27-letni Harry Potter, myśląc że po bitwie o Hogwart już nic się gorszego nie stanie. W świecie czarodziei zaczęły jednak dziać się dziwne rzeczy. Harry jako Auror podjął się znalezienia sprawcy tych dziwnych zdarzeń, nie wiedział jednak że nadchodz...
Obudziłem się rano, około czternastej. Głowa mnie bolała bardziej niż zwykle, zażyłem dwie dawki eliksiru na ból głowy, gdy już otrzeźwiałem przypomniałem sobie sytuacje z ostatnich dwóch dni. Po chwili również sobie przypomniałem że nocowała tu również Pansy, i że jej również trzeba dać eliksir. Niechętnie zwlokłem się z łóżka i udałem się do pokoju gościnnego gdzie nocowała była ślizgonka. Po cichu wszedłem do jej pokoju i podszedłem do łóżka, na szafce nocnej położyłem fiolkę z eliksirem i zszedłem do kuchni przyrządzić śniadanie. Postawiłem na naleśniki z czekoladą, owocami i bitą śmietaną. Ponownie zagłębiłem się w ostatnich wydarzeniach. Straciłem żonę, dzieci, oraz najlepszego przyjaciela. Nie miałem nic, ani nikogo. Znowu. Co prawda teraz zaprzyjaźniłem się z Pansy, jednak nie widziałem tej przyjaźni w przyszłości. Po prostu nie mogłem sobie wyobrazić Ślizgonki jako mojej przyjaciółki. Ewentualnie koleżankę od kieliszka. Nie poradzę sobie bez Rona. Tak samo bez rodziny. Została mi już tylko Hermiona na tym świecie. W między czasie skończyłem robić naleśniki. Gdy wykładałem gotowe jedzenie na talerze i szykowałem tacę na której mogłem położyć to jakże wykwintne danie do kuchni zwlekła się dziewczyna, była zaspania i miała cienie pod oczami.
-Dzień dobry Harry- uśmiechnęła się do mnie jednocześnie pocierając oczy
-Cześć, jak się spało? Mam nadzieję że nie jest u mnie jakoś okropnie - właśnie zrobiłem ci śniadanie, chciałem ci je zanieść ale sama przyszłaś. Siadaj i jedz.
-O dziękuję, jaki ty dobry dla mnie- Uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła pochłaniać śniadanie. sam również usiadłem po przeciwnej stronie stołu i zacząłem jeść. Po skończonym śniadaniu przenieśliśmy się do salonu by poruszyć ważny temat.
-Pansy, ty masz problem z używkami, chciałbym ci pomóc ale nie wiem jak.- Patrząc po jej minie nie zbyt się ucieszyła z tego co jej powiedziałem
-zdaję sobie sprawę, ale co mam zrobić? Pójść do psychologa? Jak bym próbowała coś ze sobą zrobić to i tak by to nie wyszło, ponieważ jestem otoczona dragami. Moi współlokatorzy to ćpuny więc wątpię żemy mi się udało od tego odciąć.
-współlokatorzy? Ty nie mieszkasz sama?
-Jak widać nie
-spokojnie pomogę ci, coś poradzimy, hmm- zawahałem się zanim kontynuowałem- może byś się do mnie wprowadziła na jakiś czas żebyś nie musiała z nimi przebywać... Natomiast znam kilku psychologów gdzie jak ich poproszę nie będą robić problemu i ci pomogą. Co ty na to?- wypowiedziałem to na jednym wydechu
-Myślisz że mogłabym się do ciebie wprowadzić? Przecież ledwo się znamy, a na dodatek się nienawidziliśmy przez wiele lat.
-Może to trochę dziwne że się wprowadzisz ale kto by na to patrzył. Polubiłem cię. I myślę że jak poznamy się trochę lepiej to oboje będziemy w stanie sobie pomóc.
Po chwili namysłu dziewczyna przyznała mi rację.
-No to może pójdziemy teraz po twoje rzeczy a potem sprawimy że ten dom będzie zdatny do mieszkania? Co ty na to?
***
Stanęliśmy pod domem Pansy. Był ładny, nie było to jakieś wow jak można się po niej spodziewać, był to zwykły dom.
-Chodź musimy to szybko ogarnąć zanim wrócą do domu- wciągnęła mnie do budynku, po czym skierowaliśmy się do jej pokoju który był urządzony w iście ślizgońskim stylu.- No to jeżeli byś mógł to spakuj moje książki oraz rzeczy z tego regału, a ja pójdę i ogarnę ubrania.
- Jasne już się robi- rzuciłem krótko i udałem się w stronę regału w rzeczami. Spakowaliśmy to wszystko do szesnastu kufrów.
- HEJ POTTER UŚMIECHNIJ SIĘ!- objęła mnie ramieniem i zrobiła zdjęcie polaroidem. Jako fotografka musiała mieć mnóstwo aparatów. Gdy wyszło zdjęcie pomachała nim chwilę i włożyła do kieszeni.- No chodźmy już stąd lepiej- zmniejszyła walizki i wsadziła je do kieszeni
***
-Proszę tu będziesz miała pokój. Daję ci takie luksusy że masz prywatną garderobę. Poradzisz sobie?
-Tak jasne jeszcze raz dziękuję. W zamian za to co robisz zabieram cię dzisiaj na obiad.- Uśmiechnęła się do mnie i zmieniła zaklęciem kolor ścian na czarny.
-Jasne to ja może zrobię nam herbaty? Albo może kawy.
gdy wychodziłem zatrzymała mnie na chwilę.
-Harry, mogłabym zaprosić Zabiniego i Draco?-
-No jasne to teraz i twój dom. Przypomnij mi potem to dam ci klucze.
- Okej dzięki. To ja idę do nich zafiukać- powiedziawszy to wyszła z pokoju i skierowała się do salonu
Wychodząc z jej pokoju zaczarowałem tabliczkę na drzwiach tak aby widniał na niej napis "Pansy". Udałem się do mojego pokoju bo jakoś nie miałem zamiaru oglądać Malfoya. Będąc pomieszczenia po raz pierwszy mu się przyjrzałem. Jaki tu syf. Pergaminy były porozrzucane po ziemi. O warstwie kurzu nie wspomnę. Tak to zdecydowanie idealny moment na posprzątanie. W tym samym czasie za drzwiami usłyszałem że trzy pary butów wchodzą po schodach usłyszałem również głos Malfoya który mówił "Kurwa Pansy ale żeby z Potterem mieszkać?" nie spodziewałem się po nim niczego innego. Mimowolnie się zaśmiałem po czym wróciłem do ogarniania tego syfu.
—— PISZCIE CZY DODAĆ🖤🖤🖤 Nie utopcie się w tych upałach
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.