylvie w pośladek aż podskoczyła.

– Dostaniesz za to dzisiaj – powiedział.

Stłumiłam uśmiech.

Właśnie w takich chwilach nie rozumiałam, jak ktokolwiek może zastanawiać się, dlaczego nie chcę wrócić do Nowego Jorku. Nigdy nie czułam się tak dobrze wśród ludzi... tak na miejscu.

Bear - Angels of death MC / Tom 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz