Twenty

27 4 1
                                    


George przed wyjściem do szkoły jeszcze chwilę siedział na swoim łóżku i przeglądał, jakieś głupoty, które były na Internecie. Zanim wyłączył telefon, dostał wiadomość od Claya. Zaciekawiony treścią wiadomości, od razu nacisnął na powiadomienie.

od Clay:
Tylko nie zapomnij zabrać dzisiaj kurtki ze sobą

George mimowolnie uśmiechnął się na wiadomość od blondyna. Spojrzał na swój pokój, gdzie na krześle wisiała jego kurtka zimowa. Wstał z łóżka, podszedł do czarnego krzesła obrotowego i chwycił swoją kurtkę, po czym założył ją na siebie. Brunet wrócił do miejsca, gdzie siedział i sięgnął po telefon. Chłopak otworzył aplikację aparat, wziął telefon delikatnie do góry, tak żeby było widać jego ubranie, ale żeby nie było widać jego twarzy. Zrobił zdjęcie i wysłał je zaraz Clayowi z podpisem.

George:
Już ją założyłem, więc teraz na pewno o niej nie zapomnę.

Chłopak schował telefon do kieszeni kurtki, chwycił za swój plecak i zarzucił go sobie na prawe ramię. Sprawdził jeszcze, czy wziął słuchawki, i gdy je miał, to wyszedł z pokoju. Przed wyjściem z domu zabrał jeszcze jakieś jabłko i picie.

Oznajmił swojej mamie, że wychodzi do szkoły i zamknął za sobą drzwi wyjściowe. Wpiął słuchawki do swojego telefonu, włożył je do uszu i włączył losowe piosenki, które miał w polubionych. Szedł w stronę przystanku autobusowego i wyjął paczkę papierosów. Chciał zapalić, a wtedy mu się przypomniało, że przecież w ich miasteczku każdy kogoś zna. Ale w końcu i tak zapalił, ponieważ miał już osiemnaście lat, gdyby ktoś go zobaczył, ta osoba najprawdopodobniej powiedziałaby jego rodzicom. Ale George miał już do gdzieś. Mimo tego, że dostałby ochrzan od rodziców, chciał w końcu przeciwstawić im się.

Kiedy podszedł już do stojącego Alexa na przystanku, rzucił wypalonego papierosa na chodnik i przydeptał go, żeby dym się już nie tlił. Czarnowłosy spojrzał na niego z uniesioną jedną brwią.

— Już przestajesz się kryć?

— Tak, mam już dość życia w ukryciu z tym. — Brunet wzruszył ramionami. — Może głupio to brzmi, ale taka prawda. 

***

— George! 

— Clay. — Brunet odwrócił się do blondyna, który zmierzał w jego stronę. George chciał zbić z nim lepę, ale ten go objął i go przytulił. — Wo. — Davidson spiął się lekko i stał tak chwilę nie wiedząc co zrobić, ponieważ rzadko kiedy ktoś go przytula. Oprócz jego przyjaciela Alexa. Poczuł lekki dyskomfort, który próbował ukryć odwzajemniając uścisk wyższego chłopaka.

— Cześć. 

— Cześć. — George zaśmiał się i odsunął się od niego, gdy ten już za długo się do niego przytulał. — Coś się stało? — Zapytał i zaczął kierować się w stronę parku, żeby zapalić jeszcze jednego papierosa przed lekcjami.

— Nie, a co miałoby się stać? — Clay spojrzał na niego pytającym wzrokiem. Ruszył za George'em i po chwili już szedł koło niego.

— Bo się do mnie przytuliłeś? — Brunet spojrzał na chłopaka, któremu momentalnie uśmiech lekko zszedł z twarzy. — Znaczy, po prostu nie spodziewałem się tego.

— Prze-

— Nie przepraszaj. — George szybko wciął mu się w słowo. — Nic się nie stało. — Podszedł szybko do ławki, która była lekko ośnieżona. Usiadł na oparciu, a nogi miał tam gdzie powinien siedzieć.

— Mówiłem ci, że palenie zabija. — Zauważył chłopak, gdy George wyjął paczkę papierosów z kieszeni kurtki.

— Pieprzyć to.

Daisies - DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz