Rozdział 4

12 1 0
                                    

Leżałam na kocu przyglądając się Terremu, rozmawiającemu w Michaelem. Mimowolnie się uśmiechnęłam, gdy założył za ucho rozwiane przez włosy wiatr. Zauważył, że na niego patrzę i rzucił mi skonfundowane spojrzenie.

Zabini szeptał coś do ucha Frei gdy ta bawiła się jego dłonią. Od imprezy w slytherinie minęły dwa tygodnie, i od wtedy się ze sobą spotykają. Ciężko to wytłumaczyć, ale oni do siebie tak bardzo pasują. Dosłownie iskrzyło między nimi gdy ze sobą przybywali.

Przy wierzbie stali Malfoy z Crabbem i Goylem. Tłumaczył im coś zirytowany, prawdopodobnie ich głupotą. Nie zgadzam się w wielu rzeczach z chłopakiem, ale te dwa goryle faktycznie są cholernie tępe i wkurwiające. Nie wiem, czemu się z nimi zadaje. Przez te dwa tygodnie poznałam trochę Malfoya i nie powiedziałabym, że się lubimy ale mamy poprawne relacje. Uważam chłopaka za cóż, ciekawą osobę, ma w sobie coś tajemniczego i doceniam jego inteligencję i czarny humor, często mylony z byciem wrednym, chociaż tak na marginesie, nieuprzejmy to on faktycznie jest. Biorąc pod uwagę tą inteligencję, nie rozumiem właśnie jego przyjaźni z dwoma osiłkami. Lubię Blaisa, Notta, Parkinson i rozumiem czemu się z nimi przyjaźni. Ale Crabbe i Goyle? Tego nie zrozumiem.

Tony rozmawiał właśnie z Nottem, gdy odezwała się leżąca obok mnie Pansy.

-Obserwujemy ludzi?- spytała widząc co robię.

-Zastanawiam się, czemu Malfoy zadaje się z Crabbem i Goylem- przyznałam szczerze.

-Wiesz co- westchnęła dziewczyna- chodzi o to, że może sobie nimi pomiatać bez żadnych konsekwencji , bo oni widzą w nim bóstwo i się nie zbuntują.

-Tylko oni widzą w nim bóstwo?- zaśmiałam się

-Ty wszędzie widzisz romans?

-Widzę go tam gdzie jest- przyznałam- a ty ewidentnie na niego lecisz. To normalne, że nastolatkom w tym wieku skaczą dopamina i serotonina. Wasze życie będzie przez najbliższe kilka lat obracać wokół tego, kto wam się podoba, jak bardzo cierpicie po zerwaniach, jak to się zakochaliście i nie możecie bez siebie żyć.Jak to tamte dwa gołąbeczki- wskazałam na Freyę i Zabiniego.

-Stara, brzmisz jakby ciebie to nie dotyczyło, a jednak lecisz na Boota.

-Cii- uciszyłam ją, i zmieniła ton na konspiracyjny szept- to mój przyjaciel, a racjonalnie myśląc jest dla mnie dobrą partią. Przystojny, inteligentny.

-Brzmi jak gdybyś go chciała wykorzystać.

-Nie, absolutnie nie. Kocham go i z czasem może uznam te uczucia za romantyczne. A byłoby nam ze sobą dobrze i tyle.

-Czyli związek z racjonalności?

-Dokładnie.

-Ja bym tak nie mogła.

-Bo Malfoy już ci w głowie zawrócił?

Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach, jednak widziałam, że się uśmiechała na myśl o chłopaku.

-Nie wiem- odparła szczerze- teraz wszystko jest takie dziwne, że ciężko mi myśleć o czymś takim.

-Chodzi o wojnę?- spytałam smutno.

Nie musiała odpowiadać.

***

Wieczorem tego dnia siedzieliśmy z Terrym w moim dormitorium, ucząc się historii magii. Freyę i Padmę wywiało, więc byliśmy sami.

Z neonowym markerem w ustach siedziałam na podłodze po turecku zapisując dodatkowe informacje na marginesie mojego podręcznika.

-Szkoda, że w podręcznikach nie ma odniesień do współczesnej historii mugolskiej- westchnął Terry.

-Interesujesz się tym?- spytałam zdziwiona.

-Ostatnio znalazłem u twojego ojczyma książkę o najwybitniejszych nagrodach przyznawanym mugolom- zaczął- i trzeba przyznać, że ewidentnie są inspirowane historią magiczną.

-Masz na myśli nawiązanie pokojowej nagrody nobla do nagród średniowiecznego stowarzyszenia czarodziei europejskich?- zapytałam wyjmując marker z ust i spoglądając pytająco na chłopaka.

-Z jednej strony mamy mugoloznastwo, jednak z drugiej interesuje mnie korelacja między naszymi światami. Moim zdaniem powinni nas tego uczyć, bo ja jako osoba czystej krwi niemająca nic wspólnego z mugolami natknąłem się na to przypadkiem, więc równie dobrze mógłbym tego nie wiedzieć, a uważam to za szalenie interesujące. Zapożyczanie wynalazków mugolskich przez czarodziei i vice versa. Żyjemy w symbiozie.

-Szalenie interesujące- sparodiowałam go.

-Śmiejesz się ze mnie.

-Nie, jakżebym śmiała- podeszłam do chłopaka przeglądając jego notatki na temat symbiozy naszych światów.- Ej ty, faktycznie- pochłonęło mnie czytanie.

-No widzisz- znalazł się tuż za moimi plecami, czułam jego oddech na moim policzku.

Odwróciłam się w stronę chłopaka i przechyliłam głowę zastanawiając się nad możliwymi wyjściami z tej sytuacji.

-Szalenie interesujące- powtórzyłam swoje słowa, odkładając zeszyt na łóżko.

W dormitorium było cicho i ciemno, jedyne światło pochodziło ze świecy ustawionej na środku dywanu. Półmrok sprawiał, że oczy Terrego wydawały się jeszcze bardziej intensywnego czekoladowego koloru niż zazwyczaj. Rzęsy chłopaka rzucały długie cienie na jego policzki. Słyszałam jego nierówny oddech. Zaraz. To mój oddech. Mimowolnie uśmiechnęłam się patrząc na usta chłopaka. Poczułam w brzuchu jakieś ciepło zupełnie niepodobne to często przytaczanych w książkach motyli. Oczy chłopaka również powędrowały w stronę moich ust. Odgarnął pasmo brązowych włosów, które mi opadło na czoło. Nawet o tym nie myśląc wpiłam się w usta chłopaka. Było to niesamowicie znajome, jakbyśmy robili to tysiąc razy, a może po prostu myśląc o tym tak dużo przyzwyczaiłam się do myśli nas razem. Chłopak po chwili zaskoczenia oddał mocno pocałunek. Chwicił mnie w talii, a ja zakładając ręce za szyją chłopka oplątłam nogi wokół jego tłowia. Obrócił się o 180 stopni i przeniósł nas na łóżko.

-Co my odpierdalamy- przestał na chwilę i zapytał zmachany.

-Oj zamknij tą jadaczkę- zamknęłam mu usta pocałunkiem.

Chłopak zaczął schodzić pocałunkami w kierunku mojej szyi, a jedyne o czym mogłam myśleć było to jak komfortowo czułam się z chłopakiem, zero stresu. Pełne zaufanie, pełny spokój. Może po prostu w przyjaźni czułam się tak komfortowo, że wchodząc na wyższy poziom też nie ma stresu. Na nowo odnaleźliśmy swoje usta i przygryzłam wargę chłopaka na co wydał pomruk aprobaty. Wsunęłam palce w gęste brązowe włosy chłopaka i pomyślałam , że mogłabym zostać w tej chwili na zawsze. Nasze języki idealnie ze sobą współgrały.

Tym razem to ja zjechałam z pocałunkami na szyję chłopaka. Wśród mokrych pocałunków zassałam skórę chłopka pozostawiając ciemną malinkę. Zastanowiłam się jak daleko chcemy się posunąć, gdy stwierdziłam, że pierdolę to. Zabrałam się do rozpinania koszuli chłopaka. Mimo, że chłopak nie grał w quidditcha, dbał o siebie i mimo stereotypu nerda regularnie ćwiczył. Wiele razy widziałam go bez koszulki, co nie zmienia faktu, że w tamtym momencie doceniłam umięśniony brzuch chłopaka.

Zabrał się on do ściągania do mojej bluzki przez głowę, gdy do pokoju wparowała Freya.

-Stara, nie uwierzysz jak ci powiem- zaczęła, gdy nagle nas zauważyła- ja pierdole, wiedziałam- powiedziała bez cienia zażenowania- no dobra to zostawię was, potem pogadamy- puściła mi oczko, wychodząc z pokoju.

-A więc?- zapytał chłopak, gdy nadal siedziałam na nim okrakiem- co to znaczy?

-Nie szufladkujmy tego, zobaczymy, co z tego wyjdzie- zasugerowałam ponownie całując chłopaka.

Heart attack~ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz