skarb spokoju

68 13 1
                                    

Regulus nie pamięta, kiedy zrobił się wieczór, ale w jednym momencie czytał książkę, a w drugim rozbudzona Dorcas wyciągnęła go z kajuty na parkiet. Towarzystwo brunetki nie trwało jednak długo, dlatego Regulus stoi teraz w kącie pokładu z kielichem rumu w dłoni, obserwując jak jego przyjaciółka próbuje swoich sił w porywaniu wszystkich pań do tańca.
Zauważa Lily, której twarz rozświetla wielki uśmiech, kiedy Marlene ją obraca. Obie dziewczyny idealnie kołyszą biodrami oraz ruszają się w perfekcyjnym poczuciu rytmu do melodii, którą na lutni z innymi muzykami wygrywa Mary.
Patrząc bardziej w bok, w oczy rzuca mu się jego brat, dziwnie wymachujący kończynami, a obok niego James, który zachęcająco dopinguje mu, trzymając jednocześnie jego kielich z alkoholem. Był pewny, że w Syriuszu tkwi rodzinne umiłowanie do alkoholu i napewno nie jest rozsądkowo pijany, jednak z każdym łykiem Regulus zastanawiał się, jak ten trunek może przechodzić im przez gardło.

-Fajnie co?- słyszy głos obok siebie. Odwraca głowę w stronę dźwięku i widzi przed sobą blondyna. Z tego co pamięta, ma na imię Peter, jednak książę spędza zbyt dużo czasu unikając swojego brata, przez co unika również reszty załogi.
-Słucham?- pyta czarnowłosy.
-No impreza. Zawsze jak jesteśmy na wodach to urządzamy coś takiego.- pociąga nosem, po czym bierze łyk ze swojego kielicha. -Wiesz, my jesteśmy bardziej jak rodzina niż załoga.- blondyn ogląda potańcówki i zabawy, które odbywają się na środku pokładu. Wzrok Regulusa podąża za nim. Nie może jednak zrozumieć, jak wszyscy ci ludzie, wzbudzający strach na mieście, obdarowują siebie taką więzią. Od razu jednak przychodzi mu na myśl Pandora i wszystkie jego przemyślenia schodzą na bok. Sam wie, jak spokojnym może uczynić cię osoba, którą wpuścisz do swojego życia.
-Jak staliście się załogą?- brunet zadaje pytanie. Od pierwszego dnia tutaj zastanawiało go to. Wszyscy ci ludzie są tacy różni, a jednocześnie tak dopasowani. W dodatku fakt, że razem z załogą Lily działają jak jedność.
-Hm...ja z Marleną przyjaźnimy się z Jamesem od... w sumie to od zawsze. Byliśmy z nim od początku jego marzeń, a kiedy zaczęły się spełniać po prostu tak wyszło.- Peter wzrusza ramionami- Marlene jednak po czasie przeszła do załogi Lily. Strasznie przepraszała przez to Jamesa, ale on chyba od początku widział, że tam jest jej prawdziwe miejsce. Poza tym to tylko bycie bliżej z Evans, a nie koniec naszej przyjaźni.
-A co z resztą? Bo u was to kwestia przyjaźni, no ale niemożliwe by James był w takich stosunkach z tyloma ludźmi.- zmieszanie pojawia się na twarzy księcia.
-Ah to. To chłopcy z wioski, którzy albo gonili za marzeniem, albo chcieli wolności, albo...
-...albo uciekli od rodziny.- szarooki przełyka ślinę. No tak, James Potter, wybawiciel wszystkich zagubionych chłopców, którzy nie wiedzą czego chcą lub uciekają od wszystkiego co im znane i kochane.

-Dobra Pete przynudzasz naszego księcia.- przed nimi pojawia się Lily. Mruga okiem do obu, po czym klepie blondyna po ramieniu, dając mu głową komunikat, o którym znając życie tylko oni wiedzą co znaczy.
-Nie jesteś zbyt towarzyski co?- rudowłosa kieruje swoje pytanie do niego.- i spokojnie rozumiem. Przy całej obecności Jamesa i jego bandy jest naprawdę trudno. Zazwyczaj kogoś przytłaczają.
-Mhm...ja myślę, że poprostu nie nadaję się do waszego stylu życia.- Regulus mamrocze pod nosem.
-Oh kochanie, cały urok w naszym stylu życia jest to, że go nie ma. Nie mamy tu żadnych zasadach do których pewnie przywykłeś. Najważniejsze jest u nas wsparcie. A to jakim tempem i jak żyjesz jest tylko wyłącznie twoją sprawą.- posyła mu promienny uśmiech.
A on ten uśmiech odwzajemnia. Cała aura Lily, jej głos i słowa jakoś wpłynęły na jego samopoczucie przez co poczuł się trochę lżej. Nie dziwił się Jamesowi ani Mary, dlaczego zwrócili swoją uwagę na Evans. Potrafiła wesprzeć każdego na duchu i to pewnie to czyniło ją tak dobrym kapitanem i przyjaciółką.
-Ja wiem, że Potter potrafi przysporzyć ludziom dużo kłopotów i napsuć krwi. Uwierz mi. Jednak naprawdę jest to osoba, która chce wszystkiego co najlepsze dla swoich bliskich.- powiedziała delikatnie. Regulus nie za bardzo rozumiał, dlaczego o tym wspomniała. Czy to było tak widoczne, jego zazdrość z relacji Syriusza i Jamesa?
-Ja...nie rozumiem, o czym mówisz?
-Kiedy zostałam kapitanem, był jedynym mężczyzną, co za tym idzie kapitanem, który traktował mnie z szacunkiem, jak równą sobie, a nawet bronił mnie przy innych łajdakach na wybrzeżu. Myślę, że dzięki niemu inni zaczęli traktować mnie i moją załogę poważnie.- prycha Lily.
-Jednak mimo wszystko go odrzuciłaś?- to pytanie, które książę zadaje sobie od paru dni. W jego oczach, Potter i Evans byliby idealną parą, która władałaby morzami i oceanami i nie mieliby sobie równych. Dlaczego więc Lily odrzuciła jego uczucia, patrząc teraz na to, jak jest mu wdzięczna za zachowanie z przeszłości.
-Ponieważ wiedziałam, że nie jesteśmy sobie pisani. Oraz no nie wiem...chciałam być samodzielna chyba i sama osiągnąć to wszystko co mam teraz, bez większej pomocy mężczyzny niż to co zrobił. A potem poznałam... Mary, a z Jamesem zaczęliśmy się przyjaźnić i myślę, że to działa lepiej niż nasz potencjalny przeszły związek.- na samym końcu wybucha śmiechem. Jej oczy błyskają w stronę parkietu, a kiedy Regulus się tam odwraca widzi dziewczyny z ekipy Evans, które wołają ją na parkiet. Brunet kiwa głową, stuka swój kielich z jej, po czym sam odchodzi. 
Regulus zdecydowanie potrzebuje teraz ciszy. Cała muzyka, głośne krzyki i śmiechy zdecydowanie nie wpływają dobrze na jego głowę. A delikatny szum alkoholu w jego krwi niestety nie sprawia, że czuje się rozluźniony. W końcu znajduje się na drewnianym podeście, z dala od ludzi. Siada, krzyżując nogi, a jego wzrok kieruje się na odbijający się księżyc w wodzie. Wzdycha rzeźkim powietrzem, próbując odetchnąć. Razem z Dorcas są na pokładzie już parę dni, a postępy w osiąganiu spokoju widzi tylko u niej. Czuje ogromne poczucie winy, że przez niego uciekła zostawiając swoje marzenie o zostaniu rycerzem za sobą. Natomiast z dnia na dzień zauważa większy uśmiech na jej twarzy, a kiedy wyjdzie z kajuty Pottera ma nieuniknione wrażenie, że razem z Marleną nie dokuczają już sobie tak jak na początku. Oczywiście nadal widać między nimi mur, którego żadna z nich nie chce przebić.
Słyszy chaotyczne kroki za sobą. Odwraca głowę, a momentalnie patrzy wprost w szare tęczówki, tak identyczne jak jego własne.
-Regulus.
-Syriusz.

Zapada cisza.

To pierwszy raz na statku, kiedy bracia zostają całkowicie sami. Mierzą się wzrokiem, jednak żaden z nich się nie odzywa. Regulus nie wie co miałby powiedzieć.
Z jednej strony chce nakrzyczeć na brata za zostawienie go w tym potwornym pałacu, z drugiej powiedzieć mu jak za nim tęsknił, a jeszcze inna część, chce poprostu się do niego przytulić i poczuć się bezpiecznie tak jak kiedyś.
Ciszę przełamuje Syriusz, cały czas stojąc tam gdzie się zatrzymał, będąc bacznie obserwowanym przez Regulusa.
-Powiedz mi szczerze, dlaczego tu jesteś hę? Drodzy rodzice zechcieli mieć szpiega czy o co tu chodzi?
-Dlaczego myślisz, że jestem tu przez nich?- warczy książę. Wiedział, że konwersacja z bratem nie będzie łatwa i chciał zachować spokój, ale nie byłby Blackiem gdyby te małe uszczypliwości, nie wprawiłyby go w złość.
-Naprawdę o to pytasz? Jesteś ich jebaną marionetką. Zawsze robiłeś to co ci kazali i nigdy nie miałeś własnego zdania. I nagle mam uwierzyć, że tak źle ci się tam żyło jak odszedłem?- prycha Syriusz.
Regulus wywraca oczami, a potem w przypływie emocji szybko wstaje, będąc już twarz w twarz ze swoim rodzeństwem.
-Nie masz prawa mówić o tym, co działo się jak uciekłeś jak tchórz.- wypluwa młodszy.
-Nie stchórzyłem, poprostu mam szacunek do siebie by wiedzieć, że zasługiwałem na lepsze życie.

Żaden z nich nie podniósł jeszcze głosu. Nie chcieli by reszta się tu zleciała, próbując ich uspokoić. A oni sami czuli, że cała ta kłótnia, jest dla nich potrzebna.

-Oczywiście, że masz szacunek tylko do siebie. Mówiłeś, że mnie kochasz, po czym zostawiasz mnie w tym strasznym domu.- oczy Regulusa już zaszły łzami, choć z całych sił starał się ich nie wypuścić.
-Mogłeś pójść ze mną, więc nie rób z siebie ofiary.
-Nie zapytałeś!- przerywa mu.
Syriusz patrzy na swojego brata bez zrozumienia.
-Co?
-Nie zapytałeś. Czy chce z tobą iść.- wyjaśnia Regulus.
-Nie jesteś teraz poważny. Naprawdę gdybym zapytał, to byś ze mną poszedł?- Syriusz zadaje to pytanie, z tonem przesiąkniętym jadem, że Regulus, aż się wzdryga. Nie daje jednak za wygraną, teraz, kiedy wszystko co w sobie tlił zaczyna wychodzić na światło dzienne, nie pozwoli tego schować z powrotem.
-Matko Syriusz, za tobą wskoczyłbym w ogień. Gdybyś zadał mi to durne pytanie, prosząc mnie bym uciekł z tobą, zrobiłbym to bez zastanowienia. -głos młodszego się łamie, jego warga drży, a ręce zaciskają się w pięści. Odwraca wzrok od byłego księcia, po czym ociera szybko swoją twarz z łez, próbując przywrócić na swoją twarz maskę. Jednak przy Syriuszu zawsze było trudno zachować mu kamienną twarz. Starszy brat znał go na wylot, chodź teraz mogło ulec to zmianie.

Samotna łza spływa po twarzy Syriusza.

-Dlaczego poprostu, nie powiedziałeś, że chcesz iść ze mną?- pyta z niezrozumieniem.
-Nie jestem odważny Syriusz. Poza tym, nie wiedziałem, czy mnie chcesz ze sobą.- Jego głos ucichł, mógł już prawie przypominać szept.
-Regulus byłeś...jesteś moim młodszym bratem, nie marzyłem o niczym innym niż zabraniu cię z tamtego cholernego miejsca razem ze mną.- głos jego brata ścisza się do tego samego poziomu co jego własny.
-Skąd miałem wiedzieć? Od paru tygodniu znikałeś prawie na całe dnie, po czym unikałeś mnie, nie mówiąc nic, a na samym końcu uciekasz z domu. Myślałem, że uciekając z domu, chcesz uciec ode mnie.
-Reg...ja nigdy nie chciałem od ciebie uciec. Byłeś jedynym co mnie tam trzymało.- Syriusz pociąga nosem, ocierając mokre policzki. Regulus patrzy na niego, z tak samo przeszklonymi szarymi oczami.
-Życie bez ciebie tam było koszmarem.- książę pęka.
Syriusz pokonuje dzielącą ich odległość, chwytając swoje młodsze rodzeństwo w ramiona, otulając go z całej siły, chroniąc go przed złem świata, tak jak zwykł to robić kiedy byli dziećmi.
Czuje jak ręce Regulusa chwytają boki jego koszuli, a twarz wtapia się w klatkę piersiową.
-Tak bardzo cię przepraszam mała gwiazdko.- mruczy Syriusz w czarne włosy brata.- Powinienem dopilnować byś poszedł ze mną.

Syriusz sprawia, że oboje klękają na drewnianej podłodze. Regulus odsuwa się od brata, próbując doprowadzić swoją twarz do porządku. Znowu siedzą w ciszy, jednak ta jest pełna komfortu, zrozumienia i odbudowywania straconej więzi.

-Zrobiłeś się miękki przez te lata.- w końcu wydusza z siebie słowa Regulus.
-Oj tęskniłem za tym dogryzaniem.- starszy uśmiecha się szeroko.
Książę odwzajemnia uśmiech, a jedyne o czym teraz myśli to, że

Wszystko się ułoży.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 24 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Our hidden treasures | Jegulus Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz