✏6✏

33 3 2
                                    

~Rezigiusz~

Zająłem miejsce przy swoim biurku. Włączyłem laptopa, po czym dokładnie zacząłem się zajmować liczeniem.
Starannie pisałem na kartce, każdą liczbę żeby się nie pomylić.

Do moich uszów doszedł dźwięk dzwoniącego telefonu. Wziąłem do ręki urządzenie, i zerknąłem na wyświetlacz.
Szybko kliknąłem za zieloną słuchawkę.

- Witaj Ojcze - oparłem się o oparcie miękkiego krzesła.

- Jak ci poszło synu? - zapytał z lekką chrypką.

Zerknąłem na zegarek, który wisiał nad wejściem. Wskazywał on czwartą rano.

- Dobrze. Tylko szybko muszę się rozliczyć, a mój człowiek wszystko tobie przywiezie - mój ton głosu był pewny.

- Wolę żebyś to ty był.

- Dobrze. W sumie przydało by się was odwiedzić. A szczególnie mamę - oblizałem usta.

- Ona się ucieszy. Daj znać jak wyjedziesz - kiwnąłem głową, wiedząc że tego nie zauważy.

- Jasne. Muszę kończyć - dodałem.

- Do zobaczenia synu - i się rozłączył.

Odłożyłem telefon na bok, po czym wróciłem do poprzedniej czynności.
Kiedy wpisywałem ostanie liczby, zacząłem liczyć.
Uśmiechnąłem się do siebie widząc co mi wyszło. Tak myślałem że tyle będzie.
Wstałem z krzesła, kierując się do drzwi.
Wyszedłem na korytarz, od razu zamykając pomieszczenie na klucz.
Zszedłem po schodach idąc później do salonu.
Na kanapie siedział Michał i Szymon. Obydwoje oglądali jakiś film akcji, przy tym komentując co postacie źle robili.
Moi zawodowcy.

- Proszę mi spakować rzeczy, macie czas do dziesiątej. Sam osobiście zawiozę je do Jokera - obydwoje spojrzeli na mnie.

Kiwnęli jedynie głowami, i wrócili do oglądania. Mają dużo czasu.
Wziąłem wdech, czując małe zmęczenie.
Powolnym krokiem ponownie wróciłem na piętro. Stanąłem przy drzwiach dziewczyny.
Po cichu wszedłem do środka, i zająłem miejsce w kącie na krześle.
Światło księżyca padające na łóżko, idealnie mi ją pokazywało.
Weronika. Gdyby wiedziała kim kiedyś dla niej byłem. Jej ojciec pracował dla mojego ojca, a później dla mnie.
Gdyby nie jego ruch, to nadal by żył dobrym życiem. Niczego mu nie brakowało, i ochrona jego rodziny przez cały rok, w dzień i w noc.
Brunetka miała też zostać zabita. Ale moje dziecięce ja, wzięło w górę i została.
Wiem że mnie nienawidzi, może kiedyś zrozumie dlaczego ją to spotkało.
Ona była moim słabym punktem.
Od dziecka należała do mnie. Nigdy nie pozwalałem innym ją skrzywdzić. Zawsze była bezpieczna.
Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem po tylu latach, nie poznałem jej. Mimo to że jej rodzic pracował dla mnie,nie widziałem jej kupę lat. Zawsze to robili moi ludzie. Obserwowali. Uśmiechnąłem się lekko, widząc jak się porusza. Powoli wstałem, po czym wyszedłem z jej pokoju.

*•••••*

Otworzono mi drzwi. Zmocniłem chwyt, na obu walizkach.

- Młodzieńcze - z pełną powagą, i z szacunkiem kiwnął mi głową siwy już mężczyzna.

Przekroczyłem próg domu rodzinnego.

Król Mafii Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz