Rozdział 6 Zachód słońca

104 9 0
                                    

Często zdarza się, że ludzie nie mówią głośno o swoich problemach tylko maskują się zakładając maskę, która ma ich chronić, by inni nie dostrzegli naszego cierpienia.

To odruch obronny przed całym światem, otoczka którą tworzymy by inni uwierzyli, że nic się nie dzieje, ale z czasem sami zaczynamy w to wierzyć. I to jest najgorsze, bo powoli nie dostrzegamy jak bardzo jest z nami źle i nie szukamy ratunku tylko jeszcze bardziej pochłania nas ciemność w której się zamykamy.

Więc czy ze mną będzie tak samo?

Czy miłość którą darzę Olivera sprawi, że nie zatracę się w bólu i cierpieniu?

Nie chcę tego i teraz jest odpowiednia pora by coś z tym zrobić. Pogodzić się z faktem, że on będzie widział we mnie tylko przyjaciółkę. I najwyższy czas otworzyć serce na innych. Czas uwolnić się od nieszczęśliwej miłości. Oliver zawsze mimo wszystko będzie mi bliski, spędziliśmy ze sobą kawał życia i tego nikt nie wymaże ale mogę wymazać uczucie ze swojego serca na tyle bym czuła spokój.

Taki jaki czuje gdy spaceruje po plaży obserwując zachodzące słońce za horyzont. Zawsze uważałam to za najpiękniejszy widok w całym moim życiu i chociaż za każdym razem wygląda tak samo to dla mnie każdy jest inny.

Wyjątkowy.

Przymykam oczy i wsłuchuję się w szum fal, które od dziecka pomagały mi się uspokoić, podmuch wiatru który rozwiewał moje włosy na każdą stronę, a jednocześnie sprawiał, że na mojej skórze pojawiały się ciarki. Uchylam powieki i wpatruje się w niebo, gdzie słońce nie zdążyło się schować i jestem pewna, że odbija się w wodę tworząc przepiękny kontrast. Niebo stało się lekko pomarańczowe, promienie słoneczne dotykają twarzy przez co odczuwamy przyjemne ciepło. Chłonę ten obraz ponieważ takie chwile powinno zapamiętywać się na całe życie.

Czuje czyjąś obecność za sobą.

Odwracam się i pierwsze w czym się zatracam to piękne złoto - brązowe tęczówki. On wiedział, gdzie powinien mnie szukać. Zawsze to wie, ponieważ zna mnie jak inny na tym pieprzonym świecie. A jednocześnie mam wrażenie, że kompletnie jestem mu obca, jeśli nie potrafi dostrzec uczuć jakim go darzę. Drugie co rzuca mi się w oczy to jego delikatny uśmiech o te cholerne dołeczki na policzkach do których mam słabość. Oliver to chodząca perfekcja z której powinnam jak najszybciej wyleczyć, ale jak mam to zrobić jak on tu jest i dzieli ze mną ten moment gdy czuje się naprawdę wolna i całkowicie sobą.

Niewiele osób wie, że od dziecka wysikałam się z domu by oglądać każdy zachód słońca, a on jedyny wiedział. I często mi towarzyszył mi, co później stało się naszym zwyczajem i naszą prywatną chwilą.

- Piękny widok - szept chłopaka dociera do moich uszu chociaż stoi kilka metrów ode mnie. - Prawda?

- Niesamowity - przytakuje

Wracam na chwilę spojrzeniem na wciąż zachodzące  słońce.

- Taki jak ty, promyczku - podchodzi wciąż szeptając

Na te słowa odwracam głowę i zauważam szczegolny blask w jego oczach.

Moje serce zamiera na kilka sekund, by zacząć bić szybszym tempie. Wpatruje się w niego jak zaczyna podchodzić. Moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz i mam wrażenie, że i on to zauważył, ponieważ ściąga swoją bluzy i gdy jest na tyle blisko to zakłada na moje ramiona. Do nozdrzy dociera mi jego zapach. najbardziej wyczuwalny jest Jaśmin, który kojarzy mi się tylko z nim.

- Oliver... - chce coś powiedzieć, ale on przykłada mi palec do ust. uciszając mnie

- Cicho, promyczku - cały czas patrzy się w moje oczy - Chcę ci powiedzieć coś ważnego. W tym miejscu i nie waż się przerywać dobrze?

Ostatnie LatoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz