Rozdział 14

11 1 0
                                    

Siedząc nad papierami dotyczącymi jakiegoś śmierciożercy który pozostał na wolności usłyszałem szybkie kroki zza drzwi. Po chwili te same drzwi mocno uderzyły o ścianę najprawdopodobniej robiąc w niej wgniecenie. W wejściu natomiast pokazał się nie kto inny a Rita Skeeter. Jakim cudem to babsko dalej pracuje, pewnie przez to że jej fałszywe ploteczki są bardzo chwytliwe. Teraz jednak zwykle sztywna i zadziorna podstarzała kobita wyglądała na wystraszoną. 

-Panie Potter kolejna katastrofa się stałą.

-Dzień dobry Rito, widzę że jak zwykle maniery się ciebie trzymają- Powiedziałem tonem przeszytym sarkazmem.

Starucha posłała mi spojrzenie spode łba ale kontynuowała

-Byłam w domu Parkinson'ów, aby przeprowadzić z nią wywiad na temat tego jak utrzymuje swą urodę pomimo lecących lat. Wchodząc do pomieszczenia zastałam Panią i Pana Parkinson martwych, leżących na dywanie.

W tej chwili ta przebrzydła reporterka zyskała całą moją uwagę

-Jak to zastałaś ich martwych? Mam nadzieję że już to gdzieś zgłosiłaś?

-Niestety Panie Potter spanikowałam i pierwsze co zrobiłam to udałam się do pana, Panie Potter.

-Cholera- zakląłem pod nosem- Dobrze Rito idź do moich współpracowników i opisz im całą sytuację, a ja wezwę odpowiednich ludzi. 

Kobiecie zabłyszczały oczy. Oczywiście że to stare babsko wyczai każdą możliwą okazję do wywołania sensacji. Teraz jednak były ważniejsze inne sprawy.

-----------------------

Do rezydencji Państwa Parkinson posłałem moich ludzi, ja sam musiałem teraz porozmawiać z Pansy, i przekazać jej jakoś te wieści. Użyłem sieci fiuu, i już po chwili byłem na Grimmauld place 12.

-Harry? Czy to ty?- Zawołała Pansy z wnętrza domu- Chodź masz gości.

Zastanawiając się kto to, udałem się do kuchni, wiedząc że porozmawianie z dziewczyną we w miarę komfortowej atmosferze będzie utrudnione. Gdy ujrzałem że przy stole siedzi Pansy a zaraz obok niej Hermiona, Fred i Państwo Weasley jeszcze bardziej się spiąłem. 

-Harry Kochaneczku, witaj- Przywitała się ze mną Molly wstając od stołu i mnie obejmując. Minę miała jednak zrozpaczoną. Co się dziwić skoro umarła jej dwójka dzieciąt i wnuczki. Ja sam też jestem w rozsypce, ale nie mogę tego okazywać. 

-Pani Weasley, miło Panią widzieć. Was również. Hermiono, gdzie Rose?

-Postanowiłam ją zostawić z Andromedą i Teddym. 

-Wybacz Harry że ci się narzuciliśmy bez zaproszenia ale mamy ważną sprawę.

-Jasne nie ma problemu-Jest problem i to spory, szczególnie teraz- Jaką sprawę macie?

-Chodzi o to że mamy przeczucie że Ron i Ginny żyją. Na naszym zegarze łyżki z ich imionami wskazują na ''Praca''. Podczas gdy nasze są na śmiertelnym niebezpieczeństwie. 

-Harry, oni muszą żyć. Tylko nie wiemy jak to jest możliwe że widzieliśmy ich ciała.

Przez krótką chwilę mój mózg opanowało otępienie. Jak to żyją? Przecież to niemożliwe. Jaka Praca? Po ułamku sekundy jednak się zreflektowałem i przyjąłem bardziej profesjonalną postawę.

-Pani Weasley, czy to napewno nie jest wina zegara? może jest już przestarzały i szwankuje?

-Nie kochaneczku, ten zegar nie może się zepsuć. Jest w naszej rodzinie od wielu pokoleń- Powiedziała poważnie Molly

Odnaleźć spokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz