❝Głupiec❞

102 21 10
                                    

Lekki wiatr, który dostał się do najgłębszych i najdalszych zakamarków dżungli wprawiał w ruch ogromne liście i gałęzie, które ocierały się o siebie i wydawały ledwo słyszalne szmery. Powietrze w środek dnia było wyjątkowo gęste i gorące, gorsze niż w poprzednie dni, ale jeszcze ciężej miało być dopiero za parę miesięcy w środek lata. Izuku nie wiedział, jak to wytrzyma, ale starał się być dobrej myśli, że w tym czasie wszystko się ułoży i będzie tak jak dawniej.

Obudzi się, a za oknami będzie go witać panorama Gemis. Wstanie z łóżka, popędzi na śniadanie w piżamie, potem ubierze się w stój i będzie jeździł całymi dniami po puszczach w Aurum, a na koniec dnia wracał za późno do domu, ojczym będzie go besztać za łamanie ustalonych zasad ale na koniec przed snem i tak powie mu, że go kocha. Weźmie długą kąpiel w swoich łaźniach, spał w jego leżu, śmiał się z Lavinią, przytulał z Todorokim, strzelał ze swojego ukochanego łuku w tarcze w lesie przy Złotym Mieście(chociaż miał świadomość, że jego ulubiona broń spłonęła w pożarze zamku w Launguinie) i głaskał swoją klacz codziennie na powitanie oraz pożegnanie a w ciągu dnia się do niej przytulał.

Tęsknił za tym w cholerę. 

W taki sposób spędził ostatnie pięć lat swojego życia. To wszystko o czym pamiętał. Zamek w Złotym Mieście, jego leże i komnata, lasy i ziemie w Aurum były jego komfortową przestrzenią. Całe jego Królestwo było jego domem. Czuł to w sercu i tęsknił za tymi terenami, które do niego należały, ale nie w znaczeniu majątku. Te tereny miał w sercu.

A teraz był niewiadomo ile dni od domu, z ograniczoną ilością wody pitnej i pożywieniem, osobami goniącymi go i będącymi gotowe zrobić wszystko by go porwać i w dodatku miał zakładnika.

Todoroki był wykończony. Nie spał ponad dwie doby. Pod oczami miał ciemne wory, skóra mu jakoś pobladła a oczy powoli traciły dawny blask. Jednak szedł wśród drzew, prowadząc konia na którym leżał nadal nieprzytomny alfa.

Jego celem było dostanie się do Maury i wymienienie jego zakładnika za coś, co może mu się przydać. Nawet prawo nietykalności na ziemiach Ground Zero. Wtedy byłoby miejsce, gdzie byłby bezpieczny a nie martwiłby się o swojego ojczyma i Lavinię, którzy za jego ochronę mogliby zapłacić nawet życie. Dalszego planu nie miał. Samo dostanie się do Maury uznawał za ogromny sukces w jego misji. Co miało być dalej, chciał przemyśleć dopiero wtedy gdy pierwszy etap planu powiedzie się sukcesem. Oprócz tego miał inny pomysł wykorzystania swojej karty przetargowej, jednak musiał go przemyśleć.

Dynamight obudził się dopiero pod wieczór.

Ognisko w niewielkiej jaskini nieco oświetlało jego twarz, gdy otworzył oczy. Z początku je mróżył i rozglądał się wokoło jeszcze pół-nieprzytomny, analizując to, co się dzieje wokół niego, gdzie się znajduję i co właściwie się stało. Po chwili, gdy do jego umysłu zaczynały napływać pierwsze wspomnienia a ból zaczął rozchodzić się po ciele, złapał się za nogę, która była owinięta materiałem.

Jego wcześniej nieskazitelna cera jak u Boga została zniszczona przez ranę tuż pod jego okiem, której też dotknął, upewniając się, że ona nadal tam jest.

Mężczyzna marszczył brwi i dotykał się po swoich ranach i siniakach, nabytych noc wcześniej podczas walki. Marszczył przy tym brwi i wykrzywiał usta w grymasie. Oczywiste było, że wszystko nadal go bolało, zwłaszcza głębokie rozcięcie na udzie. Nie był przebrany. Na jego koszuli nadal znajdowały się pojedyncze plamki krwi a spodnie były nasiąknięte metaliczną cieczą. Ruszał się obolały, bardzo powoli i ze skupieniem. Na początku szamotał się szybciej i gwałtowniej, ale zaskutkowało to silnym bólem głowy i ciemnością przed oczami, więc później jego części ciała poruszały się już delikatniej, z większą uważnością.

♤𝐓𝐡𝐞 𝐋𝐚𝐬𝐭 𝐨𝐟 𝐓𝐡𝐞𝐦♤bakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz