Rozdział 11 Zazdrość

150 10 1
                                    


Oliver

Wczorajszy wieczór to kompletna katastrofa. Nie potrafię zrozumieć dlaczego zaprosiłem Tianę do swojego domu.

To był błąd.

Cholera błędem było to całe spotykanie się z tą dziewczyną. Cały czas w moich myślach jest Roni i nie potrafię jej stamtąd wyrzucić. Nie ważne jakbym się starał to nie wychodzi. Jakby znalazła sposób by tam utknąć na dobre.

Myślałem, że zacząłem coś czuć to pięknej i popularnej blondynki, ale tak strasznie się pomyliłem. Im dłużej spędzałem z Tianą czasu to zauważyłem ile nas różni i jesteśmy inni. Doszedłem do takiego momentu, że spostrzegłem jak zacząłem się dusić w jej towarzystwie.

To nie wypali.

Powinienem zerwać z Tianą, a zamiast zrobiłem kolejną idiotyczną rzecz jak zaproszenie jej by spędziła u mnie noc.

Jestem kretynem, ale tak bardzo zraniły mnie słowa, które wykrzyczał mi Noah prosto w twarz, a ja tylko przyjmowałem jego słowne ciosy. Każde jego słowo było prawdziwe, a ja je przyjmowałem jakbym mi przywalił. Kolejnym ciosem było to jak Roni w pierwszej kolejności podeszła do niego, by go uspokoić. To jego dotykała i była blisko, ale czego mogłem się spodziewać przecież on jest jej chłopakiem.

Ich widok boli i wtedy tracę rozum. Chce ich wyrzucić z głowy. To jak są blisko, jak Noah jej dotyka. Nie mogę im tego zabronić, a tak bardzo bym chciał.

Po tym jak wszedłem z Tianą do domu to wszystko potoczyło się bardzo szybko. Dziewczyna praktycznie od razu chciała zaciągnąć mnie do łóżka. Może by jej się udało bo prawie tam wylądowaliśmy, ale przez cały czas miałem przed oczami zielone tęczówki mojej przyjaciółki i jej piękny uśmiech. Nie potrafiłem się wyzbyć tego obrazu z głowy i to było przerażające, jak ta dziewczyna zawróciła mi w życiu. Nigdy nie pomyślałem, że kiedyś poczuje tak silne uczucie do swojej najlepszej przyjaciółki. Finalnie wyrzuciłem Tianę z domu i podejrzewam, że przez dłuższy czas nie będę miał spokoju.

Ale to nie jest ważne.

Chce tylko odetchnąć i skupić się na tym co powinno stanowić mój priorytet.

Studia i gra w koszykówkę. To moja przyszłość i jedno z największe marzenie.

Od dziecka chciałem grać zawodowo w koszykówkę. Moi rodzice śmiali się, że ledwo co zacząłem chodzić, a już miałem piłkę w rękach bez której nigdzie się nie ruszałem, a gdy byłem starszy i więcej rozumiałem to często oglądałem mecze w telewizorze. Moja mam śmiała się gdy powtarzałem "Mamo zobaczysz ja kiedyś też zagram i będziesz ze mnie dumna." Może było to marzenie dzieciaka, ale moja determinacja i upór doprowadziły do miejsca gdzie teraz się znajduje i mam szansę by spełnić swoje marzenia.

Wyjeżdżam do Los Angeles gdzie zaczynam nowy etap i być może swoje nowe życie. Na początku taka perspektywa była zachwycająca i byłem pełen ekscytacji, ale im bliżej to dostrzegam co zostawię w Laguna Beach. Nie tylko rodzinę ale także przyjaciół a w tym jedną tą wyjątkową osobę.

Veronicę.

Mojego promyczka i powód mojego szczęścia.

Bo tak właśnie jest. Roni jest powodem uśmiechu na mojej twarzy. Jestem szczęśliwy, gdy ona jest, a gdy jest przygnębiona staram się sprawić by na jej pięknej buzi zagościł uśmiech. Nienawidzę widoku u niej łez. Nigdy bym nie pomyślał, że tak ulokuje swoje uczucia. Że ta dziewczyna o której wiedziałem praktycznie wszystko stanie się moją ostoją, wsparciem i powodem szczęścia. Jako dziecko myślałem, że zawsze będę tylko przyjaciółką.

Ostatnie LatoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz