skarb przypadku

170 10 0
                                    

Mgła oraz deszcz owijały słabo oświetlone ulice Anglii. To jednak nie przeszkodziło rodzinie królewskiej i mieszkańcom z wyższych sfer na huczne świętowanie dwu setnej rocznicy państwa w pałacu. Reszta miasta skryła się w domach lub tańczyła na ulicy do muzyki słyszanej z okien sali balowej, marząc o tym, by kiedyś móc pojawić się tam razem z całą tą szlachtą, która tak jak rodzina królewska brała w tym udział, tylko po to, aby się dobrze pokazać, niż aby faktycznie szczerze świętować.
Odmienne zdanie miał młody książę. Regulus z całego serca nienawidził wszystkich bali, bankietów ani imprez, które były organizowane w miejscu, które nazywał domem. Przestało nim być odkąd jego starszy brat uciekł, odcinając się od całej tej "idealnej" monarchii, czym zasłużył sobie na wydziedziczenie. Kiedy Syriusz uciekł, bale również straciły sens oraz przestały dawać mu tą minimalną przyjemność. To właśnie wtedy najczęściej, we dwójkę robili małe psikusy, czym denerwowali rodziców. Po stracie brata, wszystkie wydarzenia związane z ludźmi stały się tylko dobrym przypadkiem by uciec na cały wieczór poza mury pałacu, czego nie wolno było mu normalnie robić. Jednak podczas takiego zamieszania nikt nie pilnował księcia, dzięki czemu mógł swobodnie uciec od całego hałasu w zamku, którego tak nienawidził.
Właśnie teraz, przechadzał się przez te ciemne uliczki, podziwiając to, że mimo tego jak ci ludzie żyją biednie i tak są szczęśliwi. Jak czują się tak, jak on zawsze chciał. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek był naprawdę szczęśliwy, zadowolony z życia. Prawdopodnie tak, kiedy Syriusz był jeszcze księciem, ale nie miał pewności czy było to stałe uczucie, czy poprostu w momentach, kiedy jego duży brat bawił się z nim. Pewne było jedno, ani razu szczerze nie uśmiechnął się od kiedy to on został dziedzicem. Od kiedy, to mu rodzice mówią, że poślubi piękną księżniczkę z sąsiedniego królewstwa. Od kiedy wpajają zasady, tego, jaki będzie musiał być, aby dobrze rządzić ich królestwem i ludźmi. Tak bardzo chciał być na tyle odważny, aby samemu uciec i odciąć się od wszystkiego co dotychczas znał.
Rozmyślając tak, zauważył, że doszedł do granicy wschodniej części królestwa. Części, którą został nauczony omijać szerokim łukiem, czyli to co zawsze robił. To tu właśnie mieszkali wszyscy zwani piratami. Regulus nigdy nie widział w jakich warunkach żyją, ale mało go to obchodziło, przez wszystkie, prawdę mówiąc, obrzydliwe stereotypy i opowieści o nich. Oraz przez to, że to prawdopodobnie tu, mieszkał, żył i użytkował James Potter, którego zwykło zwać Rogaczem. Młody pirat, którego nienawidził, za to, że ukradł mu brata. To w nim Syriusz zauważył coś, co Reg zawsze chciał by zauważono w nim. Nigdy nie widział Pottera na oczy, nie miał bladego pojęcia jak on wygląda. W przeciwieństwie do innych korsarzy, nigdy nie wystawiono żadnych listów za nim, bo jak przypuszczał książę, działał zgodnie z polityką, i królestwa, i pirackiej części miasta.
Regulus chcąc zawrócić spowrotem na ulicę prowadzącą do centrum, wpadł na dość twardą klatkę piersiową. W pierwszej chwili zapanowała nad nim panika. Co jeśli, pierwszy raz w życiu spotkał, a co gorsza, dosłownie wszedł w pirata, który za ten czyn za chwilę może pozbawić go życia. Kiedy podniósł głowę do góry, był przekonany, że już po nim. Obskurny mężczyzna, bez jednego oka, dużo wyższy od niego, uśmiechnął się z pogardą pokazując swoje brakujące uzębienie. Dreszcze przeszły po ciele Regulusa.
-Uważaj jak leziesz ty pokrako. -odezwał się szczerbaty pirat. -chyba, że chcesz, abym twoją piękną główkę zawiesił jako trofeum u mnie na statku.
W tamtym momencie, dla umocnienia swoich słów wyciągnął duży miecz z pochwy przypiętej do jego spodni, podkładając ją pod podbródek Regulusa.
Książę zrobił krok w tył. Bał się przełknąć ślinę albo nabrać oddechu. Chciał się również wytłumaczyć oraz obronić, słownie, rzecz jasna, bo przez życie w zamku w żaden sposób nie był nauczony jak fizycznie się bronić. Słownie również nie, ale to wykreowało się u niego samo. Jednak zanim zdążył powiedzieć pierwsze słowa, usłyszał głos kogoś innego.
-Daj mu spokój Durt. Naprawdę chcesz poplamić swój miecz na rzecz jakieś młodej, głupiej istoty?
Reg obrócił głowę. W słabym świetle lampy stał wysoki mężczyzna, ubrany w długi, prawdopodobnie czerwony płaszcz z skrzyżowanymi rękami na piersi.
Poczuł się trochę obrażony, kiedy nieznajomy nazwał go głupim. Bo, w jego mniemaniu, w żadnym stopniu nie można go było takim nazwać. Ale w tej sytuacji, faktycznie musiał na takiego wyglądać.
Durt spojrzał na nowo przybyłego, a potem na księcia. Na jego twarzy malował się grymas, jakby nie chciał ustąpić tym słowom, które przed chwilą usłyszał.
-No już. Idź do karczmy, napij się. Na mój koszt. Powiadom barmana niech wszystko na mnie wpisze.- znów można było usłyszeć głos nieznajomego. Nawet podszedł kilka kroków bliżej, więc gdyby Regulus chciał, mógłby mu się z swobodą przyjrzeć. Narazie jednak był zbyt zajęty tym, czy jednooki posłucha rady i faktycznie sobie pójdzie czy jednak zrobi to, o czym mówił.
Po paru, dla monarchy, bardzo długich sekundach ciszy, Durt opuścił swój miecz i odszedł. Wtedy długi wydech ulgi wydarł się z piersi Regulusa. Chwilę później usłyszał śmiech.
-A ty przepraszam bardzo, z czego śmiejesz?- Reg spojrzał pytająco na mężczyznę, który w gruncie rzecz biorąc uratował go. Jednak w żadnym stopniu nie wiedział w czym mu do śmiechu.
-Gdybyś tylko zobaczył swoją minę.- nieznajomy znajdował się na tyle blisko, że mimo mroku i słabego światła wokół, Regulus idealnie widział roześmiane, ciemne oczy, ciemniejszą skórę z roztrzepanymi, równie ciemnymi włosami oraz złociste, delikatne okulary na nosie.
-Chciałbym cię uświadomić, że właśnie mi grożono. Nie codziennie spotyka mnie taka sytuacja, więc chyba logiczny jest fakt, że nie będę wyglądać na bardzo rozluźnionego.- wszystkie emocje schodziły aktualnie z Regulusa, a fakt tego, jak ktoś się z niego śmieje nie pomagał mu w opanowaniu się.
-Spokojnie, Durt by ci nic nie zrobił. On tylko tak wygląda, co lubi wykorzystywać, aby małe, głupie dzieciaki ze strachu przed śmiercią kupiły mu mnóstwo alkoholu w karczmie.- parsknął okularnik, co jeszcze bardziej zbulwersowało Rega.
-Po pierwsze nie jestem mały, głupi i nie wydajesz się być o wiele starszy ode mnie, aby móc nazywać mnie dzieciakiem.
-Sam jestem jeszcze dzieciakiem więc wyluzuj. Swój swego może- mrugnął do niego.
Regulus miał już po dziurki w nosie jego zachowania. Z przerażeniem też stwierdził, że skoro jego rozmówca tak dobrze zna jego niedoszłego oprawce, musi to oznaczać, że również jest piratem. Chodź wygląda strasznie zadbanie jak na wszystkie wyobrażenie o tej grupie ludzi.
Zaczął się rozglądać, chcąc znaleźć drogę z której dotarł na tę, na której aktualnie się znajdowali. Nic nie przychodziło mu do głowy. Nieumkneło to jednak nieznajomemu, któremu na usta wkradł się delikatnie prześmiewczy uśmiech.
-To co, z której strony przyszedłeś?- zapytał od razu, by dać znać młodszemu, że zauważył jego zmieszanie.
-Z...tamtej- pokazał palcem na przypadkowy kierunek, który nie był częścią wschodnią na przeciwko której się znajdowali.
-Aha...zamek nie jest w tamtą...Wasza Wysokość.
Szare oczy rozszerzyły się patrząc na pirata w niemym szoku jak odkrył to kim jest. Przecież nie wolno było wychodzić mu z zamku, ani pokazywać się na różnych spotkaniach w których uczestniczyli wszyscy mieszkańcy Anglii, aby uniknąć jakiegokolwiek zamachu na jego życie. Zwłaszcza, że przez 14 lat życia nie miał takiego obowiązku. Jego brat był księciem koronnym. Kiedy rola spadła na niego, jego matka i tak zakazała tego, aby powiadamiać królestwo o tym, że teraz Regulus jest głównym dziedzicem tronu. Sprawa ucieczki Syriusza została zamieciona pod dywan, mówiąc tylko to, że królewicz się zbuntował i uciekł oraz jego status wydziedziczenia.
Stał tak, z dużymi oczami, patrząc na okularnika, aż w końcu był w stanie wydusić z siebie parę słów.
-Skąd ty...jak?- tylko tyle mogło wyjść z jego ust. A co jeśli, ten o to pirat, znając tożsamość Regulusa zażąda od niego sporej ilości sumy, aby móc doprowadzić go do zamku.
-Ej nic ci nie zrobię. Nie denerwuj się książątko.- w odpowiedzi spotkał się z wywróceniem oczu przez Regulusa. -Poza tym widać, że masz na sobie bardzo eleganckie ubranie, a uwierz mi jeśli ktoś spoza dworu takie ma, napewno nie ukrywa tego pod długim płaszczem z kapturem na głowie. Plus znam wszystkich w tym królestwie, więc rozgryzienie ciebie nie było trudne.
Książę pomrugał na to oczami. Dlaczego ten pirat był tak cholernie arogancki, pewny siebie, ale jednocześnie dziwnie charyzmatyczny?
-Okej, dobra rozumiem. Znasz wszystkich. Okej. Czy możesz zaprowadzić mnie teraz do zamku? Proszę.
-Zaprowadzę cie w pobliże zamku, tak że szybko dotrzesz tam bez żadnych wpadek- na to pirat się roześmiał, przerywając swoją wypowiedź- A teraz chcę ci pokazać południowe wybrzeże. Żebyś wiedział, że Twoje królestwo to nie tylko obskurna część piracka.
-A dlaczego miałbym z tobą pójść?- Regulus nie chciał ulec nieznajomemu, jednak naprawdę nie chciał wracać do zamku zanim nie zostaną wytrzelone fajerwerki. Cały ten hałas, wiwaty ludzi. Naprawdę tego nie lubił.
-Aby trafić później do domu głuptasie. No chodź, nie zjem cię.

Więc poszedł.
Zaufał mu.

○○○○○○
Okej, więc jest pierwszy rozdział. Nie jest jakiś wybitny, ale mam nadzieję, że będzie lepiej. Całą fabułę mam już zaplanową.
Mam nadzieję, że się podobało. Dajcie znać.
Buziaki

Our hidden treasures | Jegulus Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz