Świergot ptaków przecinał powietrze. Wiatr leniwie poruszał wielkimi liśćmi egzotycznych północnych drzew, które ocierały się o siebie wydając cichy i spokojny szum. Wszystko na pierwszy rzut oka było nieżywe, ale gdyby się przyjrzeć, każdy element dżungli tak naprawdę oddychał.
Wszędzie było zielono. Ten kolor zajmował każde miejsce, każdy zakamarek. Czy to jaśniejsze, czy ciemniejsze odcienie. To też przez to tak ciężko było zapoznać się z terenem, nie zgubić i uważać na przeróżne dzikie zagrożenia.
Zielone były również pewne oczy.
Z początku zamknięte. Ich posiadacz długo spał i nikt tak naprawdę nie wiedział, kiedy się wybudzi. Jednak to, że przeżył tak mocne zatrucie dymem dodawało nadziei, że jego organizm nie podda się, zwłaszcza bez walki.
Gdy wokoło młodzieńca zaczął powstawać gwar rozmów ludzi, którzy już zdążyli wstać na nogi i przygotowywali do dalszej podróży, ten zaczął się wybudzać.
Z początku do jego uszu dochodziły rozmowy, a on nie miał ochoty otwierać oczu, nadal odczuwając spore zmęczenie. Jednak do przyćmionego umysłu zaczęły napływać wspomnienia zwłaszcza śmierci Hawksa, ale też palącego się zamku, jego zemdlenia oraz ludzi, którzy, jak się domyślał, przyszli, by go zabić.
Zdał sobie sprawę, że tego nie zrobili. Bo przecież słyszał czyjeś rozmowy, czuł swoje i ich feromony pomieszane z zapachem egzotycznych drzew i innych roślin oraz coś, co unieruchamiało mu nadgarstki.
Chłopak zmarszczył brwi, jednak szybko się opamiętał z myślą, że lepiej na razie rozeznać się w sytuacji na tyle ile jest to możliwe, zamiast pokazując obcym mu ludziom, którzy go uprowadzili, że już się obudził.
Starał się przypomnieć sobie znaczące elementy, które mógłby wykorzystać, ale nie pamiętał nic od momentu, w którym ujrzał paru mężczyzn nad sobą z szablami, które podstawiali mu do gardła.
Rozpoznał około dwadzieścia zapachów od ludzi, z czego większość należała do alf. Tyle ludzi było, w prawdopodobnie, obozowisku w dżungli.
Próbował wywnioskować coś z ich rozmów, ale jedyną sensowną rzeczą, której się dowiedział, jest to, że niedługo grupa, prawdopodobnie zabierając go ze sobą, wyrusza w dalszą drogę, tylko jeszcze musi dopakować parę namiotów i skrzyń.
Jednak w pewnym momencie rozpoznał jeszcze inny zapach, który już czuł, i głos, który już słyszał.
— Raz, dwa! Musimy dostać się do Palvy jak najszybciej! — Krzyknął męski głos.
To jeden z królów z obrad — Izuku zdał sobie sprawę — Neito, król Palvy?
— Jeszcze chwila, a będziemy gotowi! — Ktoś mu odpowiedział, przechodząc tuż obok zielonowłosego, przez co przeszły go dreszcze.
Młodzieniec usłyszał kolejne kroki w swoją stronę wraz ze zbliżającym się zapachem króla Palvy, o ile dobrze go zapamiętał.
Alfa przykucnął przy zielonookim, co ten bardzo dobrze poczuł. Feromony wbijały mu się boleśnie w gardło. To, że przez lata ćwiczył kontrolowanie swoich zachowań na dominujące zapachy nie znaczyło tego, że były one dla niego przyjemne. Mężczyzna nachylił się nad zielonowłosym, nieprzyjemnie chuchając mu w twarz. Izuku czuł jego wzrok przepalający jego ciało, które nim skanował.
Nie reaguj - Myślał. - Tylko nie reaguj. Nie może dowiedzieć się, że już nie śpisz. To może ci się przydać.
Gdy już sądził, że alfa odejdzie, ten złapał go za szczękę, kierując jego buzię na swoją, prawdopodobnie, by lepiej mu się przyjrzeć.
CZYTASZ
♤𝐓𝐡𝐞 𝐋𝐚𝐬𝐭 𝐨𝐟 𝐓𝐡𝐞𝐦♤bakudeku
Teen FictionMały, bezbronny chłopiec. Wygłodzony praktycznie na śmierć. Już w tak młodym wieku ma tyle obrażeń na ciele i jeszcze więcej blizn. Jest słaby, kruchy, kompletnie bezbronny. Jego niewinna duszyczka wycierpiała dużo. Za dużo. Prawie dochodzi do śmier...