Rozdział 1

14 1 0
                                    

-Kawa!- podekscytowana podbiegłam tego piątkowego poranka do stołu krukonów, aby uraczyć się ulubionym napojem.

-Hej, kochani- przywitała się z chłopakami idąca razem ze mną Freya.

Nalałam kawy dla mnie i dla Freyi po czym zajrzałam Antoniemu przez ramię do dziennika.

-Co dzisiaj piszemy?- spytałam chłopaka, biorąc łyk czarnej kawy.

-Otóż, moja droga- zaczął oficjalnie, dając znak ręką abyśmy się wszyscy zbliżyli- robimy konkurs na mistera Hogwartu.

-Co ty pierdolisz?- spytałam zażenowana.

-Kto wygrywa?- spytała Freya dokładnie w tym samym czasie, co ja i wybuchnęliśmy wszyscy śmiechem.

-To nie takie proste- westchnął Michael przewracając oczami i gryząc swojego tosta.

-Dokładnie, przyjacielu- zaczął nam wszystko przedstawiać Anthony niczym w mugolskim teleturnieju- a więc mamy trzy mazaki czerwony żółty i... niebieski.

Niebieski? Spojrzałam pytająco na Terrego, wierząc, że on wie co ma na myśli Anthony.

-Niech zgadnę- uniósł brwi Terry, odchylając się do tyłu i zakładając ręce na piersi- niebieski bo to kolor naszego domu, a my jesteśmy najlepsi.

-Dokładnie tak, przyjacielu- potwierdził rozentuzjazmowany Tony- nigdy nie wątpiłem w twoją inteligencję. Panowie z czerwonym kolorem odpadają z rozgrywki, ponoszą sromotną klęskę: panie Weasley przykro mi- westchnął teatralnie przekreślając imię Ronalda czerwoną kreską- panie Thomas pan po prostu przegrywa- użył żółtego mazaka- oj panie Zabini, dostaje pan kolor niebieski

-Wygrywa Zabini?- spytałam Toniego- ty chyba naprawdę ich shipujesz z Freyą skoro tak go wychwalasz.

-Nie powiem, ma wiele pozytywnych cech- zamyślił się- lubię gościa, zawsze ma najlepsze zioło. Aczkolwiek nie, nie wygrywa. Przechodzi do finałowej rundy.

-Która polega na?- zapytał Michael.

-Idziemy wieczorem na imprezę do ślizgonów i się dowiemy, a dodatkowo zeswatam nasze gołąbeczki- uśmiechnął się wrednie do Frei na co blondynka przewróciła oczami- dwie pieczenie na jednym ogniu, czy jakoś tak mugole mawiają.

-Łapcie buziaki- wyrzucił w powietrze niewidzialne buziaki odchodząc w dal.

***

Lekcje tego dnia przebiegły sprawnie. Dopiero na ostatniej lekcji mieliśmy jedyny trudny przedmiot- eliksiry, a konkretnie egzamin z eliksirów. Co prawda lekcje ze Slughornem były dużo przyjemniejsze niż te ze Snapem, jednak przedmiot ten nadal wymaga wiele skupienia i precyzji.

Dzisiejszy test polegał na samodzielnym uważeniu amortencji- eliksiru miłości.Mimo powszechnej opinii o trudności wykonania tego eliksiru, nie miałam z tym większego problemu. Po niecałych 40 minutach od rozpoczęcia lekcji byłam gotowa. Przywołałam wzrokiem Slughorna i oznajmiłam mu że skończyłam. Staruszek pochylił się nad moim kociołkiem i z zadowoleniem pokiwał głową.

-Bardzo dobra robota, panno Kane, może chciałaby mi pani zdradzić, jakie zapachy pani wyczuwa?

Amortencja miała to do siebie, iż dla każdego pachniała inaczej, w zależności, kto co lubi. Pochyliłam się nad kociołkiem, odrzucając na plecy długie włosy.

-Czuję stare książki, kawę oraz- zastanowiłam się, co przypomina mi ten zapach-...powietrze po deszczu.

-Bardzo dobrze, panno Kane. Może więc pani wyjść z klasy i cieszyć się weeken...- rozejrzał się dookoła- o, zdaje się że pan Boot również skończył, przepraszam

Heart attack~ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz